Państwo białoruskie wyznacza obowiązującą wykładnię historii, zbliżoną do propagandy z czasu ZSRR. Ideologia państwowa forsuje wizję radzieckiej historii, kładącej nacisk na rzekome bliskie i odwieczne więzi łączące Rosje i Białoruś. Dlatego m.in. niewiele wciąż wiadomo o setkach tysięcy ofiar reżimu sowieckiego.
Ci, którzy pisząc o historii, zwracają uwagę na prawdę historyczną, a czy też w inny sposób mijają się z życzeniami władzy, muszą się liczyć się z utratą pracy.
Takich historyków w ostatnich latach było coraz więcej. Z myślą o nich utworzono w 2015 roku Centrum Studiów Białoruskich przy Uniwersytecie Warszawskim. Stało się to po głośnym skandalu z historykami, którzy wydali album o Grodnie. Ośrodek finansuje obecnie MSZ.
Konferencja Centrum Studiów Białoruskich
Badają tradycje państwowości białoruskiej
Naukowcy z Centrum Studiów Białoruskich przy Studium Europy Wschodniej UW, kierowanym przez Jana Malickiego, w ciągu roku akademickiego prowadzą wykłady ogólnouniwersyteckie dotyczące historii Białorusi i regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Oprócz tego starają się prowadzić swoje prace badawcze Raz w roku organizują konferencję, w której biorą udział zarówno badacze z CSB jak i innych ośrodków.
W tym roku całodzienna sesja poświęcona była tradycjom państwa białoruskiego i powstaniu Białoruskiej Republiki Ludowej w 1918 roku. Referaty przedstawiały znane postaci białoruskiej niezależnej historiografii: prof. Aleksander Kraucewicz, dr Ina Sorkina, prof. Swiatłana Kul-Sialwierstawa, prof. Aleksander Smalianczuk, dr Andrej Czerniakiewicz, prof. Hienadź Sahanowicz, dr Hienadź Siemenczuk, Ihar Kuźminicz, prof. Wiaczesław Szwed. Swoje wystąpienie przedstawił również prof. Eugeniusz Mironowicz (spoza Centrum Studiów Białoruskich, z Uniwersytetu w Białymstoku). Wśród prelegantów była również prof. Joanna Gierowska-Kałłaur.
- Białoruś była na wielkiej liście krajów, które próbowały zachować niepodległość po wyrwaniu się ze szponów caratu – tak na otwarciu konferencji mówił Jan Malicki, kierownik Studium Europy Wschodniej UW, przy którym utworzono CSB. Jak mówił, warto o tym przypominać, gdy za rok Polska będzie świętować 100-lecie odzyskania niepodległości. Białorusi to się niestety nie udało.
Konferencja Centrum Studiów Białoruskich
Zwolniono grodzieńskich historyków
Dr Andrej Czerniakiewicz, jeden z historyków zwolnionych w 2012 roku z Uniwersytetu w Grodnie, współautor tomu ”Grodnoznawstwo”, który nie spodobał się władzom, powiedział portalowi PolskieRadio.pl, że historycy nie mogli znaleźć na Białorusi pracy w swojej specjalizacji. Dyrektor Jan Malicki i konsul Andrzej Chodkiewicz stwierdzili, że trzeba zorganizować ośrodek dla tych historyków, którzy zostali wyrzuceni z uczelni i instytutów, tak by mogli oni zajmować się historią. Podkreślił, że nie chodziło o to, by pisać historię według polskich schematów – a na odwrót. - Chodzi o próby pojednania rożnych punktów widzenia – i o to, by białoruscy historycy, którzy pracują na UW, byli ekspertami przede wszystkim do spraw białoruskich, pokazując białoruski punkt widzenia – zaznaczył.
Dr Czerniakiewicz pytany o trudną sytuację historyków na Białorusi mówił, że tendencja kontrolowania sfery historycznej na Białorusi jest widoczna od dawna. W przypadku historyków z Grodna sprawa odbiła się jednak bardzo szerokim echem. - Moi koledzy w Grodnie byli znani w środowisku historycznym. Oprócz pracy historycznej wiele robili w zakresie popularyzacji nauk. Ich wydalenie z uniwersytetu stało się sprawą publicznie znaną – mówił.
