Więcej informacji na temat Białorusi: Raport Białoruś
Według danych Biełstatu w domu po białorusku mówi zaledwie 5,8 procent mieszkańców stolicy, i tylko 23 procent wszystkich Białorusinów. Natomiast blisko półtora miliona mieszkańców stolicy Białorusi mówi w domu po rosyjsku.
Na temat tych wyników rozmawialiśmy z językoznawcą białoruskim, Wincukiem Wiaczorką. Ocenia on, że liczba osób mówiących po białorusku i mieszanym językiem jest w rzeczywistości nieco większa niż wynika z badania Biełstatu – to może być 30-40 procent populacji. Problem w tym, ze większość za język prestiżowy uznaje język rosyjski i do niego się przyznaje. – Przez dwieście lat wpajano społeczeństwu odwrotną piramidę prestiżu, jak mówią socjolingwiści. - To znaczy, że białoruski jest gdzieś na dole, a do kariery potrzebny jest język rosyjski –mówi językoznawca.
Język białoruski jest w jego ocenie zagrożony, bo nie ma białoruskich szkół, mediów, władza go dyskredytuje. Jego zdaniem taka postawa odzwierciedla mentalność prezydenta Białorusi: jako homo sovieticus chce pokazać Rosjanom, jak dobrze się ma u niego język rosyjski. Sam mówi z rozpoznawalnym przez Rosjan akcentem białoruskim, wschodniomohylewskim i nie potrafi się tego oduczyć.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Czy wyniki Biełstatu ocenia Pan jako wiarygodne?
Wincuk Wiaczorka: - Obecnie na Białorusi językiem prestiżowym jest rosyjski. Stąd część osób twierdzi z góry, że mówi po rosyjsku, choć faktycznie mówi gwarami, językiem fonetycznie mieszanym.
Trzeba zauważyć, że liczba osób, którzy rozmawiają po białorusku i uważają go za język ojczysty spadła o 15-20 procent w porównaniu w poprzednim spisem ludności sprzed 10 lat. Tak się raczej nie zdarza. Zachowania językowe są konserwatywne. W tak krótkim czasie, gdy nie zmieniło się nawet pokolenie, nie powinny zajść tak drastyczne zmiany. To świadczy o tym, że za rządów Łukaszenki język białoruski stał się nieprestiżowy, tak jak było to za caratu i komunistów.
W sytuacji dwujęzyczności języków pokrewnych, wzajemnie zrozumiałych, zawsze istnieją gwary przejściowe, taki pidgin miejski czy małych miasteczek. Jednak kiedy ludzie fonetycznie czy według składni mówią po białorusku, przyjezdni Rosjanie nie bardzo ich rozumieją. Co do słownictwa, to leksyka jest nasycona słowami rosyjskimi. I jak ten język traktować? Myślę, że to język białoruski. Taki człowiek zapytany w jakim języku mówi, wiedząc, że białoruski to język nieprestiżowy, żadnej kariery dla niego i dla dzieci nie niesie, odpowie: - Mówimy po rosyjsku. Albo w najlepszym przypadku: – To jest język mieszany.
Ile osób może mówić takim mieszanym językiem?
Baza języka jest białoruska. W odróżnieniu od Ukrainy Wschodniej nie mieliśmy nigdy żadnych "wysp", obszarów zasiedlonych przez Rosjan etnicznych. Była tylko infiltracja w samych miastach, częściowo za caratu, może w większym stopniu po II wojnie.
W sumie będzie to 30-40 procent populacji.To grupa, która nawet myląc słowa czy frazeologizmy białoruskie, jednak włada aktywnie językiem. Co do pasywnego zrozumienia, to blisko 100 procent, może 99 procent rozumie język białoruski. To nie problem.
Inna rzecz, że władza nie myśli kategoriami narodowymi, jest nastawiona wrogo do objawów prawdziwej świadomości narodowej, która zresztą tez jest kojarzona z wartościami demokratycznymi. Stąd efekt, taki procent odpowiedzi podczas spisu.
