Walancin Stefanowicz, obrońca praw człowieka, w zastępstwie Alesia Bialackiego kierujący działaniami Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiasna". powiedział w rozmowie z portalem Polskiego Radia, że nie widzi przesłanek pozytywnych zmian na Białorusi. Wyjaśnia, że władze Białorusi nie są w żaden sposób zmotywowane, by uwolnić wcześniej więźniów politycznych, a Unia Europejska ma małe możliwości wpływania na władze Białorusi. Pytany o wybory, podkreśla, że prawo wyborcze uniemożliwia zmianę władzy w drodze głosowania.
Białoruski obrońca praw człowieka zaznacza, że społeczeństwo obywatelskie, w tym "Wiasna", znajdują się pod ciągłą presją, w każdej chwili można zastosować choćby paragraf karny o działalności niezarejestrowanej organizacji. - Podstawowe prawa obywateli w kraju są bardzo ograniczone. W ostatnim czasie przyjęto szereg nowych przepisów, prawo stało się jeszcze bardziej represyjne, poszerzyła się baza prawna, na podstawie której możliwe są kolejne represje – wyjaśnia.
"Wiasna", tak jak wiele innych podobnych organizacji, na próżno stara się o rejestrację. Wobec Walancina Stefanowicza, tak jak i wobec szefa "Wiasny" Alesia Bialackiego, skazanego na 4,5 roku kolonii karnej, starano się wszcząć proces. Wiaśnie zabrano siedzibę, przez pół roku szukała nowego miejsca, i jak mówi Stefanowicz, to poważnie zagrażało istnieniu samej organizacji. Działacz świadomy jest tego, że działalność "Wiasny" jest pilnie obserwowana przez białoruskie specsłużby.
Co można zrobić? Walancin Stefanowicz zaznacza, że Białoruś otrzymuje znaczne finansowe wsparcie od Rosji. - Współpraca z Rosją obecnie rozwija się pomyślnie, zwłaszcza współpraca wojskowa, są wspólne ćwiczenia niedaleko granic Polski i Litwy, tworzona jest nowa baza wojskowa. Za to wszystko Rosja płaciła i będzie płacić Łukaszence – mówi. Dlatego Unia Europejska może tylko przedłużyć sankcje wobec Białorusi. - Nowych sankcji ekonomicznych Unia Europejska nie ma możliwości przyjąć – to Aleksander Łukaszenka doskonale rozumie. I dlatego nie ma żadnych przesłanek, by Łukaszenka podjął się wyzwolenia więźniów politycznych – podkreśla działacz "Wiasny".
Zachęcamy do lektury wywiadu!
PolskieRadio.pl: Jak wygląda obecnie sytuacja praw człowieka na Białorusi? Jaka jest sytuacja więźniów politycznych? Co można zrobić w tej sprawie? Była niedawno próba dowiedzenia, że sytuacja praw człowieka na Białorusi się poprawia, w raporcie europosła Justasa Paleckisa (raport został zmieniony, dzięki temu, że europosłowie m.in. z Polski wprowadzili do niego szereg poprawek i sprostowań, red.).
Walancin Stefanowicz, obrońca praw człowieka, w zastępstwie Alesia Biawa-trzylackiego kierujący działaniami Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiasna": Około trzy lata temu, po 19 grudnia 2010 roku, po rozpędzeniu demonstracji powyborczej, nastąpiła poważna fala represji. Represje były masowe, wiele osób trafiło do aresztu. Wszczęto sprawę o wywołanie ”masowych zamieszek”, nastąpiła seria przeszukań, nie tylko w siedzibach partii politycznych, ale dotknęło to w dużym stopniu i organizacji społeczeństwa obywatelskiego, organizacji praw człowieka, niezależnych mediów.
