Wolha Bandarenka miała spotkanie z mężem tydzie temu. O tym, co jej przekazał, opowiedziała na konferencji w Mińsku, którą zorganizowały wspólnie żony białoruskich więźniów politycznych.
Żona Źmiciera Bandarenki mówi, że sytuacja jej męża się pogarsza. – Mówi tak: Wolha, presja jest taka, że musisz nastawiać się na to, że ja nigdy stąd nie wyjdę – powiedziała. Źmicier Bandarenka został skazany na dwa lata kolonii karnej w związku z udziałem w demonstracji po wyborach 19 grudnia 2010 roku. W czasie pobytu w więzieniu przeszedł poważną operację kręgosłupa, ale nie pozwolono mu na rehabilitację. Polscy lekarze, którzy zobaczyli jego dokumentację medyczną, nie mają wątpliwości, że pobyt w kolonii karnej po operacji może zakończyć się dla niego inwalidztwem. Bandarenka ma też problemy z wrzodami żołądka, z ciśnieniem i chore nerki.
Wolha Bandarenka uważa, że władze są gotowe zwolnić więźniów, chcą jednak, żeby wcześniej napisali oni prośby o ułaskawienie. Stąd presja, żeby zrobili to jak najszybciej. Więźniowie polityczni odmawiają jednak podpisania podobnych petycji - podkreślają, że są niewinni i byłoby to zdradą wobec tych ludzi, którzy razem z nimi próbowali walczyć o wolność i demokrację na Białorusi.
W konferencji 30 grudnia wzięły też udział Irina Chalip, żona Andreja Sannikaua, i Maryna Adamowicz, żona Mykoły Statkiewicza (para zalegalizowała swój związek w grudniu), także Maryna Lobaua, matka Eduarda Lobaua.
Irina Chalip powiedziała, że nawet gdyby więźniowie podpisali petycję, najprawdopodobniej nie zwolnionoby ich. Podkreśliła, że w dalszym ciągu nie ma żadnych wiadomości na temat swojego męża, Andreja Sannikaua, opozycyjnego kandydata na prezydenta Białorusi.
agkm, svaboda.org
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś