Raport Białoruś

Białoruś: "kandydaci" nie interesują się wyborcami i vice versa

Ostatnia aktualizacja: 17.02.2018 18:37
Na Białorusi wybory lokalne. W jednej z komisji 9 wyborców rozmnożyło się w 123  - czyli na pewno nic się nie zmienia. - Wyborom towarzyszy marazm. Większość kandydatów jest – mniej lub bardziej formalnie - desygnowana przez władze, by reprezentowali aparat władzy w tych wyborach. Oni najczęściej wygrywają. Ale nie angażują się zbytnio, bo wiedzą, w czym biorą udział – mówił portalowi PolskieRadio.pl Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Plakat na wybory 2018
Plakat na wybory 2018Foto: Włodzimierz Pac, Polskie Radio

Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich nie wyklucza, że władze odważą się w ramach eksperymentu pozorowania demokracji dopuścić do rad lokalnych w sposób kontrolowany kilka osób ze środowisk niezależnych – tak jak miało to miejsce w czasie wyborów parlamentarnych.

Widać jednak głęboki strach przed zmianami. Łukaszenka miał powiedzieć przedstawicielowi ZP OBWE, który pytał go o od dawna negocjowane zmiany w ordynacji, , że nic takiego nie będzie miało miejsca, bo zburzy to stabilność w kraju.

Taka wypowiedź nie wymaga komentarza. Ona bardzo dobrze oddaje sposób, w jaki władze myślą o wyborach, ordynacji wyborczej, przyszłości kraju – mówi Kamil Klysinski.

Na Białorusi trwają tymczasem tzw. wybory przedterminowe, Białorusini nie wierzą, że mogą coś zmienić, a sami kandydaci nawet nie starają się udawać, że uczestniczą w wyborach.

O tym Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich.

***

PolskieRadio.pl: Na Białorusi trwają już przedterminowe wybory lokalne. I znów pojawiają się elektryzujące informacje, że w jednej z komisji wyborczych odnotowano 123 wyborców, a przyszło ledwie 9.  Te wybory pewnie przejdą zapewne bez większego echa – niestety opinia publiczna przyzwyczaja się do tej bulwersującej rzeczywistości. Ale one wiele mówią o Białorusi, o sytuacji ludzi, którzy są pozbawieni wyboru swojego losy od ponad 20 lat. Środek Europy i nic się tu nie zmienia. Bo wybory to są tylko z nazwy, to co się odbywa nie są to prawdziwe wybory. Jak teraz wygląda sytuacja na Białorusi w związku z tymi wyborami?

Kamil Kłysiński, Ośrodek Studiów Wschodnich: Rzeczywiście wybory lokalne na Białorusi spośród wszystkich wyborów, które tam się odbywają, wzbudzają najmniejsze emocje kandydatów uczestniczących w tych wyborach, jak i wyborców. Jeden z publicystów białoruskich bardzo zręcznie ujął to w swoim artykule, stwierdzając, że obywatele Białorusi nie interesują się za bardzo wyborami, ani też kandydatami – i tu najprawdopodobniej z wzajemnością. Trochę to cyniczne, ale niestety bardzo prawdziwe.

Najwięcej emocji z oczywistych względów wzbudzają wybory prezydenckie, które dla Aleksandra Łukaszenki są kamieniem milowym w kolejnych etapach sprawowania władzy na Białorusi. Weryfikują one sprawność sytemu, utrwalają go na kolejne lata i potwierdzają jego jedynowładztwo na Białorusi.

Wybory parlamentarne są dużo mniej ważne, ale na tyle istotne, że dotyczą ważnego z prestiżowego punktu widzenia centralnego organu legislacyjnego , dwuizbowego parlamentu. Pryz tym w wyborach powszechnych wybierana jest izba niższa.

Jeśli chodzi o wybory lokalne, to trudno się dziwić. Autorytarny kraj, gdzie rządzi tzw. pion władzy wykonawczej, wertikal własti, gdzie samorząd praktycznie nie istnieje w rzeczywistej formie. Co prawda istnieją rady wiejskie, powiatowe, miejskie, obwodowe, czyli odpowiedniki naszych sejmików wojewódzkich, powiedzmy. Realnie jednak organy te nie mają żadnych kompetencji. Obywatele też to rozumieją i wiedzą to również ci, którzy w tych wyborach biorą udział.

Część kandydatów patrzy na to z inercją. Kandydaci są desygnowani przez władzę, by reprezentowali aparat władzy w tych wyborach. Oni najczęściej wygrywają. Ale nie angażują się zbytnio, , traktując to jako rytuał wyborczy, jako coś, co musi się odbyć.

Część kandydatów – ci to na ogół opozycjoniści, miejscowi aktywiści niekoniecznie zrzeszeni w partiach opozycyjnych -  podchodzi inaczej. Część z nich uważa, że rzeczywiście ma szansę się dostać. I zdarzają się czasem takie przypadki, choć to jest kilka osób w skali kraju. Mają nadzieję, że załatwią instalację wodociągu, lepsze drogi, place zabaw dla dzieci.

W skali makropolitycznej część działaczy opozycji traktuje te wybory jako kolejną możliwość agitacji, przedstawienia swoich poglądów, kontaktu z wyborcami, w formie legalnej,  kiedy represje nie są tak groźne. Można pokazywać swoje banery, prezentować poglądy i do nich przekonywać.