Szczyt represji przypadał na 2011 rok, wtedy również aresztowano Alesia Bialackiego, przewodniczącego "Wiasny". Można powiedzieć, że potem w 2012 i w 2013 roku sytuacja ”ustabilizowała się”, ale pozostaje dalej bardzo ciężka, w tym sensie, że podstawowe prawa obywateli w kraju są bardzo ograniczone. W ostatnim czasie przyjęto szereg nowych przepisów, prawo stało się jeszcze bardziej represyjne, poszerzyła się baza prawna, na podstawie której możliwe są kolejne represje.
Niestety, nie wszyscy więźniowie polityczni są na wolności. Obecnie mamy około dziesięciu więźniów politycznych, wśród nich jest były kandydat opozycji na prezydenta, Mykoła Statkiewicz. Sytuacja jest ciężka, bo czterem więźniom politycznym zmieniono warunki odbywania kary, to znaczy nie znajduję się już w koloniach karnych, a w więzieniach.
Na czym polega ta zmiana?
To już nie kolonia, a więzienie. Stale przebywają w celi. Nie opuszczają jej wcale, tylko na czas spaceru. Części więźniów administracja zmieniła status na ”złośliwie naruszających reżim więziennych”, co pozbawia ich możliwości wcześniejszego opuszczenia więzienia lub zastosowania wobec nich amnestii.
Sytuacja jest ciężka. Na obecną chwilę, moim zdaniem władze nie mają zamiaru ich uwalniać. Na początku roku byłem bardziej optymistyczny w tym względzie, miałem takie oczekiwania. Teraz nie widzę żadnych przesłanek, żadnych sygnałów, że mogą zostać uwolnieni.
Wyjście na wolność części więźniów, Źmiciera Daszkiewicza, Aleksandra Franckiewicza związane jest z tym, że zakończył się czas odbywania przez nich kary. To nie jest związane ze zmianą stanowiska władz. W październiku mamy wyjście na wolność Pawła Siewiaryńca, na początku przyszłego roku wyjdzie z więzienia Mikoła Autuchowicz. Wszystko to jednak przypadki, gdy po prostu kończy się okres odbywania kary.
Co można zrobić? Bardzo trudno powiedzieć, sytuacja jest trudna. My oczywiście apelujemy do międzynarodowej opinii publicznej, do międzynarodowych organizacji, do Unii Europejskiej. Rozumiemy jednak, że to trudna sytuacja.
Pan myśli, że nie ma nadziei, żeby władze uwolniły więźniów politycznych w najbliższym czasie?
Powiedziałbym, że władze nie mają do tego motywacji. A możliwości wpływania przez Unię Europejską na politykę Białorusi są bardzo małe, dlatego że Białoruś otrzymuje znaczne finansowe wsparcie od Rosji. Współpraca z Rosją obecnie rozwija się pomyślnie, zwłaszcza współpraca wojskowa, są wspólne ćwiczenia niedaleko granic Polski i Litwy, tworzona jest nowa baza wojskowa. Za to wszystko Rosja płaciła i będzie płacić Łukaszence.
Co w tych warunkach może zaproponować Unia Europejska? Może tylko przedłużyć sankcje, które nałożono do tej pory. Nowych sankcji ekonomicznych Unia Europejska nie ma możliwości przyjąć – to Aleksander Łukaszenka doskonale rozumie. I dlatego nie ma żadnych przesłanek, by Łukaszenka podjął się wyzwolenia więźniów politycznych. Dlatego obawiam się, że w najlepszym razie może zdarzyć się amnestia, a w najgorszym wyjdą dopiero po odbyciu wyroku.
Tym niemniej, uważam, że Unia Europejska powinna być konsekwentna, jeśli chodzi o jej stanowisko i oczekiwania. Sprawa niezwłocznego uwolnienia więźniów politycznych powinna niezmiennie pozostawać na porządku dziennym.
Co mogłoby się zdarzyć, żeby zmienić sytuację więźniów politycznych?
