Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany, wiceprzewodniczący EURONEST-u (Zgromadzenia Parlamentarnego Partnerstwa Wschodniego) jest zaniepokojony brakiem rozstrzygnięć w sprawie uwolnienia Julii Tymoszenko. To jeden z warunków podpisania umowy stowarzyszeniowej Kijowa z Unią Europejską. - Zwlekanie do ostatniej chwili w żaden sposób nie daje się wytłumaczyć. Wprowadza element suspensu i zagraża całemu procesowi, który w ostatniej chwili może się wykoleić – powiedział poseł portalowi PolskieRadio.pl. Skrytykował brak efektów misji Parlamentu Europejskiego, prowadzonej przez Aleksandra Kwaśniewskiego i Pata Coxa.
Eurodeputowany podkreśla, że należy spodziewać się kolejnych nacisków Rosji na państwa Partnerstwa Wschodniego. Rosja rozpętała wcześniej wobec Ukrainy krótkotrwałą wojnę handlową, teraz grozi jej dalszymi kłopotami, w tym rozwiązaniem umowy o wolnym handlu i utrudnieniami celnymi. Władimir Putin chce bowiem, by Ukraina i inne kraje Partnerstwa Wschodniego weszły w skład jego projektu integracyjnego – Unii Celnej. - Ukraina na razie opiera się takim groźbom, oby tylko w tym wytrwała. Presja jednak narasta i od strony ukraińskiej można usłyszeć, że spodziewa się jeszcze wszystkiego najgorszego do czasu szczytu w Wilnie – mówi poseł.
Presji Kremla, poddawane są także inne kraje, w tym Mołdawia, zapewne Gruzja. Mają one w listopadzie na szczycie w Wilnie parafować umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską.
Armenia również miała parafować umowę z Unią Europejską, do ostatniego momentu prowadziła negocjacje. Nagle wykonała zwrot o 180 stopni i stwierdziła, że przystępuje do Unii Celnej. - Przekonanie po stronie UE jest takie, że została poddana bardzo silnej presji rosyjskiej, jeśli chodzi o jej terytorium, o gwarancje bezpieczeństwa dla jej granicy, o bezpieczeństwo energetyczne – mówi poseł.
Czy są gwarancje, że pozostałe kraje Unii Europejskiej nie ulegną takiej presji? Eurodeputowany odpowiada, że działania Rosji spotykają się ze sprzeciwem Brukseli, Unia wspiera państwa Partnerstwa Wschodniego, ale i tak zapewne czeka je cena za wolny wybór.
Z presją rosyjską walczy Mołdawia, Ukraina spodziewa się jej jeszcze przed wileńskim szczytem w listopadzie. Saryusz-Wolski żywi też obawy w sprawie dalszego losu Gruzji – przypuszcza, że obóz proeuropejski Micheila Saakaszwilego może zostać zmarginalizowany, a do głosu dojdzie opozycja prorosyjska.
Przeczytaj pierwszą część rozmowy z posłem Jackiem Saryusz-Wolskim. Wkrótce część druga, poświęcona m.in. Białorusi:
***
PolskieRadio.pl: Jakie jest prawdopodobieństwo, że zostaną spełnione deklarowane cele szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, w tym podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą?
Eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski, wiceprzewodniczący EURONEST (Zgromadzenia Parlamentarnego Partnerstwa Wschodniego):
Pewności nie ma. Jeśli wierzyć zapewnieniom, prawdopodobieństwo podpisania tej umowy rośnie. Nadal szanse są pół na pół, 50 procent na 50 procent.
Ukraina powinna powinna skończyć z tak zwaną wybiórczą sprawiedliwością, czyli uwolnić Julię Tymoszenko. Nie chodzi tylko o nią – ale o to, by nigdy więcej na Ukrainie, która miałaby dokonać europejskiego wyboru, nie wsadzano do więzienia oponentów politycznych. To narusza fundamenty demokracji. Inne wymagania to zmiana systemu sądowniczego i wyborczego, co jest w toku i to jest pozytywny sygnał. Natomiast w sprawie Tymoszenko, rozstrzygnięć nie ma. Mamy słowa, nie mamy działań. Bez działań nic się nie zmieni na lepsze.
Z czego wynika taki impas? Misja Parlamentu Europejskiego w Kijowie została przedłużona po raz kolejny.
Misja działa w Kijowie od przeszło roku i do dzisiaj nie przyniosła żadnych efektów. Momentami mam wrażenie, że bardziej służy tworzeniu alibi dla nicnierobienia w tej sprawie przez prezydenta Wiktora Janukowycza, niż posuwa sprawę do przodu. Zwlekanie do ostatniej chwili z uwolnieniem Julii Tymoszenko w żaden sposób nie daje się wytłumaczyć. Wprowadza element suspensu i zagraża całemu procesowi, który w ostatniej chwili może się wykoleić. Trzymajmy kciuki za to, że skutek będzie pozytywny.