- Praca w Polsce dała możliwość pozostania nam w swoim zawodzie – zaznaczył dr Czerniakiewicz. Historycy wygłaszają w określone dni tygodnia wykłady na UW, po czym wracają na Białoruś.
Prof. Wiaczesław Szwed był kierownikiem grupy badawczej z Grodna. Był kierownikiem grupy autorskiej książki "Grodnoznawstwo". Jak zaznaczył, w sprawie wyrzucenia z uczelni historyków z nią zwiążancyh, widoczne były polityczne motywy. Przedtem autorów książki wizytowały organy bezpieki czy podatkowe.
Dlaczego książka o Grodnie tak rozzłościła władze? Wiaczesław Szwed tłumaczy, że historycy opisali różne strony historii Grodna, a prawda historyczna nie jest potrzebna obecnej władzy.
Teraz profesor prowadzi badania w Polsce w Katedrze Studiów Interkulturowych Europy Środkowo-Wschodniej Wydziału Lingwistyki Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego.
W ostatnim czasie profesor Szwed wydał książkę o zachodniej Białorusi w czasach powstania styczniowego. Środki na nią zebrane zostały poprzez crowdfunding. - ”Requiem powstańców styczniowych” traktuje o Grodzieńszczyźnie, w regionach obwodu brzeskiego i na Białostocczyźnie. Powstańcami nazwałem wszystkich. Bo nawet ci, którzy zbierali leki dla powstańców czy zaprosili ich na herbatę, gdy przechodzili przez wieś – dostawali wyroki zesłania na Syberię – albo byli rozstrzelani – mówił portalowi PolskieRadio.pl Wiaczesław Szwed.
Konferencja Centrum Studiów Białoruskich
Dziedzictwo ZSRR
Historycy przyznawali, że w zakresie nauk historycznych Białoruś ciągle musi walczyć ze spuścizną Związku Radzieckiego. Tea zakładała m.in., że Białoruś związana jest ściśle z Rosją.
- Tradycje białoruskiej państwowości nie są młodsze niż innych narodów i sięgają 10 wieku. Dlaczego społeczeństwo w Polsce i w innych krajach mało o tym wie? Dlatego, że Białoruś przez dłuższy czas nie była samodzielna. Bycie częścią Związku Radzieckiego dla Białorusi oznaczało przyjęcie radzieckiej koncepcji historii. Rosyjska koncepcja historii Białorusi – to przekonywanie, że Białoruś to część Rosji. Dlatego akcentowanie tych tradycji białoruskich – nie miało racji bytu. Nie było o nich słychać. Dopiero od lat 90., po uzyskaniu przez Białoruś niepodległości, mogliśmy swobodnie o tym pisać. Jednak niedługo. Od 23 lat przy władzy jest Aleksander Łukaszenka, za którego rządów wraca narracja historii radzieckiej – mówił portalowi PolskieRadio prof. Aleksander Kraucewicz.
Historyk zaznaczył, że Aleksander Łukaszenka próbuje budować ideologię państwową na bazie wydarzeń II wojny światowej. Dlatego na uczelniach wyższych musi być wykład o historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. A święto niepodległości Białorusi zostało przeniesione na 3 lipca. Tego dnia Armia Czerwona wkroczyła do Mińska – stolicy Białorusi – w 1944 roku (…) Jednak jest to nieudolna próba. Bo większa część Białorusinów jest wykształcona i rozumie, że nie można zaczynać historii od XX wieku. Dlatego badamy organizmy państwowe, które istniały na terytorium Białorusi, z których wyrósł ewolucyjnie współczesny naród Białorusi. I tu doskonale lokuje się w X wieku Księstwo Połockie – stwierdził Aleksander Kraucewicz.
Tymczasem powstanie Białoruskiej Republiki Ludowej to też wskazówka, że Białoruś jest normalnym narodem europejskim. Pod koniec I wojny światowej wiele narodów Europy Środkowo-Wschodniej deklarowało niepodległość. Litwini, Białorusini, Ukraińcy. Deklaracja własnej państwowości, państwa – oznacza narodziny narodu – powiedział Polskiemu Radiu prof. Aleksander Kraucewicz.