Nie dostrzegam na razie niczego, co mogłoby spowodować zmiany na Białorusi. Władza sama z siebie nie zamierza wprowadzać reform politycznych i ekonomicznych, gdyż boi się destabilizacji sytuacji, utraty kontroli nad sytuacją. Łukaszenka pamięta, że Michaił Gorbaczow utracił w pewnym momencie kontrolę nad sytuacją, gdy próbował reformować Związek Radziecki. To doprowadziło do rozpadu systemu komunistycznego i ZSRR. Łukaszenka dobrze pamięta tę lekcję pierestrojki.
Dlatego nie ma przesłanek do zmiany sytuacji. Wygląda na to, że będzie okres zastoju. W kraju polityka nie jest sprawą publiczną, nie ma konkurencji politycznej. To wszystko ostatecznie prowadzi do degradacji, nie tylko opozycji, ale i władzy, społeczeństwa.
Nie ma pan żadnych oczekiwań przed szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie?
Nie, nie mam żadnych oczekiwań związanych ze szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Ten szczyt niewiele oznacza dla Białorusi. Jedyne, co obchodzi władze, to obecność oficjalnej delegacji na tym szczycie. Ma on duże znaczenie dla Ukrainy, Mołdawii, Gruzji, które mają podpisać lub parafować umowy stowarzyszeniowe.
Jest pan obrońcą praw człowieka, zna pan bardzo dobrze codzienne problemy i też strukturalne problemy, związane z tą dziedziną. Co według pana można zrobić, co może zrobić np. polskie społeczeństwo, żeby społeczeństwo obywatelskie na Białorusi mogło stać się silniejsze?
Wszystko zależy od motywacji władzy. Normalne władze rozumieją, że proces dialogu wewnątrz kraju jest bardzo ważny. Nasze władze tego nie rozumieją. Możemy obecnie liczyć tylko na to, że Unia Europejska i Polska, jako kraj UE, będą nadal wspierać społeczeństwo obywatelskie na Białorusi i podnosić nasze problemy na poziomie międzynarodowym.
My staramy się tak czynić w ramach organizacji międzynarodowych, których Białoruś jest członkiem: to ONZ, OBWE. Na razie nie przynosi to jednak większych efektów.
Czy w Partnerstwie Wschodnim jest miejsce dla społeczeństwa obywatelskiego? Może należy je zmienić, tak żeby było więcej przestrzeni dla was?
Jest tzw. narodowa platforma Partnerstwa Wschodniego… Trudno mi teraz powiedzieć, na czym miałaby polegać zmiana.
Na Białorusi trudno wykorzystywać ten instrument, by wpłynąć na zmiany, bo dla władz białoruskich Partnerstwo Wschodnie nie ma żadnego znaczenia. To tak, jak w Radzie Europy powiedziano, że nie są przyzwyczajeni do pracy z krajami, które niczego nie chcą. Władze Białorusi niczego nie chcą – nie chcą być członkiem Rady Europy etc. Władze Białorusi zainteresowane są jedynie poszukiwaniem pieniędzy za granicą, by utrzymać równowagę finansową kraju, by wszystko się nie załamało. Ale od tego przecież jest Rosja – by dawać pieniądze…
Rosyjski opozycjonista Borys Niemcow powiedział, że jeśli by nie Aleksander Łukaszenka, Białoruś pierwsza ze wszystkich krajów byłego ZSRR weszłaby do Unii Europejskiej. To mały kraj, bez takich problemów jak np. w Rosji na Kaukazie…
To częściowo prawda. Takich problemów, etnicznych, religijnych nie ma, jak u sąsiadów. Z drugiej strony Łukaszenkę popiera część ludności, i niemała. Został wybrany na początku lat 90-tych. Ja widzę problemy w społeczeństwie. Ludzie muszą wiedzieć, czym demokracja, co to znaczy być odpowiedzialnym. Nie może być takiego stosunku do władzy, jak w ZSRR, że państwo da ci pracę, mieszkanie i odpowiada za ciebie, a ty powinieneś tylko robić to, co ci każą i chodzić na wybory, których tak naprawdę nie ma …
Dlatego bardzo ważna jest zmiana świadomości społeczeństwa. Ludzie powinni rozumieć, że to oni formują władze, to oni ją wybierają i nie spada ona z nieba. W tym sensie ludzie odpowiadają za władze. Zmiana ich świadomości to dość trudny proces. Zgodzę się, że może i prostszy i w Rosji.
