Bez wyraźnego rezultatu zakończyły się w Soczi ponad pięciogodzinne rozmowy prezydentów Rosji i Białorusi. Władimir Putin i Aleksander Łukaszenka oraz premierzy i najważniejsi ministrowie z obu rządów omawiali kwestię pogłębienia integracji. Po raz kolejny prezydenci mają się spotkać 20 grudnia w Petersburgu.
W Mińsku w czasie spotkania miały miejsce protesty przeciwko pogłębionej integracji z Rosją.
Minister rozwoju gospodarczego Rosji Maksim Oreszkin po rozmowach w Soczi powiedział, że stanowiska stron udało się zbliżyć, w tym również w kwestiach energetycznych. Dodał, ze od poniedziałku eksperci zaczną pracować nad wskazówkami, które otrzymali.
Prezydent Rosji na początku rozmów dyplomatycznie podziękował białoruskiemu przywódcy za to, że przybył do Rosji. - Mam nadzieję, że dalej będziemy robić wszystko, aby nasze narody i państwa czuły swoją bliskość - mówił Władimir Putin.
Prezydent Białorusi od razu dał do zrozumienia, po co przyjechał. - My o nic nie prosimy i na nic nie nalegamy. Chcemy jedynie równych praw. Więcej niczego nie trzeba - powiedział Aleksander Łukaszenka. Potem wyjaśnił, że białoruskie firmy powinny płacić tyle samo za ropę i gaz co rosyjskie, czyli tanio.
W niedzielę mija dwudziesta rocznica podpisania umowy o utworzeniu Państwa Związkowego Białorusi i Rosji. Wcześniej media informowały, że tego dnia może dojść do podpisania dokumentów służących pogłębieniu integracji. Eksperci obu państw omawiali 31 tak zwanych kart drogowych, mających służyć zbliżeniu Białorusi i Rosji.
"Targi będą się ciągnąć"
- Targi w sprawie pogłębionej integracji będą się ciągnąć dalej – ocenił białoruski analityk Alaksandr Kłaskouski
Sobotnie wielogodzinne rozmowy prezydentów Białorusi i Rosji ekspert określił jako "fiasko w Soczi”. To, że porozumienia nie osiągnięto i że "nie ma się czym pochwalić", potwierdza pośrednio fakt, że po ich zakończeniu prezydenci nie wygłosili żadnych oświadczeń dla mediów - uważa Kłaskouski.
- Ani gazu w cenie, którą (po drugiej stronie granicy-PAP) płaci obwód smoleński, ani pełnej rekompensaty za straty w sektorze naftowym, ani innych ustępstw, o które prosił Mińsk, na razie w pełnym wymiarze nie będzie – ocenił publicysta.
Według niego "zgrabny plan podpisania programu 8 grudnia, na dwudziestolecie umowy o państwie związkowym, upadł". Prezydenci po kilku godzinach rozmów w Soczi, według oświadczenia rosyjskiego ministra gospodarki, jedynie "zbliżyli stanowiska"; negocjacje mają być kontynuowane 20 grudnia w Petersburgu.
Jak wskazał analityk, Mińsk domaga się "równych warunków" integracji, jednak dla Moskwy w istocie oznaczałoby to wydatki, takie jak obniżenie cen gazu dla partnera czy milionowe rekompensaty za tzw. manewr podatkowy (podwyższający ceny rosyjskiej ropy). Za te koncesje Moskwa chce ustępstw politycznych.
Większość Białorusinów chce niezależności swego kraju od Rosji
Kilkugodzinne rozmowy
Rozmowy prezydentów trwały w sumie ponad pięć godzin. Mniej więcej tyle samo czasu ciągnęły się w sobotę w Mińsku protesty, których uczestnicy wypowiedzieli się przeciwko integracji, m.in. rozrywając na strzępy portrety rosyjskiego prezydenta. Uczestniczyło w nich ponad tysiąc osób, a kolejną demonstrację zapowiedziano na niedzielę. Protestujący utworzyli m.in. żywy łańcuch przeciwko integracji, nawiązujący do wcześniejszej inicjatywy w państwach bałtyckich.
Zorganizowano też marsz ulicami Mińska.
Opozycja i środowiska niezależne ostro krytykują zarówno sam plan pogłębiania integracji, jak i sposób jego realizacji. Szczególnie krytykowane jest to, że władze nie ujawniają treści dokumentów ani prowadzonych rozmów.
- Znamienne jest to, że milicja nie rozganiała akcji protestacyjnych, a wręcz zachowywała się elegancko – napisał Kłaskouski. Jak poinformowały niezależne media, w czasie protestu zatrzymano tylko jednego "prowokatora" - pijanego mężczyznę, który miał wykrzykiwać "Naprzód, Rosjo!".
- Mińsk nie zamierzał oddać swojej suwerenności. Bez tego Moskwa nie była gotowa utrzymać lub zwiększyć poziomu swojego wsparcia gospodarczego. W tej sytuacji podpisanie pustych stronic okazało się nikomu niepotrzebne – napisał na portalu Radia Swaboda inny komentator - publicysta Jury Drakachurst.
Według Kłaskouskiego, Mińsk jest w swojego rodzaju pułapce, bo prezydent Łukaszenka nie jest gotów do reform, a w obecnej sytuacji bez rosyjskiego wsparcia "białoruską gospodarkę zaczyna telepać jak narkomana bez działki".
W efekcie prowadzonej przez władze polityki, Białorusi brakuje dojrzałej klasy politycznej, silnej świadomości narodowej i skonsolidowanego społeczeństwa, które mogłyby stać się przeciwwagą dla integracyjnej presji.
Tymczasem, jak pisze ekspert, politycy w Moskwie "nawet szczególnie nie ukrywają, że po integracji gospodarczej zamierzają narzucić integrację polityczną, wraz z ponadnarodowymi instytucjami”.
PAP/IAR/agkm