W czwartek rząd Ukrainy wydał komunikat o tym, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. Miało to nastąpić w Wilnie, 28-29 listopada (więcej o komunikacie rządu Ukrainy - niżej). Większość komentatorów mówi o fiasku szczytu w Wilnie, inni sądzą, że piłka jest nadal w grze. Rząd Ukrainy powtarza, że sytuacja gospodarcza nie pozwoliła mu na podpisanie umowy.
Co będzie się działo dalej? Według wielu taka decyzja przesądza o fiasku szczytu. Są jednak i opinie, że piłka wciąż jest w grze. W każdym razie padają deklaracje tego rodzaju: komisarz UE Stefan Fuele zostawia Ukrainie ”otwarte drzwi”, polski premier nie wyklucza, że do Kijowa pojedzie polski prezydent, ambasador Ukrainy w Polsce wyraża przekonanie, że umowa w Wilnie będzie podpisana i prosi o pomoc w tych ostatnich dniach przed szczytem.
Członkowie rządu Ukrainy tłumaczą swą nagłą decyzje względami finansowymi, m.in. brakiem rekompensaty za straty na rosyjskim rynku, warunkami kredytu Międzynarodowego Funduszu Walutowego, których Ukraina przyjąć nie może (m.in. jako warunek miano postawić wzrost cen na gaz na Ukrainie o 40 procent). Według premiera Ukrainy Mykoły Azarowa odłożenie podpisania umowy, to decyzja taktyczna – a strategiczny kierunek ku Unii Europejskiej zostaje zachowany i umowa może być podpisana później.
Opozycja na Ukrainie wezwała do demonstracji za podpisaniem umowy z UE. Manifestacja ma się odbyć 24 listopada – bowiem 23 listopada to na Ukrainie dzień pamięci ofiar Wielkiego Głodu na Ukrainie. Była premier Julia Tymoszenko zaapelowała do Janykowycza o zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony i podjęcie decyzji o podpisaniu umowy w Wilnie. Z kolei społeczeństwo przywódczyni pomarańczowej rewolucji wezwała do protestów – podobnych tym, do jakich doszło w Moskwie podczas puczu 1991 roku.
Azarow: obiecano nam imponującą kwotę 1 mld euro…
Po ogłoszeniu decyzji członkowie ukraińskich władz zaczęli wyjaśniać decyzję o odłożeniu przygotowań do podpisania umowy w mediach – premier Mykoła Azarow mówi m.in. o rekompensacie za straty poniesione przez Ukrainę z powodu ograniczeń na rosyjskim rynku, o kredycie 1 mld euro, który UE proponować miała na siedem lat i o warunkach kredytu z MFW, które według strony ukraińskiej były znów nie do przyjęcia.
- Rozmowy, które prowadziliśmy, sprowadziły się w końcu do jednej cyfry – 1 miliard euro w ciągu siedmiu lat. Ta liczba robi wrażenie, tak? – tak mówił ironicznie premier Mykoła Azarow w programie na żywo w ukraińskiej telewizji Inter. Jego słowa cytuje w sobotę rosyjska agencja RIA Novosti. Dodał przy tym, że na ten kredyt (nawet) nie liczył.
Agencja RIA Novosti stwierdziła przy tym, że ”według rządu Ukrainy, tylko przystosowanie ukraińskich standardów i norm (”techniczeskich reglamentow”) do wymagań UE, przy wdrażaniu umowy stowarzyszeniowej, będzie kosztować 165 mld euro w ciągu następnych dziesięciu lat”.
”Mówiliśmy, pomóżcie...”. Azarow o Unii i o MFW
W programie ”Szuster Live” Azarow powiedział też, że odłożenie podpisania umowy nie oznacza, że Ukraina zamierza dołączyć do Unii Celnej. Jego słowa cytuje m.in. w sobotę portal ”Ukraińska Prawda”. – Naszym celem jest integracja z UE, podpisanie umowy stowarzyszeniowej, ale teraz zrobiliśmy przerwę. Niczego nie zmieniliśmy w sensie strategicznym, tylko w taktycznym – mówił Azarow.
