Dzięki staraniom Ambasady Polski w Mińsku, zwiedzający mogą obejrzeć historię powstania polskiej formacji zbrojnej w carskiej Rosji w czasie I wojny światowej. Stała się ona jednym z zaczątków Wojska Polskiego. Dowodził nią generał Józef Dowbor-Muśnicki, dlatego żołnierzy nazywano „Dowborczykami”.
Białoruski historyk Ihar Mielnikau, który jest jednym z autorów wystawy, powiedział Polskiemu Radiu, że sam pochodzi z miasta Bobrujsk. Dlatego naturalną rzeczą było dla niego zainteresowanie się formowaniem I Polskiego Korpusu, udziałem w niej Białorusinów i stacjonowaniem wojsk w twierdzy w Bobrujsku. - Pierwszy Polski Korpus to była kołyska Wojska Polskiego II Rzeczpospolitej" - mówił białoruski historyk. –Gdy dowiedziałem się o tym, że Władysław Anders swoją karierę rozpoczynał właśnie od I Polskiego Korpusu, no to wszystkie pytania były zdjęte i rozpocząłem badania - dodał Ihar Mielnikau.
Z kolei Aleksander Chramy - wicedyrektor Muzeum Historycznego Białorusi - zwrócił uwagę, że na Białorusi jest bardzo mało materiałów o powstaniu I Polskiego Korpusu, a badań naukowych w ogóle nie ma. - Dzięki wystawie - jak uważam - rozpoczęliśmy wielką pracę, związaną z badaniem upadku Imperium Rosyjskiego i powstaniem szeregu państw we wschodniej Europie w 1918-1919 i kolejnych latach - powiedział Aleksander Chramy. Wicedyrektor Muzeum Historycznego dodał, że dla jego kraju to ważny temat, gdyż pomaga poznać proces powstania niezależnej Białorusi.
Wystawa o dowborczykach w Mińsku
Unikalna formacja
I Korpus Polski powstał w 1917 r. jako część armii rosyjskiej, a jego oficerowie stali się potem ważnymi postaciami w armii niepodległej Polski.
- I Korpus Polski był pod wieloma względami formacją unikalną. Stał się jednym z zaczątków Wojska Polskiego – mówił w piątek wieczorem ambasador RP na Białorusi Konrad Pawlik, otwierając wystawę.
I Korpus Polski został utworzony 24 lipca 1917 r. w armii carskiej na terenach dzisiejszej Białorusi z Polaków walczących na zachodnim i północnym froncie I wojny światowej. Oficerów zwano ”dowborczykami” od nazwiska ich dowódcy gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego, a historia tej formacji była nierozerwalnie związana z losami twierdzy w Bobrujsku.
Początkowo mający walczyć z Niemcami, żołnierze I Korpusu toczyli boje głównie z bolszewikami, m.in. zdobywając w 1918 r. twierdzę bobrujską, a także Mińsk Litewski (dzisiejszą stolicę Białorusi). Po traktacie brzeskim formacja została rozbrojona przez oddziały niemieckie.
Po powrocie do kraju żołnierze I Korpusu brali udział w organizowaniu struktur Wojska Polskiego. Walczyli w powstaniu wielkopolskim oraz wojnie polsko-bolszewickiej, a także na frontach II wojny światowej.
W Twierdzy Bobrujsk swoją karierę wojskową rozpoczął m.in. wybitny dowódca Wojska Polskiego, późniejszy bohater spod Monte Cassino gen. Władysław Anders, który wówczas był rotmistrzem i adiutantem generała Józefa Dowbora-Muśnickiego.
Z I Korpusu pochodził Konstanty Plisowski - bohater obrony Twierdzy Brzeskiej z 1939 r., który ponad dwa tygodnie wraz z wiernymi żołnierzami stawiał opór porażającej sile niemieckiego najeźdźcy.
- Tam także służył potomek Franciszka Skaryny – Jan, bohater powstania wielkopolskiego”– opowiadał historyk Ihar Mielnikau, który stworzył wystawę wraz z Elżbietą Iniewską, zajmującą się sprawami nauki i kultury w polskiej ambasadzie w Mińsku.
- O I Korpusie Polskim na Białorusi wiadomo tak naprawdę bardzo niewiele – powiedziała Elżbieta Iniewska. – ”Mało osób zdaje sobie sprawę z tego, jak wielu bohaterów, którzy wyszli z twierdzy Bobrujsk, było potem ważnymi postaciami II wojny światowej".
- Chcieliśmy pokazać historię wojskowych urodzonych na tych ziemiach. Dzięki tej wystawie Białorusini mają dostęp do informacji, których w żaden inny sposób by nie uzyskali – wyjaśniła.
W ciągu ostatniego roku Iniewskiej udało się odnaleźć w polskim Narodowym Archiwum Cyfrowym i odtworzyć życiorysy dwudziestu oficerów I Korpusu, które stały się częścią wystawy.
Na wystawie zaprezentowano także historię twierdzy bobrujskiej i odtworzone pIgoez Mielnikaua mundury oficerów I Korpusu. Impreza cieszyła się dużym zainteresowaniem, w niewielkiej sali muzeum tłoczyło się kilkadziesiąt osób. - Taka frekwencja w upalny piątkowy wieczór świadczy o tym, że poruszyliśmy naprawdę ważny temat - powiedział Mielnikau.
PAP/IAR/agkm