W 2015 roku mają być wybory prezydenckie, w 2014 roku wybory lokalne. Czy jest jakaś nadzieja związana z tymi wyborami? Wydaje mi się, że mentalność ludzi powoli się zmienia.
Problem polega na tym, że nie ma możliwości zmiany władzy poprzez wybory. Nie jest możliwe, by wygrać wybory, przy tym systemie, który obecnie jest na Białorusi. Władza kontroluje go w pełni poprzez tzw. wertykał.
Dlatego nie liczyłbym na możliwość zmiany władz przez wybory. Jedyne, co może się stać, a dotyczy to głównie prezydenckich wyborów: mogą one upolitycznić społeczeństwo, mogą doprowadzić do wyrażenia niezadowolenia, jak to było 19 grudnia 2010 roku. Wtedy w Mińsku na ulice wyszło bardzo dużo ludzi, około 40 tysięcy ludzi. Oni może i nie tyle wspierali kandydatów opozycji, co występowali przeciw Aleksandrowi Łukaszence, bo on wszystkich już zamęczył, wszyscy są nim zmęczeni, wiele lat jest już przy władzy.
Jednak nie ma obecnie żadnych przesłanek ku zmianom rewolucyjnym, zmian nie można też uzyskać przez wybory. Bardzo dużo będzie zależeć od sytuacji ekonomicznej. Gdy ona się pogorszyła w 2011 roku, wtedy też i upadły wskaźniki popularności Aleksandra Łukaszenki. Pytanie jednak, ku czemu doprowadzi. Bo ludzie mogą być niezadowoleni, ale to może do niczego nie doprowadzić.
Czyli w odniesieniu do Białorusi konieczne jest powtarzanie postulatu wolnych wyborów.
Liberalizacja prawa wyborczego to ostatnia rzecz, na jaką zdecydowałby się Łukaszenka. Prędzej zniesie karę śmierci niż zreformuje prawo wyborcze. Obecnie system wyborczy to gwarancja stabilności władzy. Więc po co go zmieniać, skoro wszystko jest logicznie poukładane. Ciężko zatem mówić o tym, że sytuacja na Białorusi może się zmienić poprzez wybory. Nie widzę więc takiej możliwości w najbliższym czasie, by sytuacja na Białorusi się zmieniła.
Trzeba mieć nadzieję.
Nadzieja zawsze jest. Ale trzeba mieć i realną ocenę spraw.
Aleś Bialacki miał nadzieję…
Aleś Bialacki zawsze mówił, że jeszcze na początku lat 80-tych nikt nie mógł przewidzieć, że rozpadnie się ZSRR, że Białoruś będzie niepodległa. Oni marzyli o tym, ale myśleli, że nieprędko to nastanie. A to stało się to w niedługim czasie i tak szybko.
Dlatego mamy zawsze nadzieję. Jednak przede wszystkim uważamy, że powinniśmy wypełniać swoją misję: mówić o prawach człowieka, o standardach praw człowieka. To bardzo ważne, żeby rozumieli je wszyscy, również politycy opozycyjni. Nie chcemy potem zaczynać od zera.
Były przeszukania w biurze "Wiasny", zabrano jej siedzibę. Na Białorusi władze wywierają duży nacisk na obrońców praw człowieka. Nie jest łatwo.