- Poczuliśmy, że u nas zaczyna źle się dziać, że mamy problemy i zwróciliśmy się do UE. Powiedzieliśmy, że nasze rury nie znajdują zbytu w Rosji, że również nasze wagony nie sa tam kupowane … Tracimy poważne pieniądze, około 2 mld dolarów. To dla nas kolosalne pieniądze. ”Pomóżcie” mówiliśmy. Międzynarodowy Fundusz Walutowy powinien usunąć te (warunki) kredytu, które są dla nas nie do przyjęcia - mówi Azarow. Według premiera Ukrainy, UE obiecała ukraińskim władzom pomoc, jednak sytuacja nadal się pogorszała, a pomoc nie przychodziła. Azarow stwierdził, że Ukraina nie chce rezygnować ze współpracy z MFW, ale nigdy nie przystanie na warunki, które fundusz obecnie jej proponuje. Wcześniej Azarow mówił, że nie uważałby za tragedię powrotu do przygotowań do podpisania umowy z UE za pół roku, po konsultacjach z Ukrainą, Rosją i Unią Europejską
Merkel upomina Putina
Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała w sobotę, że UE powinna "intensywnie" rozmawiać z Rosją, by zapobiec wywieraniu politycznej presji na kraje uczestniczące w Partnerstwie Wschodnim i zmuszaniu ich do opowiedzenia się po stronie Zachodu lub Moskwy. - Widzimy, że strona rosyjska interpretuje udział w Partnerstwie Wschodnim i umowy stowarzyszeniowe z UE jako działania skierowane przeciwko Rosji - powiedziała Merkel, zapewniając, że rosyjski punkt widzenia "nie jest zgodny z prawdą". Jak zaznaczyła, UE uważa Rosję nadal za strategicznego partnera i chce rozwijać z nią stosunki.
Wypowiedź szefowej rządu ukazała się na jej stronie internetowej jako nagranie wideo. Merkel zajmuje co tydzień stanowisko w istotnych sprawach dotyczących polityki wewnętrznej i zagranicznej. - Będziemy musieli jeszcze raz porozmawiać z Rosją, aby nie dochodziło stale do sytuacji, w której trzeba opowiedzieć się po jednej lub po drugiej stronie - wyjaśniła Merkel, dodając, że Niemcy włączą się do tego dialogu.
Zdaniem kanclerz sprawa zwolnienia byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko jest tylko jednym, lecz nie jedynym problemem. "Głównym problemem jest to, jak negocjować z Rosją, by nie powstała sprzeczność pomiędzy dobrymi stosunkami krajów Partnerstwa Wschodniego z Rosją, a ich dobrymi stosunkami z UE" - oświadczyła.
Merkel zapowiedziała, że przy następnej nadarzającej się okazji osobiście porozmawia z prezydentem Władimirem Putinem. Szefowa niemieckiego rządu w zeszły poniedziałek w Bundestagu w ostrych słowach ostrzegła Putina przed wywieraniem presji na kraje wschodnioeuropejskie pragnące zacieśniać stosunki z Brukselą.
Kerry nie pojedzie do Kijowa
Sekretarz stanu USA John Kerry nie będzie obecny w Kijowie na ministerialnym spotkaniu OBWE w grudniu. Poinformowała o tym rzeczniczka Departamentu Stanu Jen Psaki, jako powód podając napięty grafik. Ukrainę na szczycie w Kijowie będzie reprezentować asystenka Kerry’ego ds. Europy i Eurazji, Victoria Nulland. Ukraina przewodniczy w tym roku OBWE.
Putin: Unia Europejska szantażuje Kijów
Ze strony rosyjskiej reakcje na razie są dość ostrożne. Prezydent Rosji Władimir Putin oskarżył w piątek Unię Europejską o szantażowanie i wywieranie presji na Ukrainę w związku z decyzją Kijowa o zawieszeniu przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. W czasie piątkowej konferencji prasowej z tureckim premierem Recepem Tayyipem Erdoganem w Petersburgu Putin oświadczył, że po ogłoszeniu przez Ukrainę decyzji o wstrzymaniu rozmów z Unią Europejską słyszał ze strony europejskich partnerów "groźby sięgające aż ułatwienia organizacji masowych protestów". - To i presja, i szantaż - ocenił. Prezydent Federacji Rosyjskiej oznajmił, że "to, czy Ukraina ulegnie, będzie jasne w najbliższych dniach". Putin dodał, że będzie jasne, "czy Ukraina zdoła się temu przeciwstawić i zająć pragmatyczne stanowisko zgodne z jej interesami narodowymi".
Janukowycz opowiedział Grybauskaite o szantażu ze strony Rosji
Putin zapytany w piątek o rozmowę telefoniczną Wiktora Janukowycza z litewską prezydent Dalią Grybauskaite, podczas której prezydent Ukrainy jakoby wyjaśnił, że Kijów nie może podpisać umowy stowarzyszeniowej z UE z powodu rosyjskiej presji ekonomicznej i szantażu, Putin odparł, że nic nie wie na ten temat. Poradził też, by o rozmowę tę zapytać stronę amerykańską. - Nie wiem, o czym prezydent Ukrainy rozmawiał z prezydent Litwy. Może warto o to zapytać amerykańskich przyjaciół; może coś podpowiedzą. Jak dotąd niczego nam nie powiedzieli - oświadczył z ironią prezydent FR.
O rozmowie telefonicznej Janukowycza z Grybauskaite poinformowała w piątek agencja BNS, powołując się na Jovitę Neliupsziene, doradzającą litewskiej prezydent w sprawach zagranicznych. Przekazała ona, że w czasie tej rozmowy ukraiński prezydent poinformował o rosyjskich groźbach dotyczących ograniczenia importu towarów z Ukrainy wschodniej, co, według kalkulacji Kijowa, groziłoby miliardowymi stratami. Jak informowała BNS, Ukraina nie jest w stanie przeciwstawić się presji ekonomicznej i szantażowi. Grożono ograniczeniem importu towarów przez Rosję, zwłaszcza od firm we wschodniej Ukrainie, gdzie skumulowana jest większa część przemysłu i zatrudnione są setki tysięcy ludzi. Szacunki wskazują, że doprowadziłoby to do miliardów strat. Właśnie te powody, stojące za decyzją wstrzymania przygotowań do podpisania umowy, informowała Neliupsziene, powołując się na słowa Janukowycza.
Rosyjski prezydent Putin oznajmił tymczasem w piątek, że kroki, które Rosja podejmie w przypadku podpisania umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina, będą nie polityczne, lecz pragmatyczne i ekonomiczne. Putin potwierdził również gotowość Rosji do trójstronnych rozmów z Ukrainą i Unią Europejską na tematy handlowo-gospodarcze. - W pewnym sensie będzie to papierek lakmusowy dla naszych europejskich partnerów, swoisty test na gotowość europejskich przyjaciół do prowadzenia równoprawnych rozmów - powiedział.
Propozycja komisji trójstronnej z Rosją
Po zawieszeniu (w czwartek) przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej, Kijów zaproponował w swoim komunikcie powołanie komisji trójstronnej, która miałaby rozwiązać sporne kwestie w relacjach Unii Europejskiej, Ukrainy i Rosji. Komisja Europejska przyjęła do wiadomości propozycję wspólnych rozmów z Ukrainą i Rosją, ale podchodzi do nich bardzo ostrożnie. - Umowa stowarzyszeniowa jest dwustronną umową między Unią Europejską a Ukrainą. Rosja jest naszym strategicznym partnerem, z którym prowadzimy regularne konsultacje. Rosja jest też naszym bardzo ważnym dla nas partnerem handlowym. Będziemy nadal konsultować z nią określone sprawy - powiedziała dziś rzeczniczka szefowej unijnej dyplomacji Maja Kocijancic.
Litwa, kierująca pracami Unii Europejskiej w tym półroczu, jednoznacznie odrzuca możliwość włączenia Rosji w rozmowy Brukseli z Kijowem. - Propozycja dialogu trójstronnego jest nie do zaakceptowania i jest bez precedensu. Unijna propozycja dwustronnej umowy stowarzyszeniowej pozostaje na stole, ale nie widzimy miejsca dla krajów trzecich tym procesie - napisał w oświadczeniu szef litewskiej dyplomacji Linas Linkevicius.
