Ministerstwo Informacji wysłało wcześniej trzy ostrzeżenie do redakcji „Naszej Niwy”, co według białoruskiego prawa uprawnia je do wystąpienia do sądu gospodarczego o zamknięcie tytułu prasowego.
Tak właśnie się stało w przypadku „Naszej Niwy”. Teraz jednak resort nagle zmienił zdanie, ku radości wszystkich zatrudnionych i czytelników.
- To rzadki przypadek, gdy zwyciężył zdrowy rozsądek – ocenia na łamach gazety redaktor naczelny „Naszej Niwy”, Andriej Skurko. – Myślę, że tej niespodzianki nie byłoby, gdyby nie interwencje czytelników. Pisali listy do resortu informacji, wnosząc żeby gazety nie zamykać. Może władze przyjrzały się sytuacji i zdecydowały się nas nie zamykać – zaznaczył. Przypuszcza jednak, że „Nasza Niwa” zostanie jeszcze ukarana. – Tak po prostu, bez kary nam nie odpuszczą – ocenił Skurko.
Według lidera partii BNF Aleksieja Janukiewicza, decyzja sądu mogła być motywowana politycznie. – Władze zdecydowały, że nie będą pogarszać sytuacji, uznając, że w najbliższej przyszłości będą szukać możliwości odnowienia dialogu z zachodem – powiedział.
To jeszcze nie koniec sądowej batalii „Naszej Niwy”. Gazeta zaskarżyła bowiem trzecie ostrzeżenie od resortu, pochodzące z kwietnia. Będzie ono rozpatrywane 14 kwietnia.
13 lipca odbędzie się rozprawa w sprawie również zagrożonego zamknięciem dziennika "Narodnaja Wola".
Gazety „Nasza Niwa” i „Narodnaja Wola” miały już wcześniej problemy z władzami białoruskimi, w latach 2005-2008 nie mogły korzystać z usług państwowych dystrybutorów (czyli w praktyce mających monopol na Białorusi), Biełsojuzdruku i Biełpoczty.
agkm, nn. by, pap