Tradycyjnie uczestnicy akcji, niosący drewniane krzyże, transparenty i biało-czerwono-białe flagi, nawiązujące do narodowej symboliki białoruskiej, zebrali się w centrum miasta, niedaleko Parku Czeluskinców, skąd ruszyli w pochodzie w kierunku oddalonego o kilka kilometrów uroczyska w Kuropatach.
Organizatorem akcji - uzgodnionej z władzami - jest formalnie opozycyjna Partia Konserwatywno-Chrześcijańska Białoruski Front Narodowy (KPCh-BNF), ale biorą w niej udział politycy pozostałych partii opozycyjnych i ok. 150-200 innych osób.
Tegoroczny marsz jest już 30., odkąd w 1988 r. archeolodzy Zianon Paźniak i Jauhien Szmyhaliou ujawnili na łamach pisma "Litaratura i Mastactwa" o znajdujących się w Kuropatach masowych grobach osób represjonowanych przez NKWD w latach 30. i 40. XX w. Według Paźniaka – przebywającego obecnie na emigracji lidera KPCh-BNF - w Kuropatach może spoczywać nawet 250 tys. ofiar.
Po dojściu niedzielnego marszu pamięci do Kuropat zaplanowany jest miting, zapalenie zniczy i wbicie krzyży. Ponadto aktywiści zgromadzeni wokół Pawła Siewiaryńca z Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji zapowiedzieli kolejny protest przeciwko restauracji zlokalizowanej w pobliżu Kuropat.
W sobotę, jak informowało Radio Swaboda, w Kuropatach odbył się "czyn społeczny" zorganizowany przez środowiska prorządowe. W trakcie porządkowania cmentarza został spiłowany jeden z krzyży, który – jak zapowiedziano – ma zostać zastąpiony nowym, ponieważ był złamany.
Szereg przedstawicieli opozycji i działaczy społecznych sprzeciwia się lub przynajmniej wyraża sceptycyzm wobec rządowych planów umieszczenia na terenie uroczyska oficjalnego pomnika. Na cmentarzu rozpoczęto już prace budowlane, jednak aktywiści uważają, że projekt jest realizowany bez konsultacji społecznych.
2 listopada, w Dniu Zadusznym, tradycyjnie nazywanym na Białorusi Dziadami, katolicy w tym kraju wspominają swoich bliskich zmarłych.
PAP/IAR/agkm