Pamiętam Wiktara Iwaszkiewicza jako człowieka sprawy, który jednoczył nie tylko aktywistów politycznych, ale i robotników, różne grupy społeczne, również młodzież. Pamiętam, jak nas razem zatrzymywała i biła milicja, jak razem siedzieliśmy na posterunku. Ale on nigdy nie tracił nadziei, optymizmu, pozytywnego podejścia do życia.
Zawsze mówił tak, że demokracja, tak jak i śmierć, są to rzeczy nieuniknione. Niestety śmierć przyszła do niego wcześniej i nie zobaczył Białorusi, o której marzył i o którą walczył.
Wiktar był jednym z założycieli białoruskiego podziemia lat 80-tych. W jakimś stopniu można by go nawet porównać z Lechem Wałęsą. Z tą różnicą, że Lech Wałęsa i Polacy wywalczyli wolność i niepodległe państwo, a Białorusini ciągle trwają w dyktaturze.
Wiktar Iwaszkiewicz razem z moim ojcem Wincukiem, z Siarhiejem Wituszką, z Siarhiejem Dubawcem w latach 80-tych zakładali pierwsze podziemne organizacje, które potem przekształciły się w Białoruski Front Narodowy. Organizował w latach 90-tych największe masowe demonstracje w centrum Mińska, na których było nawet 100 tysięcy osób.
Iwaszkiewicza bał się Aleksander Łukaszenka. Przeciw Wiktarawi wytoczono kilka spraw kryminalnych.
Przez te kary więzienia, przez głodówki w celach, Wiktar stracił swoje zdrowie. To że śmierć przyszła przedwcześnie to konsekwencja jego walki, jego ofiarności. Nawet w więzieniu protestował, walczył, głodował. Nazywał siebie człowiekiem walki o wolność. Chciałbym być podobny do niego, być tak silnym, śmiałym. Gdyby w białoruskiej opozycji było 10 takich osób, na Białorusi nie było miejsca dla takich ludzi jak Aleksander Łukaszenka. Niestety Wiktar już nie żyje. Będziemy go pamiętali.
Franak Wiaczorka
Zobacz: Blog Franaka Wiaczorki w serwisie Raport Białoruś na portalu PolskieRadio.pl >>>
Zmarł Wiktar Iwaszkiewicz >>>
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl