Operator telewizji Biełsat Aleksander Barazienka został zwolniony po przesłuchaniu i po rewizji przeprowadzonej w jego mieszkaniu. Przeszukanie trwało 2,5 godziny. Po tym funkcjonariusze w cywilnych ubraniach zabrali dziennikarza na przesłuchanie w charakterze świadka na posterunek milicji.
Do Barazienki nie dopuszczono adwokata, ponieważ - jak powiedziano - dziennikarz był przesłuchiwany jako świadek. Musiał podpisać zobowiązanie do nierozpowszechniania informacji o przesłuchaniu.
Jak podawał wcześniej Biełsat, KGB rozpoczęło rewizję w mieszkaniu dziennikarza o godz. 6 rano. Skonfiskowano komputer, nośniki informacji (kasety, pendrive'y) i plakat z napisem "Gdzie mama Koli" (Kola to nieślubny syn prezydenta Łukaszenki).
"Po politykach kolej na dziennikarzy"
Jest to już kolejny dziennikarz Biełsatu, u którego przeprowadzono rewizję. Jak mówi szef informacji w rozmowie z portalem polskieradio.pl szef informacji Biełsatu Aleksiej Dzikawicki, śledczym nie chodzi już o to, by dowiedzieć się czegoś nowego o demonstracji 19 grudnia, lecz o zastraszenie dziennikarzy.
Świadek pobicia Niaklajeua
Barazienka został pobity 19 grudnia podczas demonstracji opozycji w Mińsku w wieczór wyborów prezydenckich. Kilka godzin przed aresztowaniem sam był świadkiem pobicia opozycyjnego kandydata Uładzimira Niaklajeua, dwukrotnie zniszczono mu wtedy sprzęt. Dziennikarz został na krótko zatrzymany 22 grudnia, jednak szybko go zwolniono.
Opozycyjny portal "Biełorusskij Partizan" podaje, że rewizje prowadzono też u innych fotografów i operatorów, którzy byli świadkami pobicia Niaklajeua.
KGB znów w Biełsacie
Jak przypomina Biełsat, jest to także kolejne przeszukanie w mieszkaniu współpracownika tej telewizji, która nadaje z Polski na Białoruś. 30 grudnia rewizję przeprowadzono u Kaciaryny Tkaczenki. Milicja poinformowała wówczas, że przeszukanie miało związek z faktem umieszczenia przez Biełsat swojego biura w mieszkaniu wynajmowanym od Alesia Michalewicza, innego z zatrzymanych byłych kandydatów na prezydenta. Znajduje się on na liście podejrzanych o organizację masowych niepokojów społecznych za udział w demonstracji w dniu wyborów.
Według przedstawiciela KGB istnieją przesłanki, świadczące, że dziennikarze Biełsatu również brali udział w organizacji masowych zamieszek. Według kodeksu karnego grozi za to kara od 5 do 15 lat więzienia. Wezwanie na przesłuchanie KGB otrzymał również inny współpracownik Biełsatu, Michał Jańczuk.
Jeszcze wcześniej KGB przeszukało dawne biuro Biełsatu.
Michał Jańczuk powiedział Polskiemu Radiu, że dziennikarze "Biełsatu" są cały czas nękani na Białorusi, gdyż nie mają oficjalnej akredytacji, ponieważ białoruskie władze dwukrotnie odmówiły jej wydania. "Biełsat" jest kanałem telewizji satelitarnej w języku białoruskim wchodzącym w skład Telewizji Polskiej. Na Białorusi współpracuje z nim kilkadziesiąt osób. Przekazuje niezależne informacje niedostepne w oficjalnych białoruskich mediach.
agkm, PAP/IAR/polskieradio.pl