Jak podkreślił szef polskiej dyplomacji, w poniedziałek w Luksemburgu ministrowie bardzo szybko osiągnęli konsensus w kwestii nowych sankcji wobec reżimu białoruskiego. - Na ten konsensus wpłynęło wiele rzeczy. Przede wszystkim fakt, że sposób traktowania opozycji przez reżim Łukaszenki ulega pogorszeniu. Jesteśmy świadkami brutalizacji życia publicznego. Pokojowo protestujący obywatele są zatrzymywani, osadzani w aresztach, ale także torturowani. Ten proces się nasila, wydaje się, że ten reżim stara się pokazać w ten sposób, że kontroluje sytuację - powiedział Rau.
Protesty na Białorusi. Rodzina b. szefa komitetu strajkowego trafiła do Polski
Wola polityczna warunkiem dialogu
- Gdy słucham wypowiedzi kolegów i koleżanek, ministrów spraw zagranicznych państw UE, można odnieść wrażenie, że w tej kwestii czara goryczy się przelała. Zdecydowała też ta unikalna formuła nawiązania próby dialogu między Łukaszenką a opozycją, która sprowadzała się do złożenia wizyty w areszcie białoruskiego KGB dwa dni temu. To się wymyka jakimkolwiek standardom partnerstwa politycznego - wskazał minister.
Dodał, że obecna sytuacja jeszcze wyraźniej potwierdza, że Łukaszenka nie jest na Białorusi kimś, kto w oczach elit politycznych UE może powoływać się na jakikolwiek element politycznej legitymacji.
- Przy jakiejkolwiek woli politycznej dialog oczywiście może mieć miejsce. Od samego początku tego kryzysu politycznego na Białorusi, zarówno Polska, jak i sąsiednie kraje, które należą do UE, później także cała UE, wzywały do takiego dialogu władze białoruskie. Jednocześnie Unia wskazywała, że jedyną rozsądną, akceptowalną dla wszystkich formą instytucjonalną takiego dialogu powinna być tutaj aktywność OBWE. Dzisiaj szef unijnej dyplomacji Josep Borrell ujawnił to, że w rozmowie telefonicznej z ministrem spraw zagranicznych Białorusi (Uładzimirem Makiejem - red.) usłyszał, iż przedstawiciele OBWE nie zostaną zaproszeni do Mińska - powiedział Rau.
Czytaj także:
Jak dodał, oznacza to, że nie tyle nie zostaną zaproszeni, ile "po prostu nie zostaną wpuszczeni do Mińska".
Sankcje UE
Ministrowie spraw zagranicznych państw UE zdecydowali w poniedziałek, że na nowej liście sankcji w związku z wydarzeniami na Białorusi znajdzie się Alaksandr Łukaszenka. Lista, po podjęciu przez szefów dyplomacji decyzji politycznej, trafi teraz do prac w grupach roboczych w Brukseli. Następnie decyzja zostanie sfinalizowana pod kątem prawnym.
Milinkiewicz: Zachód musi zapobiec temu, by konflikt na Białorusi "rozwiązywał” Putin, Kreml planuje aneksję ekonomiczną
Na przyjętej przez UE wcześniej liście objętych sankcjami przedstawicieli władz Białorusi odpowiedzialnych za fałszowanie wyborów i represje wobec protestujących znaleźli się m.in. szefowa Centralnej Komisji Wyborczej Lidzija Jarmoszyna, jej zastępca oraz 10 innych członków tej instytucji, a także szef MSW Juryj Karajeu i jego zastępcy oraz dowódcy jednostek specjalnych. W sumie wykaz zawiera 40 nazwisk.
Czytaj także:
UE podkreśliła, że białoruska CKW i jej kolegium ponoszą odpowiedzialność za bezpodstawne odrzucenie niektórych kandydatów opozycji w wyborach prezydenckich z 9 sierpnia oraz za nałożenie przez komisję nieproporcjonalnych ograniczeń na obserwatorów w lokalach wyborczych. Jak zaznaczono w rozporządzeniu unijnym, CKW zadbała również o to, by skład nadzorowanych przez nią komisji wyborczych miał stronniczy charakter.
Na liście osób objętych restrykcjami znaleźli się ponadto szef oddziałów specjalnych OMON Dzmitryj Bałaba, dowódca jednostki specjalnej szybkiego reagowania (SOBR) Alaksandr Bykau, a także przedstawiciele kierownictwa MSW, w tym szef Departamentu ds. Więziennictwa oraz milicji.
Przywódcy UE, podczas pierwszego dnia unijnego szczytu na początku października, przełamali kilkutygodniowy impas w sprawie nałożenia sankcji na przedstawicieli reżimu białoruskiego.
paw/