Nic w tej chwili nie jest pewne, bowiem sygnały, które płyną z Ukrainy, są sprzeczne. Prezydent Wiktor Janukowycz raz mówi, że znajdzie rozwiązanie, a innym razem mówi, że nie może. Dlatego oceniam, że prawdopodobieństwo podpisania umowy jest pół na pół.
Z czego wynika taka postawa?
Prezydent Janukowycz obawia się swojego konkurenta politycznego, charyzmatycznej przywódczyni pomarańczowej rewolucji, Julii Tymoszenko.
Rosja zaczęła ofensywę polityczną i gospodarczą przeciwko państwom, które zamierzają zbliżyć się do Unii Europejskiej. Była wojna handlowa z Ukrainą, są groźby, że Rosja zerwie swoją umowę o wolnym handlu. Czy Ukraina jest w stanie puścić mimo uszu tego rodzaju presję?
Na razie jej się to udaje. Krótkotrwałe embargo było bardzo silnym sygnałem politycznym, że Rosja może wyrządzić Ukrainie wiele szkód gospodarczych, jeśli tylko zechce. Był to sygnał nie tylko do Ukrainy, ale do wszystkich pozostałych krajów. Mimo że embargo zniesiono po jakimś czasie, miecz Damoklesa nadal wisi nad Ukrainą. Jest też zapowiedź, że po ewentualnym stowarzyszeniu Ukrainy z Unią Europejską, któremu się sprzeciwia Rosja, zostaną wprowadzone dodatkowe bariery celne. Sprawa jest poważna.
Ukraina na razie opiera się takim groźbom, oby tylko w tym wytrwała. Presja jednak narasta i od strony ukraińskiej można usłyszeć, że spodziewa się jeszcze wszystkiego najgorszego do czasu szczytu w Wilnie.
Jakie są sygnały, jakie mogą się pojawić naciski?
Te naciski mogą mieć charakter ekonomiczny, w pewnym momencie mogą zacząć szkodzić samej Rosji. Szkodzenie handlowi między Ukrainą a Rosją również będzie szkodziło rosyjskiej gospodarce. Jak długo i w jakim zakresie może to potrwać, to odrębne pytanie. Rosja ma pewien zapas pieniędzy, żeby pozwolić na taką politykę, Ukraina nie. Siły tu nie są wyrównane. Dochodzi do tego presja polityczna i polityczno-ekonomiczna, choćby utrudnianie ruchu granicznego, sprawy wizowe, rozstrzygnięcia prawne, które będą zamykały rosyjski rynek pracy. Rosja może utrudniać pracę Ukraińcom na rynku rosyjskim, jest ich prawie 2,5 miliona. Niebezpiecznym miejscem starcia się interesów rosyjskich i ukraińskich jest Krym, gdzie mogą ewentualnie wystąpić jakieś niespodziewane sytuacje z pogranicza prowokacji politycznej. Zagrożeniem jest to, że Julia Tymoszenko przebywa ciągle w więzieniu.
Czy znane są powody dla których Armenia zdecydowała się przystąpić do Unii Celnej? Do ostatniego momentu prowadziła negocjacje o parafowaniu umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Nagle z dnia na dzień oświadczyła, że przystępuje do Unii Celnej.
Armenia oświadczyła, że dokonuje wolnego wyboru, bez presji. Przekonanie po stronie UE jest takie, że została poddana bardzo silnej presji rosyjskiej, jeśli chodzi o jej terytorium, o gwarancje bezpieczeństwa dla jej granicy z Turcją i z Azerbejdżanem. Tam tlą się konflikty. Ambasador Armenii w Parlamencie Europejskim mówił ostatnio o tym, że decyzja została podjęta na gruncie bezpieczeństwa energetycznego. To mogło być zagrożenie związane z dostawami gazu i prądu z Rosji.
Czy przykład Armenii nie sugeruje, że są pewne argumenty, grożące na przykład destabilizacją ekonomiczną kraju, którym państwa Partnerstwa Wschodniego bez pomocy z zewnątrz nie mogą im się przeciwstawić?
Presja dotyczy wszystkich. Różne kraje są w różnym stopniu na nią podatne. Są wśród nich duże organizmy państwowe i gospodarcze, bardziej odporne, jak Ukraina. Są i takie, jak Armenia i Mołdawia, bardziej podatne. Na to nakłada się jednak jeszcze determinacja rządzących i elit politycznych. W przypadku Armenii uległy one tej presji, w przypadku Mołdawii nie ulegają.