"Ważna jest wypracowana narracja historyczna"
Profesor Kraucewicz jest zdania, że na dzieje państwa, niepowodzenie projektu BLR, wpłynął brak rozwiniętej szkoły historycznej w tym czasie - Białoruś nie miała państwowości w okresie międzywojennym. W związku z tym nie zdążyła się uformować narodowa narracja historyczna. Estonia i Łotwa nie miały państwowości do 1918 roku. Jednak w 1918 roku zbudowały narrację historyczną, którą potem przekazały milionom swoich obywateli. My nie mieliśmy takiej możliwości, bo w Związku Radzieckim obowiązywała rosyjska wizja białoruskiej historii – zaznaczył
Dr Andrej Czerniakiewicz zauważył natomiast w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl, że nie dla wszystkich historyków Białorusi BRL to wielkie osiągnięcie. Mówił, że w państwie białoruskim istnieje krytyczne spojrzenie na tradycje BRL w stosunku do państwowości Białorusi. - Przede wszystkim związane to jest z ideologią prosowiecką, według której Związek Sowiecki i Białoruś sowiecka są założycielami państwowości, a inne ośrodki, przede wszystkim BRL, były dzieckiem niepożądanym i nie przyniosły skutków - stwierdził. Historyk mówił, że są różne poglądy, nawet różne idee państwowości Białorusi. Jednak jego zdaniem białoruski ruch niepodległościowy zdołał osiągnąć to, czego nie mogły inne ośrodki.
Historyk uważa przy tym, że Białorusini nie są w najgorszej sytuacji – bo mają swoje państwo. Jego zdaniem wypadki w Hiszpanii, Katalonii, pokazują, że Białorusini mają bardzo duże atuty. Dodał, że z drugiej strony Białorusini nie orientują się, co takiego się stało w czasie tej pierwszej proklamacji niepodległości i drugiej – po upadku ZSRR. - Musimy zrozumieć, że państwowość sama w sobie jest bardzo dużym atutem, który z jednej strony daje nowe możliwości, a z drugiej strony ona wymaga wiele pracy i wysiłku, by ją utwierdzić. Dzisiejsza społeczność białoruska musi zrozumieć czym jest niepodległość, dlaczego i jak trzeba działać na jej rzecz. Niepodległość to dla mnie przede wszystkim odpowiedzialność – a tego dziś brakuje – mówił.
Z kolei prof. Eugeniusz Mironowicz (Uniwersytet w Białymstoku, zaproszony na konferencję przez Centrum Studiów Białoruskich) stwierdził w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl, że nie chciałby dzielić historyków na niezależnych i pozostałych – ale na uczciwych i nieuczciwych. Pierwsi piszą dla potrzeb władzy, tworzą mitologię, drudzy są wierni warsztatowi historyka. - Uważam, że to drugie rozwiązanie jest czymś trwałym – mówił Eugeniusz Mironowicz. Naukowe uzasadnienia trudno jest obalać – zaznaczył.
Profesor mówił, że niektórym białoruskim działaczom początkowo wydawało się, że po epoce caratu nastąpi demokratyzacja Rosji i mieli nadzieję, że zmieni się ona w federację republik narodowych.
- Po rewolucji lutowej odbył się zjazd białoruskich partii i organizacji. Oznajmiono, że Białoruś chce autonomii. Na czele delegacji do Moskwy stanął Roman Skirmunt – który utożsamiał się z ruchem białoruskim, wcześniej deputowany w Dumie Rosji, który znał osobiście premiera Gieorgija Lwowa. Jednak Rosja nie uznała autonomii Białorusi. Socjaliści zaczęli krytykować delegacje ziemiańską, stwierdzili, że trzeba było rozmawiać z bolszewikami, którzy głośno krzyczeli, że każdy naród ma prawo do samostanowienia – mówił. Jednak szybko okazało się, że Moskwa wcale nie ma takich zamiarów.
- Okazało się, że nikt nie chce zagwarantować autonomii politycznej w obrębie Rosji – postanowiono ogłosić niepodległość. Decyzja była rewolucyjna – mówił prof. Mironowicz.
- Faktu państwowości dziś już nikt nie zaprzecza. Władze, jakiekolwiek są, traktują państwo jako byt, który daje im znaczenie polityczne. Idea państwa białoruskiego już przez nikogo nie jest kwestionowana – zaznaczył.
***
Konferencja „Białoruska Republika Ludowa i Tradycja Państwowości Białoruskiej” miała miejsce w Warszawie 24 lutego w Instytucie Historii UW w Warszawie.
Opracowała Agnieszka Kamińska, PolskieRadio.pl