Sąd w Mińsku skazał na karę pozbawienia wolności od 3 do 4 lat pięć osób. To Dmitrij Drozd, Aleś Kirkiewicz, Pawieł Winahradau, Andrej Pratasienka i Uładzimir Chamiczenka. Są to ludzie szerzej nie znani ze swojej wcześniejszej działalności opozycyjnej.
Cztery lata kolonii karnej o zaostrzonym reżimie otrzymali: Kirkiewicz, działacz opozycyjnej organizacji Młody Front oraz Winahradau z opozycyjnej kampanii "Mów Prawdę!". Obaj nie przyznali się do udziału w masowych zamieszkach.
Drozd, działacz opozycyjnego ruchu "Europejska Białoruś", który również nie przyznał się do winy, został skazany na trzy lata kolonii karnej o zaostrzonym reżimie. Takie same wyroki otrzymali bezpartyjny Andrej Pratasenia, który całkowicie przyznał się do winy, oraz bezrobotny Uładzimir Chamiczenka. Tego ostatniego skierowano ponadto na przymusowe leczenie dla alkoholików.
Chamiczenka, który przyznał się częściowo do winy w czasie procesu, był przedmiotem swoistego dochodzenia na opozycyjnych stronach internetowych. Zdjęcia z demonstracji uchwyciły bowiem gest, gdy przykładał rękę do głowy, jakby mówił do słuchawki, dlatego zastanawiano się, czy nie był prowokatorem. Sugerowano też, że mógł być wykorzystany, bo osoby, które spotkały go w areszcie, oceniały go jako nie całkiem zrównoważonego. Sam Chamiczenka na procesie mówił, że podczas demonstracji był pijany i znalazł się na niej przypadkiem.
W związku z powyborczymi protestami oskarżono na Białorusi łącznie 45 osób. Do tej pory zapadło dziewięć wyroków, w większości - po 3-4 lata więzienia. Nikogo nie uniewinniono.
Jako masowe zamieszki władze białoruskie kwalifikują wydarzenia z wieczora 19 grudnia w Mińsku.
PAP, IAR, agkm