Raport Białoruś

Marsz oburzonych Białorusinów 2.0 przeciw fali, dekretowi o darmozjadach i polityce władz

Ostatnia aktualizacja: 21.10.2017 17:00
W Mińsku pierwszy tej jesieni protest przeciw dekretowi nr 3, dotyczącym tzw. podatku dla bezrobotnych. Marsz oburzonych Białorusinów 2.0 to akcja przeciwko prowadzonej przez władze polityce społeczno-gospodarczej, a także przeciwko "fali" w wojsku. W proteście wzięło udział ok. 200 osób.
Audio
  • Marsz oburzonych Białorusinów. Relacja Włodzimierza Paca z Mińska (IAR)
Demonstracja opozycji demokratycznej w Mińsku
Demonstracja opozycji demokratycznej w Mińsku Foto: PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH

CZYTAJ TEŻ
siwczyk 1200 free.jpg
"DO CELI LIDERA OPOZYCJI KWATEROWANO CHOREGO NA GRUŹLICĘ"

Na razie pojawiły się informacje o zatrzymaniu dwóch osób po proteście. Przed akcją obrońcy praw człowieka informowali o zatrzymaniach w różnych regionach kraju aktywistów opozycji, wybierających się do Mińska. Również niektórzy opozycyjni liderzy zostali przed manifestacją zamknięci w areszcie – na przykład Paweł Siewiaryniec, Maksim Winiarski, Jauhen Afnagiel.

- Władze boją się tylko masowego protestu, dlatego próbują nas zastraszyć, byśmy nie wychodzili na ulice – mówił przed rozpoczęciem akcji jeden z jej organizatorów Mikoła Statkiewicz.

W czasie protestu wznoszono hasła wzywające do anulowania tzw. dekretu o pasożytnictwie, zlikwidowania "fali" w białoruskiej armii, uwolnienia więźniów politycznych.

- Władze nie mogą rozwiązywać problemów kraju, okradając obywateli – mówił Statkiewicz. - To, co się dzieje w wojsku, to dyskredytacja państwa – dodał.


W ostatnich tygodniach Białorusią wstrząsnęła sprawa śmierci 21-letniego żołnierza służby zasadniczej Aleksandra Korżycza, ofiary wojskowej ”fali”. Zdaniem rodziny mężczyzna mógł zostać zamordowany.

”Zabrali nam wolne wybory i niezależne sądy, ale nie zrobili z nas niewolników’

Opozycjonista Wiaczesław Siwczyk stwierdził, że władze Białorusi odebrały ludziom wolne wybory i niezależne sądy. - Nie zdołały jednak uczynić z nas niewolników – mówił podczas krótkiego wystąpienia na Placu Październikowym.

Stamtąd uczestnicy akcji przeszli w kolumnie na Plac Niepodległości. Organizatorzy nie uzyskali zgody władz na przeprowadzenia akcji, lecz poinformowali administrację stolicy o swoich planach. W czasie protestu milicja nie interweniowała, jednak według Radia Swaboda i niezależnych aktywistów po jego zakończeniu zatrzymano co najmniej dwie osoby.

Sobotni protest jest kontynuacją przerwanych na okres letni akcji społecznych przeciwko dekretowi nr 3, nazywanemu dekretem o walce z pasożytnictwem.

Zakłada on zobowiązanie osób niezatrudnionych oficjalnie i niepobierających zasiłku dla bezrobotnych do opłacania specjalnego podatku.

W efekcie wiosennych protestów Aleksander Łukaszenka zawiesił działanie dekretu i zapowiedział przygotowanie jego nowej wersji, która ma być wkrótce zaprezentowana. Zdaniem opozycji władze powinny wycofać się z tego pomysłu i rozpocząć realne reformy gospodarcze.

Akcję opozycji transmitowały na żywo niezależne media, m.in. Radio Swaboda i telewizja Biełsat.

”Będziemy trzymać flagę wolności i walki i dawać ludziom możliwość dołączenia do nas”


W zamyśle organizatorów marsz miał być kontynuacją wcześniejszych protestów przeciwko polityce władz. Uczestnicy demonstracji skandowali hasło "Niech żyje Białoruś". Domagali się też dymisji Aleksandra Łukaszenki.

Po drodze pod budynkiem KGB demonstranci skandowali: "Wolność dla więźniów politycznych".

Mikoła Statkiewicz - jeden z liderów miejscowej opozycji - wezwał Białorusinów do pozbycia się strachu i do wychodzenia na demonstracje. - Ktoś powinien trzymać tę flagę wolności i walki. My będziemy to robić i dawać ludziom możliwość dołączania się do nas - mówił Mikoła Statkiewicz.

PAP/IAR/agkm

 

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Białoruś: fala zatrzymań aktywistów w związku z planowanym protestem

Ostatnia aktualizacja: 13.10.2017 14:25
W Mińsku zatrzymano w piątek kolejnego demokratycznego działacza – Maksima Winiarskiego z Europejskiej Białorusi. Wcześniej do aresztów trafiło kilku innych znanych liderów opozycji demokratycznej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Białoruski działacz: reżim wdrożył nową taktykę represji, Zachód milczy

Ostatnia aktualizacja: 19.10.2017 23:00
Liderzy demokratycznej opozycji trafiają coraz częściej do aresztów na Białorusi - alarmuje działacz Wiaczesław Siwczyk w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl. Zaznacza, że Białorusini nie podlegają jurysdykcji Trybunału w Strasburgu, co sprzyja bezprawiu w wymiarze sprawiedliwości. Ostrzegł, że brak reakcji Zachodu sprzyja zaostrzeniu represji. 21 października w Mińsku ma się odbyć duża demonstracja opozycji.
rozwiń zwiń