- Nie sądzę, że będzie tak, iż rosyjskie czołgi będą wjeżdżać na Białoruś. Myślę, że proces aksamitnej okupacji będzie się pogłębiał. Niepokoi mnie, że rozmowy o integracji okrywa tajemnica - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Roman Jakowlewski, białoruski komentator polityczny
- W Mińsku po raz pierwszy publicznie wystąpili blogerzy - tym samym Aleksander Łukaszenka ujrzał nowy typ opozycji
Co się działo na proteście blogerów w Mińsku?
PolskieRadio24.pl: W Mińsku setki osób – co najmniej kilkaset – przyszło 8 listopada na tzw. protest blogerów w Mińsku. Młodzi ludzie wypowiadali się na temat sytuacji politycznej Białorusi, przeciwko fałszowaniu wyborów. Zaskoczył pana ten wczorajszy protest blogerów w Mińsku? Co pan na ten temat myśli?
Roman Jakowlewski, białoruski komentator polityczny: Po raz pierwszy publicznie wystąpili blogerzy, a są to przede wszystkim młodzi ludzie, którzy urodzili się na Białorusi jeszcze za rządów Aleksandra Łukaszenki.
Dla niego to niepokojący znak – pojawiła się nowa opozycja. I to realny konkurent tworzonego przez państwo Białoruskiego Republikańskiego Związku Młodzieży (BRSM) i innych struktur propagandowych reżimu. Myślę, że tacy blogerzy mają przed sobą bardzo dobre perspektywy. I od nich zależy przyszłość Białorusi.
Co spowodowało taką akcję?
Rzeczywista przyczyna to protest przeciwko łukaszenkowskiej rzeczywistości. Młodzież odrzuca reżim łukaszenkowski w takiej formie.
Oczywiście wśród młodzieży jest i niepokój w związku z tym, że nie wiadomo, jak będą się rozwijać relacje z Moskwą i w związku z tym, że rozmowy na rzecz państwa związkowego są utajnione.
Co wiadomo o tych blogerach, czy są znani?
Czego boi się Łukaszenka? Były urzędnik Pentagonu o tym, jak wprawiano w ruch relacje z Białorusią
CZYTAJ TAKŻE: Bezalternatywne wybory. Tyle miejsc, ile kandydatów >>>
W większości przypadków są znani, wyróżniający się w swoim środowisku.
A po takiej akcji zaczęli o nich mówić i pozostali obywatele Białorusi – też innego pokolenia. No i teraz są też na pewno znani organom sił bezpieczeństwa.
Widać też może pewne analogie z młodzieżowymi protestami w Moskwie – są pewne podobieństwa tych systemów, to i ich przeciwnicy podobni.
Władze jednak będą starały się twierdzić, że to znak kolorowych rewolucji i że takie akcje są wspierane zasobami z Zachodu.
Najsłynniejszym blogerem jest obecnie Nexta. Jego film o Aleksandrze Łukaszence zobaczyło 1,5 mln osób. On sam na demonstrację nie przyjechał, obawiając się aresztowania, wyświetlono jednak jego przesłanie. Mieszka w Warszawie. Co jeszcze o nim wiadomo?
Trudno jest mi o tym mówić, bo jestem w tym drugim szeregu jego publiczności – tej drugiego pokolenia, co dołączyła później. Oczywiście robi wrażenie to, że jest dobrze poinformowany. Znany film sprawia wrażenie solidnej, profesjonalnej pracy.
Z innej beczki: ostatnio są doniesienia, że Aleksandra Łukaszenki od pewnej liczby dni nie ma w Mińsku..
Według blogera Nexty, o czym poinformował on na swoim blogu, Łukaszenka wyjechał za granicę na leczenie. Zobaczymy, co będzie dalej. A kolejny protest blogerów – za tydzień.
Tymczasem 7 listopada miały miejsce wybory do Rady Republiki – Izby Wyższej. Wybierały rady obwodowe, osiem osób może wybrać dodatkowo Aleksander Łukaszenka. Były to, jak pisały niezależne media, wybory bezalternatywne, bo kandydatów było tylu, ilu członków Rady. Jakie tam naprawdę znaczenie ma w pana ocenie Rada Republiki?
CZYTAJ TAKŻE: Bezalternatywne wybory na Białorusi: tyle kandydatów, ile miejsc>>>
Znaczenie Rady Republiki – którą można określić jako Senat, tak jak i przedstawicieli Izby Reprezentantów, w superprezydenckiej republice Białoruś – faktycznie jest bliskie zeru. Wszystkie projekty praw i dekretów są przygotowywane w administracji prezydenckiej. A jeden z zastępców szefa administracji będzie w kierownictwie parlamentu.