Sprawa Tymoszenko
UE uzależnia podpisanie umowy stowarzyszeniowej od uwolnienia b. premier Ukrainy Julii Tymoszenko, uważanej w Brukseli za ofiarę wybiórczego stosowania prawa wobec przeciwników politycznych. Władze Ukrainy nie chciały się jednak się na to zgodzić, i jak można wnioskować po wyżej cytowanych wypowiedziach przedstawicieli ukraińskiego rządu, podpisanie umowy uzależniają od pomocy finansowej.
Sprawa Julii Tymoszenko była przedmiotem misji PE na Ukrainie od wielu miesięcy. Ostatecznie miano przyjąć projekt ustawy umożliwiającej leczenie skazanych za granicą – tak aby Julia Tymoszenko mogła wyjechać na rekonwalescencję na Zachód, cierpi bowiem a problemy z kręgosłupem (padała nazwa kliniki Charite w Berlinie, gdzie pracują jej lekarze).
Ostatecznie w Radzie Najwyższej nie przyjęto projektu ustawy w czwartek – był to niemalże ostatni możliwy termin (ewentualnie wchodził w grę jeszcze piątek, kiedy obradowała Rada Najwyższa). Gdy Rada Najwyższa Ukrainy odrzuciła wszystkie projekty w sprawie leczenia skazanych za granicą, nadzwyczajną wizytę na Ukrainie w czwartek wieczorem zapowiedział komisarz UE Stefan Fuele – wizytę odwołał po tym, gdy niedługo potem w czwartek rząd ukraiński zawiadomił o wstrzymaniu przygotowań do podpisania umowy z UE z przyczyn finansowych.
Jak potem, w piątek powiedział premier Donald Tusk, sprawa Tymoszenko nie była warunkiem koniecznym. Również były prezydent Aleksander Kwaśniewski powiedział, że jego zdaniem UE była gotowa do dalekich ustępstw w tej kwestii.
Premier Tusk: sprawa Tymoszenko nie była warunkiem sine qua non
Premier Donald Tusk powiedział w piatek, że niewykluczona jest wizyta prezydenta Bronisława Komorowskiego na Ukrainie przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Odpowiedzialność za to, że umowa stowarzyszeniowa być może nie będzie podpisana, spada na ekipę rządzącą na Ukrainie - dodał.
- Jeśli uznamy, że jest jeszcze cień szansy, że można jeszcze coś uzyskać, to niewykluczone, że prezydent będzie jeszcze na Ukrainie przed szczytem w Wilnie. Ja także będę starał się rozmawiać telefonicznie z niektórymi przywódcami - poinformował w piątek premier dziennikarzy w Sejmie.
- Pan prezydent rozważa zasadność i sensowność tej wizyty (na Ukrainie-PAP) w zaistniałej sytuacji, ale decyzji na ten moment nie podjął - powiedziała w piątek PAP szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek.
Premier podkreślał w rozmowie z dziennikarzami, że UE nie stawia na drodze do podpisania umowy stowarzyszeniowej "żadnych warunków, które są nie do spełnienia". - Nawet sprawa Julii Tymoszenko nie jest traktowana w Unii Europejskiej jako formalny warunek sine qua non. Tym bardziej, że Julia Tymoszenko jednoznacznie w ostatnich dniach potwierdziła, że trzeba jej zdaniem podpisać umowę stowarzyszeniową - dodał.
Komisarz Fuele: drzwi są otwarte
W piątek komisarz UE do spraw rozszerzenia i polityki sąsiedztwa Stefan Fuele oświadczył, że drzwi dla Ukrainy nadal są otwarte. - UE pozostawia otwarte drzwi dla Ukrainy i nie porzuciła jeszcze całkiem nadziei na podpisanie umowy stowarzyszeniowej z tym krajem na szczycie w Wilnie w przyszłym tygodniu - powiedział w piątek w Brukseli unijny komisarz ds. rozszerzenia Stefan Fuele. Jego zdaniem Unia może zaoferować Ukrainie "jasny kalendarz, zamiast zostawiać sprawę (umowy stowarzyszeniowej) w próżni".
