Wiele osób na łamach prasy i w Internecie wyrażało obawy, że Aleksander Łukaszenka może wykorzystać zamach, żeby nasilić represje wobec opozycji. Władze zdecydowały się niektórych za takie opinie upomnieć.
- Walery Kostka wyjaśniał, że poproszono go żeby się mniej wypowiadać na ten temat – mówi Aleś Karnijenka. – A przyznał tylko tyle, że zgadza się z tym, że służby specjalne na Białorusi przez 17 lat zajmują się polityką, przesłuchują politycznych oponentów władzy i nie mają czasu aby zadbać o bezpieczeństwo narodowe. Przez te lata władza mówiła: macie bezpieczeństwo, nie macie demokracji, macie stabilizację, nie macie wolności słowa. Teraz to się zmieniło.
Media oficjalne i dziennikarze reżimowej telewizji i prasy przy okazji zamachu próbowali krytykować opozycję, czasami winiąc ją za „atmosferę” w kraju. - Padło już wiele zdań tego rodzaju, że opozycja doprowadziła do atmosfery nienawiści, i że tam trzeba szukać – mówi nasz rozmówca.
W ocenie Alesia Karnijenki, władza chce wykorzystać zamach, żeby zamknąć swoim przeciwnikom usta. Podobnie myśli wielu innych opozycjonistów. A ich obawy potwierdzały niestety artykuły w rządowej prasie i groźby Prokuratora Generalnego Białorusi, który stwierdził, że na forach pojawiły się niedopuszczalne komentarze dyskredytujące Białoruś. Ryhor Wasilewicz poinformował, że niektórzy autorzy tekstów zostaną wezwani na przesłuchania "w związku z prowadzonym postępowaniem karnym".
Aleś Karnijenka zauważa też, że przez ostatnie dni doszło do dużej mobilizacji elektoratu Aleksandra Łukaszenki. Wcześniej głównym tematem rozmów był brak cukru, wzrost cen, brak walut w kantorach. - Wypowiedzi na temat władzy były bardzo ostre, w kolejkach, w środkach komunikacji miejskiej. Jednak już we wtorek ludzie, którzy wspierają władze reagowali bardzo ostro na pytanie, jak doszło do zamachu, kto jest winny, czy nie powinni ponieść odpowiedzialności szefowie służb specjalnych i milicja – zauważa nasz rozmówca.
Miliony odcisków palców
Zamach w metrze przypomniał wszystkim o innym tragicznym wydarzeniu – o zamachu w Mińsku z 2008 roku. Sprawców nie wykryto przez trzy lata – teraz śledczy twierdzą, że sprawcą był ten sam człowiek, który podłożył bombę 11 kwietnia pod ławką na peronie stacji Kastrycznickaja-Oktiabrskaja. Do tej pory sprawcy nie wykryto, ale zebrano za to miliony odcisków palców. Do Alesia Karnijenki telefon w tej sprawie był jeszcze w piątek 8 kwietnia, przed zamachem. Powiedziano mu, że w jego rejonie w Mińsku tylko garstka osób nie oddała jeszcze swoich odcisków palców. – Akcja dotknęła prawie wszystkich mężczyzn w tym kraju. Osób, które jeszcze nie oddały odcisków palców jest niewiele. I co to dało. Takich akcji nie było w innych krajach, które mają znacznie poważniejsze problemy – zauważa dziennikarz.
Dodaje, że nikt z wysokich rangą urzędników milicji, służb specjalnych nie zrezygnował ze stanowiska - sekretarz rady bezpieczeństwa, stracił posadę, ale dostał później inną, też ważną.
Z Alesiem Karnijenką, współpracownikiem Biełsatu, rozmawiała Agnieszka Kamińska, polskieradio.pl i Raport Białoruś (Agnieszka Marcela Kamińska)
WIDEO: