Raport Białoruś

Łukaszenka nie pojedzie na szczyt Partnerstwa Wschodniego

Ostatnia aktualizacja: 21.11.2017 13:41
Na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Brukseli w najbliższy piątek Białoruś będzie reprezentowana przez ministra spraw zagranicznych Uładzimira Makieja, a nie Aleksandra Łukaszenkę – wynika z wtorkowej informacji służby prasowej białoruskiego MSZ.
Aleksander Łukaszenka
Aleksander ŁukaszenkaFoto: Shutterstock.com

W komunikacie przesłanym mediom zastępca rzecznika MSZ Andrej Szuplak podkreślił, że strona białoruska z wdzięcznością przyjęła zaproszenie do udziału w szczycie na szczeblu szefa państwa. Dodał, że wizyty „na najwyższym szczeblu” są zazwyczaj „kulminacją wzajemnych wysiłków na rzecz rozwoju współpracy i oznaczają osiągnięcie głębokich rezultatów systemowych”.

"Białoruś jest zainteresowana kontynuowaniem udziału w Partnerstwie Wschodnim UE, które powinno przynieść korzyści obywatelom Białorusi i UE, upraszczając warunki dla biznesu, kontakty między ludźmi” – oświadczył przedstawiciel MSZ. Białoruś, jak zaznaczył, nie stawia przed sobą perspektywy unijnej, jednak popiera utrzymanie i rozwijanie Partnerstwa Wschodniego jako "instrumentu rozwoju nieupolitycznionej współpracy, zorientowanej nie przeciwko komuś, ale na rozwiązanie wspólnych problemów”.

MSZ o relacjach z Unią Europejską

"Dalszy rozwój relacji między Białorusią i UE, pragmatyczne wzmocnienie Partnerstwa Wschodniego i kroki, które nie będą pogłębiać różnic, ale sprzyjać rozładowaniu napięcia w naszym wspólnym regionie – to podstawa stanowiska Białorusi w sprawie Partnerstwa Wschodniego” – oświadczył przedstawiciel MSZ.

W związku ze zniesieniem przez UE sankcji wobec Mińska i "ostrożną normalizacją” stosunków z Białorusią w tym roku mówiono, że możliwe jest, że w szczycie PW weźmie udział Aleksander Łukaszenka.

Białoruscy eksperci do ostatniej chwili spierali się o to, czy szef państwa zdecyduje się na taki krok, jako główny argument przeciw wskazując niechęć Moskwy, która przedstawia PW jako antyrosyjski projekt polityczny.

Szczyt Partnerstwa Wschodniego, zaplanowany na 24 listopada, ma zgromadzić przywódców unijnych oraz liderów sześciu krajów, które należą do tej inicjatywy. Mają oni podsumować prace od ostatniego szczytu w Rydze, który odbył się w 2015 r.

Na spotkaniu omawiane mają być też sposoby zacieśnienia współpracy w czterech priorytetowych obszarach. Chodzi o rozwój gospodarczy i możliwości rynkowe, wzmacnianie instytucji i dobrych rządów, usprawnianie połączeń, zwłaszcza w transporcie i energetyce, a także intensyfikowanie mobilności i kontaktów międzyludzkich.

Program Partnerstwa Wschodniego UE powstał w 2009 r. z inicjatywy Polski i Szwecji. Obejmuje sześć krajów: Armenię, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzję, Mołdawię i Ukrainę.

Zaproszenie tym razem na serio?

Białoruskie media zwracają uwagę, że Unia Europejska już wcześniej oficjalnie zapraszała Łukaszenkę na szczyty Partnerstwa Wschodniego. Jednocześnie dawała do zrozumienia, że obecność Aleksandra Łukaszenki będzie niepożądana.

Obecnie doszło do ocieplenia relacji między Mińskiem i Brukselą. Europejscy politycy mówili, że przyjazd lidera Białorusi na szczyt Partnerstwa byłby dobrym sygnałem.

W opinii politologa i publicysty Walerego Karbalewicza nieobecność Łukaszenki w Brukseli zostanie przez Europę odebrana negatywnie. Jego zdaniem pojawią się opinie, że białoruski przywódca bał się reakcji Moskwy i dlatego zdecydował się nie jechać.

Z drugiej strony wielu proeuropejskich działaczy praw człowieka krytykowało UE za to, że wystosowała zaproszenie do Łukaszenki mimo tego, że na Białorusi nie poprawiła się sytuacja praw człowieka, nie ma m.in. postępów w kwestii ordynacji wyborczej.

PAP/IAR/agkm

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

Szef dyplomacji Niemiec ostrzegł przed wyścigiem zbrojeń w Europie

Ostatnia aktualizacja: 09.03.2017 13:25
Szef niemieckiego MSZ Sigmar Gabriel ostrzegł w czwartek w Moskwie przed możliwością nowego wyścigu zbrojeń w Europie i ocenił, że sytuacja obecnie osiągnęła punkt krytyczny. Rosja i Niemcy powinny - jego zdaniem - dążyć do rozbrojenia w Europie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Były kanclerz Niemiec: absurdalne jest podejrzenie, że Rosjanie mają chrapkę na kraje bałtyckie, czy wręcz Polskę

Ostatnia aktualizacja: 17.11.2017 11:16
Były kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder w wywiadzie dla najnowszego wydania tygodnika "Die Zeit" uznał za absurdalne podejrzenia, że Rosjanie zagrażają krajom bałtyckim czy Polsce. Jego zdaniem Niemcy popełniły błąd wysyłając wojsko w pobliże granicy z Rosją.
rozwiń zwiń