Unia Europejska stara się pomagać. Otworzyła na przykład swój rynek bez ograniczeń na wino mołdawskie, bo zostało ono wcześniej zablokowane przez Rosję. Budowany jest na mocy decyzji UE rurociąg dostarczający z terytorium Rumunii gaz do Mołdawii. Jest możliwość dostarczania gazu z terytorium UE na Ukrainę.
Można podejmować różnego rodzaju działania. Czy będą one w wystarczającym stopniu kompensowały zagrożenie? Pewnie nie. To owe kraje muszą dokonać wyboru. UE musi wesprzeć je maksymalnie, ale będą musiały pogodzić się z ceną za wolny wybór.
Można odnieść wrażenie, że nie słychać zdecydowanego sprzeciwu państw członkowskich i UE wobec tych niestandardowych kroków Rosji względem państw, które zamierzają zbliżyć się do Unii.
Nie zgadzam się. Nie było do tej pory tak stanowczego dokumentu w tej materii, jak rezolucja Parlamentu Europejskiego przyjęta niemal jednogłośnie 12 września. Były wypowiedzi o niedopuszczalności obecnej sytuacji i potępienie działań władz Rosji ze strony władz wykonawczych Unii Europejskiej. Reakcja jest adekwatna. To czego brakuje, a o co wnioskuję w moim wniosku do Komisji Europejskiej, to odpowiednie działania wobec Rosji, w dziedzinie energii, wiz, handlu. Nie chciałbym użyć słowa ”retorsje”. Wobec krajów Partnerstwa Wschodniego zastosować działania pozytywne i wspierające, w dziedzinie energetyki, handlu, wiz.
Nie słychać dużych aktorów unijnych, takich jak Niemcy, Francja. Te działania, które podejmuje Rosja, mają olbrzymie znaczenie dla przyszłości państw Partnerstwa Wschodniego, a można odnieść wrażenie, że wszyscy zamilkli.
To mylne wrażenie. Zasada polityki zagranicznej UE jest taka, że jeśli nie ma zgody, to wówczas każdy kraj mówi własnym głosem. Tak często bywa. Jeśli jest zgoda, w imieniu UE mówi jeden głos, Bruksela. Wszyscy zgadzają się, że działania Rosji są niedopuszczalne i UE domaga się, by Rosja ich zaprzestała. Unia również usiłuje pomóc solidarnie krajom, które starają się o zbliżenie z Unią Europejską.
Jaki oddźwięk ten problem polityczny z relacjach Rosją znajduje wśród ogółu państw UE? Można tu zauważyć silną rolę Polski, która inicjuje wiele działań. Czy to wynika z tego, że inne państwa trudno przekonać do współpracy w tym zakresie?
UE jest teraz zajęta bardziej własnym kryzysem (ekonomicznym), a także dramatyczną sytuacją w Syrii. Partnerstwo Wschodnie jest tematem numer trzy. Druga rzecz – im dalej od wschodniej granicy UE, tym emocje związane z tą sprawą są mniejsze. W sposób naturalny, Francja bardziej zajmuje się sytuacją w Afryce, krajach arabskich. My, Polacy, Litwini, Węgrzy, Czesi, Słowacy, zajmujemy się w imieniu UE tym, co jest na wschodzie.
Tamte kraje może mniej na ten temat mówią, ale wiedzą, że stanowisko jest wypracowane. Podpisały się pod nim i nie czują potrzeby, aby się angażować, bo robią to za nich instytucje europejskie i niektóre państwa członkowskie, takie jak Polska czy Litwa.
Chciałabym zapytać jeszcze o perspektywy dla Mołdawii i dla Gruzji. W Gruzji niedługo kończy się kadencja prezydenta Micheila Saakaszwilego. Pozostanie rząd premiera Bidziny Iwaniszwilego, będą wybory prezydenckie.
O ile obóz Saakaszwilego proeuropejski i promodernizacyjny wybroni się i utrzyma się proeuropejskie nastawienie gruzińskiego społeczeństwa, to scenariusz europejski Gruzji się ziści. Jeżeli nastąpi destrukcja proeuropejskiego obozu Saakaszwilego – a sądzę, że taka może być intencja premiera Iwaniszwilego - i rolę opozycji przejmie obóz, który jest antyeuropejski i prorosyjski, a potem nastąpi zmiana nastawienia społecznego poprzez przejęcie mediów, to Gruzja może przestawić zwrotnicę, zmienić kurs i podążyć drogą Armenii, czyli zrezygnować ze stowarzyszenia z Unią Europejską i wstąpić do Unii Celnej z Rosją.
***
Rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal Polskiego Radia (polskieradio.pl)