Jest taka opinia, że Rada Republiki powstała po to, żeby chronić prezydenta przed impeachmentem. Jednak dzisiaj impeachment nie jest w ogóle możliwy w warunkach władzy absolutnej Aleksandra Łukaszenki
Na Białorusi obchodzi się wciąż święto Rewolucji Październikowej. Jak wyglądają te obchody? I dlaczego ta rocznica jest ciągle świętem państwowym?
Większość ludności jest oczywiście zadowolona, że 7 listopada jest dzień wolny od pracy. W tym roku kalendarz ułożył się tak, że utworzył się długi weekend. Ponieważ pogoda dopisywała, zapewne większość osób wyjechała na działki. I nie widać było żadnych pochodów ku czci rewolucji.
To zaś, że Białoruś jako jedyne z państw Wspólnoty Niepodległych Państw obchodzi święto rewolucji październikowej na szczeblu państwowym – to wola Aleksandra Łukaszenki, który ma sowiecką mentalność.
CZYTAJ TAKŻE. Aleś Zarembiuk: do Białorusi nie pasują plakaty z katem Stalinem >>>
Mamy też na Białorusi i inną mentalność. W ostatnim czasie do Kuropat, tradycyjnie na Dziady, udała się procesja z krzyżami, by uczcić pamięć ofiar stalinowskich egzekucji, pochowanych tam w bezimiennych grobach. Spoczywać tam może nawet 250 tysięcy ofiar NKWD.
Dziady na Białorusi mają wciąż duchowy wymiar. Jeśli chodzi o pamięć o zmarłych, to na Białorusi bardziej powszechnie obchodzona jest Radunica (na wiosnę, dziewięć dni po Wielkanocy).
Jednak Dziady przypadają w podobnym czasie, co dzień pamięci o represjonowanych z przyczyn politycznych. I tu ważny jest dla Białorusinów symbol tego, co się działo – Kuropaty.
W Kuropatach pochowanych może być 250 tysięcy ofiar egzekucji stalinowskich.
Bezalternatywne wybory na Białorusi. Tyle miejsc, ile kandydatów
Ta liczba jest trudna do wyobrażenia. Tymczasem w Kuropatach władze białoruskie nie przeprowadziły odpowiednio szeroko zakrojonej ekshumacji – jak się ocenia, z przyczyn przede wszystkich ideologicznych. Chodzi o braterski związek z ZSRR i potem z Rosją. Tym związkiem, a zwłaszcza jego rozwojem, duże jest teraz zaniepokojenie na Białorusi.
Powiedziałbym, że nie u wszystkich to zaniepokojenie występuje, ale, tak ono, istnieje.
Chodzi o zagrożenie w związku z integracją i jej pogłębianiem. Nic nie wiemy. W mediach rosyjskich napisano, że ta integracja miałaby zakładać po pierwsze wspólny kodeks podatkowy. Trudno zrozumieć, jak dwa państwa z różnymi gospodarkami, różnym poziomem życia, mogą mieć taki sam wymiar podatków. Takie doniesienia pogłębiają strach.
Obywatele Białorusi, by zorientować się co się dzieje, patrzą dziś na zachowanie Aleksandra Łukaszenki. A jest ono dość dziwne – widać dziwne oświadczenia.
Sytuacja nie jest jasna. Na tym polega niebezpieczeństwo dla państwa Białoruś. Dokumenty, które są parafowane, trzymane są w sekrecie. Co parafowano – nie wiadomo.
Ten stan psychologiczny, w jakim znajduje się Białoruś, porównałbym do 1939 roku. Nikt wtedy nie wiedział o pakcie Ribbentrop-Mołotow. Zaś niedługo potem wszyscy obudzili się pod okupacją. Nie wiemy, co się dzieje. Pytanie, dlaczego to sekret. Tajemnice - to zazwyczaj niedobre sprawy. Dobrych rzeczy nikt nie ukrywa.
Z drugiej strony widzimy zainteresowanie Stanów Zjednoczonych Białorusią. Był tam zastępca sekretarza stanu, David Hale. Wcześniej były doradca prezydenta USA John Bolton.
John Bolton przestał być doradcą prezydenta USA, odszedł, a pytania pozostały. Nie wiemy, o czym dokładnie rozmawiał z Aleksandrem Łukaszenką. Potem w Warszawie zebrali się sekretarze rad bezpieczeństwa Białorusi, szef BBN Polski, szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego Ukrainy i Bolton.