Jeśli w Wilnie nie dojdzie do podpisania umowy, to "następną okazją będzie szczyt UE-Ukraina na przełomie zimy i wiosny przyszłego roku. Data jeszcze nie została ustalona" - powiedział Fuele grupie dziennikarzy w Brukseli. - Ukraińcy poprosili o przerwę. Ale nie chcemy, by ta przerwa trwała wiecznie - dodał. Zaznaczył, że decyzje są w rękach krajów UE oraz Ukrainy. - Drzwi dla Ukrainy są otwarte. Nie odwracamy się od ukraińskiego narodu i europejskich aspiracji Ukrainy - oświadczył komisarz.
Fuele odrzucił tezy, jakoby decyzja Ukrainy oznaczała porażkę całego programu Partnerstwa Wschodniego. - Mówienie o klęsce Partnerstwa Wschodniego nie byłoby uczciwe. Ten program jest sukcesem, bo zamiast składania politycznych deklaracji o poparciu dla wschodnich sąsiadów zaczęliśmy wdrażać narzędzia modernizacji dla całego regionu - powiedział.
Ambasador Ukrainy w Polsce ma nadzieję na sukces w Wilnie
Ambasador Ukrainy w Polsce Markijan Malskyj powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, że umowa zostanie podpisana 28 listopada na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Dyplomata podkreślił, że 5-letnie prace nad przygotowaniem umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską zostały zakończone.
Co ogłosił ukraiński rząd?
Rząd Ukrainy wstrzymał w czwartek proces przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Odpowiednie rozporządzenie opublikowano na stronie internetowej Rady Ministrów w Kijowie. Decyzję o przerwaniu przygotowań do zawarcia umowy rząd wytłumaczył "interesami bezpieczeństwa narodowego".
- Rozporządzenie wydano w celu bardziej szczegółowego zapoznania się i opracowania kompleksu działań, które powinna zrealizować Ukraina, by odtworzyć utracone moce produkcyjne oraz kierunki w relacjach handlowych z Rosyjską Federacją i innymi członkami Wspólnoty Niepodległych państw, a także w celu formowania odpowiedniego poziomu rynku wewnętrznego, który zapewniłby równoprawne stosunki między Ukrainą a członkami UE - czytamy. Zgodnie z dokumentem Ukraina zaproponowała powołanie trójstronnej komisji z udziałem Unii Europejskiej i Rosji, która zajmie się rozwiązaniem tych problemów (o czym wspomniano już wyżej).
Komentarze ukraińskiego rządu tuż po wydaniu oświadczeniu
Po ogłoszeniu decyzji w czwartek wicepremier Jurij Bojko wyjaśniał, że Ukraina zdecydowała się na taki krok, by uporać się z pogorszeniem relacji handlowych z Rosją oraz dlatego, że UE nie zaproponowała żadnego zadośćuczynienia za wynikające z tego straty. W jego ocenie straty te wyniosły 30-40 mld hrywien (ok. 30-40 mln euro). - Nie otrzymaliśmy od naszych partnerów europejskich jasnego sygnału, że straty, które ponieśliśmy w ciągu ostatnich czterech miesięcy, będą (ze strony UE) wyrównane - podkreślił Bojko.
Także w czwartek przedstawiciel Ukrainy przy Eurazjatyckiej Komisji Gospodarczej Wiktor Susłow obwinił Unię Europejską o wstrzymanie w czwartek przez Kijów przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE, zarzucając Brukseli, że odmówiła pomocy finansowej Ukrainie. Stwierdził, że jego kraj w związku ze stowarzyszeniem z Unią, musiałby ponieść koszty rzędu 100-500 mld dolarów. Podkreślił, że Ukraina wielokrotnie w ostatnim czasie zwracała uwagę UE na problemy wynikające z konsekwencji podpisania umowy o stowarzyszeniu, a brak realnego wsparcia ze strony Brukseli zmusił rząd do podjęcia decyzji o dodatkowych konsultacjach, których czas prowadzenia zależeć będzie przede wszystkim od stanowiska UE. - Na stanowisko ukraińskiego rządu wpływ miała także kwestia udzielenia kredytów przez MFW. (Premier) Mykoła Azarow, otwierając posiedzenie rządu, mówił o tym, że MFW jak dawniej wysuwa żądania zwiększenia cen gazu o 40 procent i inne twarde warunki. Wynika z tego, że Unia Europejska, która ma silną pozycję w Funduszu Walutowym, nie pomogła - uważa Susłow. (Eurazjatycka Komisja Gospodarcza to ponadnarodowy organ regulacyjny Unii Celnej i Jednolitego Obszaru Gospodarczego, dwóch struktur integracyjnych tworzonych przez Rosję, Białoruś i Kazachstan, przy których Ukraina ma status obserwatora).
O kredytach z MFW mówił też w czwartek deputowany rządzącej Partii Regionów Władimir Olejnik. W rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że Ukraina ma wielkie problemy gospodarcze, których Unia Europejska nie dostrzega. Przypomniał o trwających od trzech lat rozmowach z MFW. - Nie prosiliśmy ”dajcie” mówiliśmy o kredycie - dodał. Jest on zdania, że Ukraina powinna prowadzić rozmowy zarówno z europejskimi partnerami, jak i z Rosją oraz członkami Unii Celnej.
Co dziwne, decyzji o przerwaniu przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE nie potrafił w czwartek skomentować szef ukraińskiej dyplomacji Leonid Kożara, który towarzyszy prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi w oficjalnej wizycie w Austrii.
- Nie mogę teraz niczego komentować. Nie wiem, co to za rozporządzenie – oświadczył wtedy. Niewiele wcześniej Janukowycz zapewniał dziennikarzy w obecności prezydenta Austrii Heinza Fischera, że Ukraina nie rezygnuje ze zbliżenia z UE. - Ukraina kroczyła i nadal będzie kroczyć drogą integracji europejskiej - oświadczył Janukowycz.
”Ukraina wybrała status quo”
Według eksperta Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) Wojciecha Konończuka w najbliższym czasie powrót do negocjacji z Kijowem nie jest prawdopodobny, ponieważ Ukraina wchodzi w kampanię przed wyborami prezydenckimi na początku 2015 roku. Ekspert uważa, że "Ukraina dokonała wyboru na rzecz utrzymania status quo i polityki balansowania między Rosją a strukturami zachodnimi, którą podtrzymuje od kilkunastu lat". Dodał, że "Rosja zapewne pójdzie za ciosem i będzie próbowała doprowadzić do zbliżenia Ukrainy z Unią Celną".
Media w Niemczech: nie będzie zmian, póki nie zmieni się polityka Rosji
Ukraina nie zwróci się w stronę Unii Europejskiej, dopóki Rosja nie zmieni swojej polityki wobec Zachodu – tak z kolei pisze komentator ”Sueddeutsche Zeitung”. Zdaniem komentatora gazety, w polityce Rosji wobec Zachodu musiałoby być mniej testosteronu, aby Ukraina mogła zbliżyć się z Unią. Nie należy się jednak tego spodziewać pod rządami Władimira Putina. To on zaproponował przecież trójstronne spotkanie w sprawie przyszłości Ukrainy - jak gdyby był rok 1939 i można było pozyskiwać terytoria, niczym niegdyś Hitler i Stalin.
Jak czytamy, Putinowskie dzieło dzielenia czasowo osiągnęło swój cel. Rosyjski prezydent chce konfrontacji, aby chronić swój autorytarny system. I nie dopuścić, aby praworządność i europejskie wartości rozlały się na wschodnią Europę. Unia może żałować, że rozmowy z Ukrainą zakończyły się fiaskiem, ale Unia się z tym upora. W przeciwieństwie do Rosji, Wspólnota nie powinna traktować swojej polityki wobec sąsiadów, jak zawodów w zdobywaniu wpływów i władzy - czytamy w ”Sueddeutsche Zeitung”.
PAP/IAR/prawda.com.ua/RIA Novosti/in./agkm