Biuro nam zabrano. Przez sześć miesięcy byliśmy bez siedziby. To było zagrożenie dla przetrwania tej organizacji, bo bardzo trudno było znaleźć nowe miejsce. Jest wywierana presja. Również wobec mnie osobiście, bo Litwa wydała również i moje dane stronie białoruskiej, jeśli chodzi o pomoc dla Wiasny (na podstawie danych wydanych z Litwy i z Polski skazano Alesia Bialackiego, red.). Dwa miesiące byłem za granicą, potem wróciłem. To był chyba najtrudniejszy okres w naszej 17-letniej historii.
Potem były inne formy wywierania presji. W zeszłym roku nie mogłem wyjeżdżać z kraju przez 6 miesięcy – wymyślono taką przyczynę, że rzekomo uchylam się od służby w armii. Inni członkowie Wiasny też mieli problemy, wzywano ich do KGB na profilaktyczne rozmowy w związku z publikacjami na naszej strony. Dostęp do naszej strony jest zablokowany we wszystkich państwowych i edukacyjnych instytucjach, trudno pojąć, na jakiej podstawie.
Presja przejawia się w różnych formach. W tym roku jest mniej jej zauważalnych objawów, jednak jestem pewien, że uwaga specsłużb cały czas jest mocno skoncentrowana na działalności organizacji. A 2011 rok był punktem kulminacyjnym, który mógł się skończyć bardzo źle. Obawialiśmy się, że władze mogą jeszcze wynieść nowe zarzuty wobec Alesia Bialackiego. Baliśmy się, że zastosowany zostanie przepis o działalności niezarejestrowanych organizacji (na Białorusi prawo przewiduje za to sankcje karne, a "Wiasna" regularnie spotyka się z odmową rejestracji, red.) Taki przepis bowiem istnieje, a jego użycie zależy od politycznych motywacji. I nigdy nie wiadomo – czy władza zdecyduje się użyć tego przepisu, czy też nie.
Wiasna pracuje jawnie, niczego nie chowamy. I władze mogą w dowolny moment zabrać nas i oskarżyć z tego paragrafu. I to może się zdarzyć w dowolnym momencie, trudno to przewidzieć.
Mogą zdarzać się i inne sytuacje, na przykład ta dziwna decyzja o zakazie wyjazdu z kraju, która dotknęła mnie, działaczy opozycji, organizacji społecznych. Zaskarżyłem tę decyzję. Powinna być rozpatrzona w miesiąc, w końcu po sześciu miesiącach MSW stwierdziło, że to techniczna usterka. Dziwny zbieg okoliczności, że dotknęło to naraz pewną grupę działaczy opozycji, obrońców praw człowieka, w jednym czasie. Jeśli chodzi o armię, to już dawno nie jestem w tym wieku, bym mógł uchylać się od służby. Więc to były ewidentnie dziwne działania władz.
Aleś Bialacki był nominowany do nagrody Sacharowa, dostał nagrodę imienia Vaclava Havla.
Dla nas to bardzo ważne, to określona ocena działalności i "Wiasny", i Bialackiego. Ważne to jest również z tego względu, że władze Białorusi wykorzystywały tę całą sytuację dla zniesławienia i dyskredytacji Alesia Bialackiego i "Wiasny", że on niby coś ukradł. Jeśli chodzi o pieniądze, ludzie skłonni są wierzyć w takie oskarżenia i to wykorzystywano na dużą skalę, choćby w środkach masowego przekazu kontrolowanych przez państwo. Można i teraz takie opinie czytać na forach, że niby Aleś coś ukradł.
Dlatego te nagrody są ważne. Międzynarodowa społeczność uznaje tym samym rolę Alesia Bialackiego i jego działalności, i przy tym rolę "Wiasny". I mam nadzieję, że nagrody uchronią go od tych rodzajów presji, które mogłaby na niego wywierać władza, ale tego nie czyni, bo skierowana jest na niego uwaga międzynarodowej społeczności. Mam nadzieję, że to go uchroni od tych możliwych rodzajów presji. I może przyczyni się również do jego uwolnienia – chciałbym choć w to wierzyć.
Z Walancinem Stefanowiczem z "Wiasny" rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl