Niezależni eksperci ostrzegają tymczasem, że wzrost płac nie idzie w parze z wydajnością pracy, a to jest niebezpieczne dla gospodarki. Wzrost płac był jednym z przyczyn kryzysu finansowego na Białorusi w 2011 roku.
W kwietniu zarobki wzrosły w porównaniu z marcem o około 4 procenty. Tygodnik "Nasza Niwa", który napisał o tej sprawie, określił to jako ”rekord płacowy”. ”Tak dużo Białorusini jeszcze nigdy nie zarabiali” - zauważył autor komentarza w tej gazecie.
Tymczasem Ihar Czerniakou, szef Republikańskiej Konfederacji Przedsiębiorczości ostrzega, że płace rosną szybciej niż wydajność pracy, produkcja przemysłowa spada i zwiększają się zapasy gotowych wyrobów.
Inni eksperci zwracają uwagę na to, że sytuacja gospodarcza Białorusi będzie uzależniona od relacji z Rosją, a zwłaszcza od tego, ile udzieli kredytów. Wcześniej mińskie media poinformowały, że Rosja sprzedając Białorusi tanią ropę i gaz wspomogła ten kraj w zeszłym roku sumą 10 miliardów dolarów.
"70 proc. gospodarki to sektor państwowy"
Analityk Centrum Badawczego Instytutu Prywatyzacji i Zarządzania Dźmitry Kruk przypomniał, że jednym z powodów jest administracyjne podnoszenie zarobków w sektorze budżetowym, aby spełnić zadanie ich wzrostu do 500 dol. Obietnicę taką złożył Aleksander Łukaszenka w maju 2012 r. - Teraz wzrost wynagrodzeń stopniowo się spowalnia i przypuszczalnie wróci znów mniej więcej do poziomu odpowiadającemu wzrostowi wydajności - dodał Kruk.
Zaznaczył, że spełnienie polecenia władz co do wzrostu wygrodzeń ułatwia to, że 70 proc. gospodarki stanowi sektor państwowy. - Oczywiście trzeba zdobyć środki na te podwyżki, co oznacza, że na przykład będzie rosnąć zadłużenie zagraniczne - wyjaśnił ekspert.
Dźmitry Kruk dodał, że wzrost na Białorusi nie jest stabilny. - Dziwne jest to, dzięki czemu rośnie białoruska gospodarka, która jest niezupełnie rynkowa i charakteryzuje się wysokim odsetkiem subsydiowanego sektora państwowego. W ostatnich latach rosła ona w znacznym stopniu dzięki wzrostowi zadłużenia zagranicznego.(…) Dlatego trudno mówić o stabilności tego wzrostu. Już widzimy, że się spowolnił - podkreślił.
Zaznaczył, że innym przypadkiem jest szybki wzrost wynagrodzeń po kryzysie z 2011 r., kiedy to inflacja roczna wyniosła 108,7 proc., a władze zmuszone były przeprowadzić znaczące dewaluacje, które obniżyły kurs rubla o 187,3 proc. w skali roku. Jak podkreślił, do tego wzrostu zarobków przyczyniły się dwa czynniki.
- Gdy nasze dochody w dolarach bardzo spadły po dewaluacji białoruskiego rubla w 2011 r., znacznie wzrosła różnica w dochodach między Białorusią i Rosją i przez to zwiększyła się emigracja siły roboczej. Trudno to potwierdzić konkretnymi liczbami, gdyż niestety wyniki badań dotyczące siły roboczej nie są na Białorusi publikowane, ale rozmaite publikacje w mediach świadczą o tym, że emigracja ta bardzo wzrosła, co od razu odbiło się na rynku pracy poprzez istotny deficyt określonych specjalności. Nawet prywatny biznes zaczął wówczas podnosić pensje, by zmniejszyć różnicę między wynagrodzeniami u nas i w Rosji - zaznaczył.
Według oficjalnych danych w 2012 r. średnia pensja na Białorusi sięgnęła zaledwie 447 dol. - prawie dwukrotnie mniej niż w Rosji, gdzie wyniosła 859 dol.
PAP/IAR/agkm
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś