Pimienau został zatrzymany w piątek przez polskie służby graniczne. Figurował w bazie danych - policyjnej i Straży Granicznej - jako osoba do zatrzymania.
Według białoruskiej prokuratury, mężczyzna jest podejrzany o to, że 4 listopada 2000 roku w Witebsku, "będąc pod wpływem alkoholu pobił i skopał dwóch mężczyzn, w jednym przypadku miał nóż w ręku". Na Białorusi grozi mu za to do 7 lat więzienia.
Czyn się przedawnił
Prokurator Anna Pich z Prokuratury Okręgowej w Przemyślu po przesłuchaniu mężczyzny zdecydowała o jego zwolnieniu. Po północy policja odwiozła Źmiciera Pimienau do hotelu.
Przemyska prokuratura doszła do wniosku, że czyn według polskiego prawa uległ przedawnieniu dlatego nie zastosowała wobec Białorusina żadnych środków zapobiegawczych.
Według białoruskiego Radio Swaboda, Źmicier Pimienau kilka lat temu otrzymał azyl polityczny w Belgii. Wraz żoną jechał na Ukrainę w sprawach rodzinnych. Służby belgijskie zapewniły rodzinę Pimienaua przed jego wyjazdem na Ukrainę, że z dokumentami, które posiada - legitymuje się tzw. paszportem genewskim - nie powinien być zatrzymany na granicy Unii Europejskiej.
Ekstradycja w toku
Natomiast postepowanie ekstradycyjne toczy się nadal, prokuratura czeka teraz na oryginał wniosku eskstradycyjnego i inne materiały.
- To ministerstwo sprawiedliwości zadecyduje, czy zostanie wydany na Białoruś. Mężczyzna zadeklarował, że będzie stawiał się na każde przesłuchanie w procesie ekstradycyjnym - dodała prokurator Anna Pich. - Pimienau jest wolnym człowiekiem, zobowiązał się do stawiennictwa na wezwanie, podał adres do doręczeń - podkreśliła.
"W Polsce potraktowano mnie z chrześcijańską milością"
Po zwolnieniu Pimienau opisał swoje wrażenia z przebiegu zatrzymania: "Takiego chrześcijańskiego szacunku, miłości, nie mógłbym sobie nigdy wyobrazić. Ludzie, którzy podejmowali tę decyzję, odnosili się z takim szacunkiem do człowieka, którego poszukuje Interpol. Najpierw mówili, że trzeba coś wyjaśnić w sprawie paszportu, potem powiedzieli, że ponieważ jestem poszukiwany, są zmuszeni oddać mnie w ręce policji" - mówił białoruskiemu Radiu Swaboda.
Dodał, że w polskiej prokuraturze był "był przyjemnie zaskoczony" po tym, co widział "w Europie, w Białorusi i Rosji". Pimienau po zwolnieniu zapowiedział, że pojedzie do Warszawy, a potem wróci do Belgii, gdzie mieszka na stałe.
Pimienau jest członkiem opozycyjnej Partii Konserwatywno-Chrześcijańskiej Białoruski Front Narodowy (PKCh-BNF). Opuścił Białoruś w 2000 roku. Władze Białorusi wszczęły sprawę karną przeciwko niemu o wandalizm i w 2009 roku ogłoszenie o tym, że jest poszukiwany, pojawiło się na stronie internetowej Interpolu. Pimienau mówił wówczas, że odpowiedzialni za poszukiwania dobrze wiedzą, że jest to sprawa polityczna i "po przyjacielsku" radzili mu nie wyjeżdżać bez potrzeby z Belgii.
PAP/IAR, wit