Prestiżowy rosyjski? Słyszałam, że to właśnie elity na Białorusi, białoruscy intelektualiści, artyści, mówią po białorusku.
Elitaryzacja języka białoruskiego literackiego (nie gwary) jest stosunkowo nowa. Literacki język białoruski, który można było usłyszeć w szkole, w telewizji (do czasów Łukaszenki), w radiu, rozmowy inteligencji, elit demokratycznych – to pojawiło się w ciągu ostatnich lat.
Jednak w ciągu dziesięcioleci, a nawet dwóch wieków – XIX i XX - wpajano w świadomość narodową, że białoruski jest mniej prestiżowy.
Teraz nie ma prawie na Białorusi białoruskich szkół. Nawet elitarne liceum białoruskie, które dawało bardzo dobre wykształcenie, które pozwalało absolwentom zdawać na wyższe uczelnie Białorusi i świata, zostało zamknięte. Na uniwersytetach oprócz nielicznych specjalizacji humanistycznych białoruskiego nie ma. Językiem obowiązującym jest rosyjski. Nie można dostać białoruskiego dyplomu uniwersyteckiego ani na prawie, ani na matematyce, ani na fizyce.
Białoruskiego nie ma w szkołach, na uczelniach, w mediach państwowych. Białoruska telewizja państwowa nadaje po rosyjsku?
Język rosyjski panuje w mediach państwowych. W mediach komercyjnych podobnie jak na Ukrainie dominuje format rosyjskiej muzyki popularnej. Nieliczne stacje komercyjne, które próbowały zwiększyć procent muzyki białoruskiej, zapraszać białoruskojęzycznych muzyków, były szykanowane, a nawet zamykane. Tak się stało z najpopularniejszą stacją Autoradio.
Czemu ma służyć taka polityka?
Mimo prześladowań, marginalizacji przez różne władze, język jednak przetrwał. Ciągle nowe pokolenia zwracają ku się ku językowi jako wartości, bez której niemożliwe jest przetrwanie narodu, fantastycznej tradycji, zachowania wiekowej mądrości.
To co się nie udało caratowi, chyba nie uda się Łukaszence. Jednak nie warto wierzyć jego zagrywkom z zachodem, to była taktyka, on pozostaje on homo sovieticus. Za czasów Borysa Jelcyna było to widoczne - myśli kategoriami pozostałymi po upadłym imperium. Swego czasu marzył o tronie moskiewskim. Wyplenienie języka i pamięci narodowej białoruskiej było sygnałem dla elit neoimperialnych po tamtej stronie Dniepru, że jest swój, bardziej rosyjski, niż sami Rosjanie, że językowi rosyjskiemu powodzi się lepiej niż w samej Rosji a przynajmniej w innej posowieckiej republice. To jego ulubiona teza.
Zupełnie szczerze mówił, że istnieją tylko dwa języki, którymi można powiedzieć ważne rzeczy na tematy filozoficzne i naukowe, to rosyjski i angielski. To świadczy o horyzontach tego człowieka i jego świadomości roli lidera narodu.
Ustępstwa władzy w sferze języka zdarzają się tylko dlatego, że społeczeństwo dojrzewa do samouświadomienia i nawet Łukaszenka musi się z tym liczyć.
Łukaszenka zna białoruski, potrafi mówić po białorusku, ale po prostu go nie używa?
Jako dziecko w swojej wiosce słyszał dialekt wchodniomohylewski, uczył się przynajmniej na początku w szkole białoruskojęzycznej. Dotychczas, mimo podejrzewam specjalnych zajęć, zachowuje akcent fonetyczny białoruski, bardzo dobrze słyszalny zwłaszcza przez Rosjan, tzn. twarde „cz”, a nie miękkie rosyjskie „c”. I tak dalej.
Jego zachowanie językowe jest motywowane tylko i wyłącznie podyktowane myślenie homo sowieticus i jego wizjami politycznymi.