Pytanie, o czym rozmawiano. Jednak chodziło o regionalne bezpieczeństwo , to dlaczego na tym spotkaniu nie było innej sąsiadki Białorusi, Litwy? Nie ma na to odpowiedzi. Nikt tego nie wyjaśnia.
Mam też wrażenie, że na Zachodzie i w USA zmieniło się podejście do Białorusi. Na przykład generał Ben Hodges mówi tak: ”nie mam iluzji, kim jest Aleksander Łukaszenka, ale…”. Takie nastawienie obecne jest też w Polsce.
Niektórzy sądzą poza tym, że Aleksandra Łukaszenkę można odsunąć od Moskwy.
Łukaszenka od dawna kłoci się z Kremlem, ale wewnątrz kraju nie ma żadnych reform. Słyszałem, że według niego nie należy używać słowa ”reformy”, bo wskazywałoby ono na to, że coś było wcześniej źle. Dlatego lepiej używać słowa ”modernizacja”.
Owocem rozmów Białorusi i USA jest decyzja o powrocie ambasadorów do Mińska i do Waszyngtonu.
To akurat dobre posunięcie. Uważam, że im więcej ambasadorów i zagranicznych przedsięwzięć na Białorusi, tym lepiej. Na świecie powinny być dostępne informacje o Białorusi. Co zaś się tyczy dyplomacji – informacje od ambasadora szybciej docierają do prezydenta – niż od osób czasowo pełniących obowiązki. Pokonują mniej szczebli.
Pytanie jednak, jakie zadania wykonuje ambasador. Boję się, że w USA istnieje taka iluzja, że Aleksander Łukaszenka może uwolnić się od Moskwy. To olbrzymia pomyłka.
Co zatem Zachód ma robić? Teraz Zachód stara się rozmawiać z Białorusią, traktują to jako wsparcie dla jej niezależności.
Nie mówię, że trzeba podnieść ręce i poddać się Moskwie. Jednak mówienie, że Aleksander Łukaszenka to gwarant niepodległości – to pomyłka.
Te spotkania mają na względzie dobro Białorusi, nie tyle Łukaszenki.
A pomagają Łukaszence…. ? Łukaszenka oczekuje jednak od Zachodu tylko i wyłącznie pieniędzy. Ale pieniędzy nie ma, bo i Łukaszenka nie chce przeprowadzić reform.
Łukaszenka nie jest przestraszony tym, że Rosja może wchłonąć Białoruś?
Skąd możemy wiedzieć, co on myśli. W Polsce trudno pojąć, jak to jest, kiedy jeden człowiek decyduje o wszystkim. W Polsce jest parlament, inne instytucje. Na Białorusi one nie działają. O wszystkim decyduje jedna osoba.
Przypominam: dziś Łukaszenka oczekuje pieniędzy od Zachodu, ale ich nie dostaje. Z kolei takich pieniędzy ze Wschodu, jak były wcześniej, także nie ma. A Putin lubi sterować za pomocą pieniędzy.
Strach, bo nic nie wiadomo, tajemnica.
Z drugiej strony Łukaszenka i Putin nigdy nic nie mówią o treści swoich rozmów.
No tak. Ale kto wiedział o Krymie, zanim to się dokonało? Nie sądzę jednak, że będzie tak, iż rosyjskie czołgi będą wjeżdżać do Białorusi. Myślę, że proces aksamitnej okupacji będzie się pogłębiał.
Coś mogłoby pomóc Białorusi w tej sytuacji?
Nowe władze kierujące państwem.
Ale co mogłoby pomóc na początek w tej sytuacji, jaka jest?
Jasnej odpowiedzi nie ma w tej sytuacji, nie widzę tutaj rozwiązania. Jest droga do Europy, ale w poprzek leży kłoda. Póki ona leży - droga jest zatamowana.
Skąd taki obraz? Aleksander Łukaszenka kiedyś mówił o sobie, że mówią tam o jakichś gałęziach władzy… a ja jestem pniem. I teraz ten pień znajduje się w horyzontalnym położeniu na drodze Białorusi do Europy. To tragedia.
Ale każdy ma swój krzyż. Polakom też nikt nie dał za darmo niezależności.
Zagrożona jest niepodległość Białorusi?
Przy tym stopniu zależności od Rosji – jest zagrożona. Widzimy, jakie działania podejmuje ostatnio Rosja.
***
Z Romanem Jakowlewskim rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
WIDEO: PROTEST BLOGERÓW W MIŃSK