Może odbywać się to dzięki dokumentom, jakie KGB odebrało polskim dyplomatom na Białorusi, w Brześciu. Miały zostać spalone, poza naszą placówką konsularną, lecz część z nich prawdopodobnie przetrwała. Istnieje też możliwość, że szpiedzy włamali się do poczty elektronicznej pracowników ambasady.
Mechanizm, który stosuje białoruskie KGB to produkcja fałszywek, które miesza się później "w zestawie" z papierami zdobytymi z polskiego konsulatu. Ten zabieg ma uwiarygodnić kłamliwe treści.
Na przykład w marcu wypuszczono fałszywki o finansowaniu opozycji białoruskiej, a teraz sfabrykowane dokumenty mają obciążyć Andrzeja Poczobuta - pisze "Gazeta Wyborcza". A do tego dołączono kilkadziesiąt stron sprawozdania finansowego ambasady RP w Mińsku, stare wnioski wizowe, materiały na temat stypendiów dla Polaków z Białorusi i szkolenia prowadzonego w Mińsku przez "Solidarność". Te kopie prawdziwych dokumentów mają uwiarygodniać fałszywki.
- Polska jest dla Białorusi głównym wrogiem. Białoruskie służby prowadzą tu szeroko zakrojoną działalność, głównie przeciwko opozycjonistom, którzy znaleźli u nas schronienie - mówi gazecie oficer ABW.
W 2009 r. "Gazeta" (współautorem tekstu był Andrzej Poczobut) ujawniła, że KGB w Grodnie uzyskało z Polski dane na temat tysięcy drobnych handlarzy, którzy kupując u nas towary, dostali zwrot VAT-u. Materiały wykorzystywano do szantażowania handlarzy karami finansowymi. Zdaniem informatorów gazety, mogli być potem pozyskiwani do współpracy.
agkm, PAP, Gazeta Wyborcza