Wspomniał pan, że język białoruski przetrwał trudne czasy. Ale został wyparty z edukacji, z mediów, nie jest zagrożony?
Oczywiście zagrożenie istnieje. Według instytucji międzynarodowych, zajmujących się problemem przetrwania języków, jeśli mniej niż trzecia lub czwarta część pierwszoklasistów nie uczy się języka ojczystego, on może zniknąć.
Zwracając uwagę na zanikanie wsi, na której kultywowane były gwary białoruskie, to nawet od babci, dziadków nie można już nauczyć się białoruskiego. Nie mówiąc już o zrusyfikowanych rodzicach. Sytuacja staje się z każdym dniem coraz groźniejsza dla języka. Winę za to ponoszą obecni przywódcy Białorusi.
Na wsi i w mniejszych miastach językiem pierwszego kontaktu bez wątpienia częściej bywa język białoruski. W większych miastach, raczej rosyjski. Ja zawsze i wszędzie mówię po białorusku.
Chciałabym zapytać o dialekty języka białoruskiego. Czy są bardzo zróżnicowane?
Są grupy dialektów, od północnowschodnich, przez centralne, południowo-zachodnie i Polesia. Jednak różnice między nimi nie są aż tak drastyczne, jak miedzy dialektami niemieckimi czy chińskimi, gdy ludzie się nie rozumieją. Pod tym względem przestrzeń białoruska jest bardzo homogeniczna, Fachowiec może rozpoznać skąd pochodzi nosiciel gwary. Ale zwykłym ludziom nie przysparza to problemu.
W dodatku bez większych problemów rozumiemy i rosyjski i ukraiński, polski w wielu przypadkach. Posługiwanie się językiem białoruskim ułatwia komunikację ze wszystkimi sąsiadami - Słowianami.
Dla wielu osób zanikanie języka to problem, z którego zdają sobie sprawę od lat. Czy są jakieś inicjatywy, pomysły, jak to zmienić?
Fala odrodzenia narodowo-demokratycznego rozpoczęła się jeszcze na początku lat 80-tych, za ZSRR, jej bardzo ważnym składnikiem było odrodzenie językowe. To obejmowało tworzenie terminologii w różnych sferach – od nauki do zarządzania czy prawa.
Była kampania tworzenia szkół białoruskich. Sam w takiej uczestniczyłem w 1983 roku i udało się nam. W 1984 roku została otwarta szkoła białoruskojęzyczna w Mińsku.
Za Łukaszenki to kampania o przedszkola, czy najnowsza o wydawanie prawa jazdy. Już zaczęli je wydawać, bo kierowcy się zorganizowali i to wymogli. Jest mnóstwo kursów, szkół, liceum praktycznie podziemnych, gdzie się wykłada historię, kulturę i tradycje narodowe.
W latach 20-tych utworzono dziesiątki dość wyczerpujących słowników terminologicznych z głównych gałęzi wiedzy – anatomia, mechanika, inżynieria i tak dalej. Potem nastąpiła rusyfikacja stalinowsko-breżniewowska. W latach 80-tych przyszło odrodzenie i sam uczestniczyłem w ponownym układaniu terminologii matematycznej, chemicznej i fizycznej. Udało się wcielić w życie wiele słowników obowiązkowych dla uniwersytetów.
Teraz poza państwem uczestniczę w opracowaniu terminologii komputerowej dla białoruskiej wersji Windows, którą zamierzamy zaproponować Microsoftowi. Tworzy to grupa entuzjastów, programistów, którzy zapraszają do współpracy językoznawców. Pracują jako wolontariusze dla idei. Chcą zagwarantować językowi przyszłość w najważniejszej teraz sferze, elektronice. To dziesiątki tysięcy terminów, potrwa to zapewnie około półtora roku. Jednak prace posuwają się szybko do przodu.
Z Wincukiem Wiaczorką, białoruskim językoznawcą, politykiem, rozmawiała Agnieszka Kamińska, polskieradio.pl