Generalnie jednak widać marazm. Władze robią wszystko, by frekwencja była wysoka, stąd też podobnie jak w przypadku wyborów do organów centralnych, do parlamentu czy na urząd prezydenta, są wybory przedterminowe. One zawsze wzbudzają wiele kontrowersji. Trwają od wtorku, w ciągu pierwszych trzech dni frekwencja wyniosła 18 procent – to standard w odniesieniu do poprzednich wyborów.

Te wybory bardziej potwierdzają rzeczywistość białoruską, niż wnoszą coś nowego.

Ale chyba nawet ograniczona w możliwościach działalność opozycji wzbudza nerwowość władz.  Jeden z liderów opozycji Anatol Liabiedźka został niemal porwany – siłą wyciągnięto go z auta, zabrano na posterunek. W taki sposób opozycja jest prześladowana przez służby, przez władze - podnoszą działacze. I tego rodzaju przypadki częste są na Białorusi.

(Według oficjalnej wersji) pan Anatol Liabiedźka został zatrzymany, milicja oznajmiła, że nie miał przy sobie ważnego prawa jazdy. Spędził weekend w areszcie.

Z pewnością podjęto środki nieadekwatne do sytuacji.

Nerwowość teraz jest jednak z pewnością mniejsza niż w przypadku wyborów parlamentarnych i prezydenckich,  w związki z mniejszą wagą tych wyborów, jeśli chodzi o stabilność władz, sytuację w kraju, kondycję opozycji.

Zastanawiam się czasem, czy nie jest tak, że działania służb wynikają z tego, że za wszelką cenę chcą się wykazać. Tylu jest funkcjonariuszy różnego rodzaju, przerost aparatu. Oczywiście nie usprawiedliwia to władz, które inspirują to albo sankcjonują. Tamtejsze służby może muszą coś robić i czasem w efekcie robią, co chcą.

Tak, aczkolwiek w opisie tych akurat wyborów na pierwszym miejscu pojawia się moim zdaniem senność i marazm, dopiero na drugim czy kolejnym – represje. Jest to proporcjonalne do zaangażowania zarówno  wyborców jak i kandydatów w tę kampanię wyborczą.

Smutnym aspektem są fałszerstwa wyborcze, system nie pozwala, że te wybory będą wyborami. Latem mówiło się o tym, że może zmienić się ordynacja wyborcza. I nie wygląda na to, że nic się nie zmieni. I Białorusini nie mogą od ponad 20 lat decydować o niczym w tym kraju. Widoków na zmiany nie ma.

Tak niestety jest. Dla wielu osób, które życzą Białorusi dobrze, również na Zachodzie.  Teraz w styczniu był na Białorusi specjalny wysłannik Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE Kent Härstedt, który pytał, czemu planowane zmiany w kodeksie wyborczym się nie urzeczywistniły. Miał usłyszeć  od Łukaszenki, że „nie będziemy niczego zmieniać w ordynacji wyborczej, bo to naruszyłoby stabilność w kraju”. Nie ma powodu, by mu nie wierzyć, bo słowa te potwierdzają  działania i decyzje władz. Taka wypowiedź nie wymaga komentarza. Ona bardzo dobrze oddaje sposób, w jaki władze myślą o wyborach, ordynacji wyborczej, przyszłości kraju.

To budzi bardzo pesymistyczne myśli. Trudno prognozować cokolwiek dobrego w takim przypadku.

Można jeszcze dodać, że niezależnie od tego, że władze nie zdecydowały się na zmianę ordynacji, to nie da się wykluczyć, że jakaś grupa kandydatów niezależnych wejdzie do władz lokalnych i władze będą kontynuowały ten eksperyment, który przeprowadziły w wyborach parlamentarnych, gdy do parlamenty weszły dwie niezależne kandydatki, jedna z partii opozycyjnej, druga z Towarzystwa Języka Białoruskiego., Hanna Konopacka i Alena Anisim.

Ten specyficzny eksperyment z pozorowaniem demokracji był oczywiście kontrolowany.

Nie dziwiłbym się, gdyby i w tych wyborach, w sposób kontrolowany, bezpieczny dla władz, do kilku rad lokalnych weszło parę osób, które niekoniecznie zawsze będą się zgadzały z władzami, będą prezentowały swój sposób widzenia

Dla ogólnego kształtu systemu politycznego na Białorusi nie ma to żadnego znaczenia.

Pewnie Mińsk w dodatku ma nadzieję, że jeszcze będzie mógł wykorzystać taką okoliczność instrumentalnie w rozmowach w Zachodem.

 ***

Z Kamilem Kłysińskim z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio.pl

 

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Białoruś: przedterminowe wybory, fałszerstwa i karuzele

Ostatnia aktualizacja: 18.02.2018 10:30
Na Białorusi skończyła się w sobotę kampania wyborcza. 18 lutego u naszych wschodnich sąsiadów odbywają się wybory do władz lokalnych. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Białoruś: 9 wyborców rozmnożyło się w 123

Ostatnia aktualizacja: 18.02.2018 10:34
Obserwatorzy z kampanii społecznej „Prawo wyboru” już pierwszego dnia przedterminowych wyborów, w środę, mówili że pojawiły się już pierwsze sygnały naruszeń i fałszerstw wyborczych. W niedzielę na Białorusi odbywają się wybory lokalne.
rozwiń zwiń