Raport Białoruś

Białoruś: zatrzymano całą rodzinę Szyłów (wideo)

Ostatnia aktualizacja: 23.07.2011 21:11
Areszt po raz pierwszy: cała rodzina Szyłów skazana. Iwan Szyła protestuje, zaczyna głodówkę. Po paru dniach na wolności znów go zamknięto. Tym razem z celi trafia do szpitala...


Po milczącej demonstracji 29 czerwca w Soligorsku zatrzymano ojca, brata, matkę i mnie – opowiada Raportowi Białoruś Iwan Szyła, opozycjonista z Białorusi. Wówczas jak co środę Białorusini w dużych miastach wyszli na milczącą akcję protestu. W Soligorsku również taka demonstracja miała miejsce. Milicja białoruska przeszła tego dnia samą siebie – zatrzymała całą rodzinę.

Iwana, którego złapano jeszcze zanim demonstracja się zaczęła, skazano na 10 dni aresztu, jego ojca na 15 dni, brata Ilję Szyłę na 7 dni. Po nocy w areszcie zwolniono mamę – skazano ją "tylko" na grzywnę za "znieważenie milicjanta podczas wykonywania obowiązków sądowych". Rozprawy sądowe nie odbywały się w budynku sądu, ale na milicji.

 Iwan mówi, że jego rodzina jest dobrze znana milicji, bo zawsze biorą udział w akcjach protestu, są aktywni. Stąd w opinii wielu osób był to zapewne akt swoistej zemsty. Zresztą gdy dzień wcześniej Iwan odbierał z więzienia swojego kolegę, Andrieja Tyczynę, zastępca naczelnika milicji zapowiedział im zatrzymanie, jeśli choćby zobaczy ich w okolicy miejsca protestu.

 

Areszt po raz pierwszy

Ze względu na niespełniające żadnych standardów warunki sanitarne Iwan rozpoczął  protest głodowy. Jak mówi, w celi o niespełna 30 metrów kwadratowych siedziało od 10 do 15 osób, było brudno, upał nie do wytrzymania, na podłodze i deskach wilgoć. Iwan podkreśla, że ignorowano podstawowe potrzeby więźniów. Nie dla wszystkich były łóżka – trzeba było spać na deskach. Prysznic? Na specjalne żądanie Iwana więźniom pozwolono skorzystać, raz na tydzień. Spacerów nie było. – Głównym problemem jest to, że nie traktują tam więźniów jak ludzi – podkreśla Iwan. Pisał skargi na warunki w więzieniu. -Trafiały one do kosza. Powinni je przekazywać dalej – mówi Iwan. Nie zamierza jednak się poddawać, zapewnia, że dalej będzie działał w tej sprawie. – Nie można tego tak po prostu zignorować – tłumaczy.

Areszt po raz drugi: Iwan trafił do szpitala

Zaledwie kilka dni później Iwan Szyła został zatrzymany ponownie. Tym razem w areszcie, z powodu złych warunków sanitarnych, odezwała się u niego alergia. Przez kilka dni bezskutecznie prosił o konsultacje lekarza i lekarstwa. Zaczęła mu schodzić skóra, na twarzy pojawiły się czerwone plamy i pęcherze. Skończyło się tak, że z więzienia trafił do szpitala. Jednak udzielono mu pomocy dopiero wtedy, kiedy zdesperowany zrobił w więzieniu awanturę.

Fot: www.saligorsk.org

/

 

Pozytywny akcent

- Ktoś, anonimowa osoba, zebrał pieniądze na grzywnę dla mamy. Nawet dwa razy więcej niż było potrzeba. I to jedyny pozytywny akcent tej sytuacji – podkreśla Iwan. Dodaje, że takie wsparcie, choć anonimowe, daje nadzieję, pokazuje, że coś się zmienia w społeczeństwie. – Na pewno nie będzie powrotu do stanu sprzed 19 grudnia – mówi.

Z drugiej strony, mimo tego, że ludziom obecna władza coraz mniej się podoba, trudno jest mu ocenić, kiedy mógłby nastąpić wybuch społecznego niezadowolenia. Nie wydaje mu się, by zdarzyło się to tej jesieni, choć planowana jest wówczas duża akcja opozycji. – Może za rok, może pięć lat – mówi. Tłumaczy, że sytuacja nie jest jeszcze taka zła, ludzie ekonomicznie jeszcze sobie radzą, mają co jeść. Dopiero kiedy to się zmieni, Białorusini zaczną protestować.

Co więcej, władze białoruskie skutecznie zniechęcają ludzi do protestów – zauważa. Na pewno przykład całej rodziny zatrzymanej w Saligorsku jest odstraszający – dodaje. Wiadomość o ponad tysiącu aresztach po milczących protestach odwiodła z pewnością niejednego od przyjścia na demonstrację, uważa Iwan.

Na Białoruś przyjechał na wakacje: na razie nie odpoczął, większość czasu spędził w soligorskim areszcie.

Iwan Szyła nie po raz pierwszy jest represjonowany przez białoruskie władze. Jako wiceprzewodniczący Młodego Frontu tuż przed ostatnim egzaminem maturalnym został wyrzucony ze szkoły z przyczyn politycznych. Został pobrany do wojska, podobnie jak inni młodzi opozycjoniści, których w ten sposób starano się uciszyć, odizolować od społeczeństwa. Obecnie studiuje w Polsce, w ramach programu imienia Konstantego Kalinowskiego.

Z Iwanem Szyłą rozmawiała Agnieszka Kamińska, polskieradio.pl, Raport Białoruś

Więcej informacji o działaczach demokratycznych z Soligorska na stronie www.saligorsk.org. Serdecznie polecamy tę stronę!

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak