Aleksander Łukaszenka mógłby uciec tylko do Rosji, ale nie zrobi tego. Tam byłby zwykłym obywatelem – uważa Stanisław Szuszkiewicz, komentując pogłoski o możliwej ucieczce dyktatora z bankrutującej Białorusi. W ostatnich dniach amerykańscy analitycy ujawnili, że ludzie z otoczenia Łukaszenki pytali, dokąd mógłby zbiec Łukaszenka. Stanisław Szuszkiewicz uważa, że ucieczka dyktatora nie jest prawdopodobna, a będzie się on starał utrzymać się przy władzy z pomocą Rosji.
Szuszkiewicz pytany o planowaną sprzedaż strategicznych przedsiębiorstw białoruskich Rosji, zauważa, że jeśli Łukaszenka odda Rosji zakłady, które przynoszą największe dochody, nie będzie jej już potrzebny. Prywatyzację na Białorusi należy według niego oceniać pod kątem tego, czy kierują nią motywy ekonomiczne czy polityczne.
Opozycjonista będzie gościem szczytu Partnerstwa Wschodniego w Warszawie. Wyraził wdzięczność polskim władzom za spotkania przed szczytem z opozycją białoruską i za to, że zaproszenie szefa białoruskiego MSZ Siarhieja Martynaua było wcześniej z nią konsultowane. Zaznacza, że Martynau miał być tylko posłańcem, a Europa nie nawiąże żadnych kontaktów z Białorusią do czasu, kiedy zostaną zwolnieni i zrehabilitowani więźniowie polityczni. – Do tej pory nie wolno mówić o okrągłym stole. Kiedy więźniowie będą zwolnieni, zastanowimy się, co robić dalej – podkreśla (ostatecznie okazało się, że Siarhiej Martynau nie przyjedzie na szczyt Partnerstwa Wschodniego, red.)
Stanisław Szuszkiewicz zauważa, że mechanizmy Partnerstwa Wschodniego nie są zbyt efektywne w przypadku Białorusi, bo wymagają one z reguły współdziałania rządu. Białorusinom zostaje więc tylko i wyłącznie pośrednictwo organizacji, które mieszczą się na Litwie, w Polsce, w Niemczech. - Może na tym szczycie coś wymyślimy, żeby było lepiej – mówi opozycjonista.
agkm
Stanisław Szuszkiewicz (pierwszy z prawej) na uroczystości otwarcia Domu Białoruskiego w Warszawie
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przeczytaj zapis wywiadu:
Co pan myśli o zaproszeniu na szczyt Partnerstwa Wschodniego szefa MSZ Białorusi Siarhieja Martynaua?
Szef białoruskiego MSZ Siarhiej Martynau jest zaproszony na szczyt, tylko po to, by doniósł rządowi i pozbawionemu legitymacji prezydentowi, co się stanie się na szczycie. Jestem wdzięczny premierowi Donaldowi Tuskowi i szefowi polskiego MSZ Radosławowi Sikorskiemu, że spotkali się z nami i omówili wcześniej tę sprawę. Trzeba było zaprosić człowieka, do którego ma zaufanie rząd białoruski, by przekazał informacje o szczycie. Europa nie utrzymuje innych kontaktów z Białorusią, dopóki nie będą zwolnieni i zrehabilitowani wszyscy więźniowie polityczni.
(Ostatecznie okazało się, że Siarhiej Martynau nie przyjedzie na szczyt Partnerstwa Wschodniego, red.)
Jaki potencjał ma ten szczyt? Co powinno się na nim stać, pana zdaniem?
To trudne pytanie. Partnerstwo Wschodnie jest obliczone na współdziałanie z cywilizowanymi rządami. U nas nie ma cywilizowanego rządu i prezydenta. Jeśli wykluczone są działania przez rząd – można działać tylko przez jakąś strukturę poza Białorusią, litewską, polską, niemiecką. I to bardzo trudna sprawa. To nie bardzo efektywna rzecz, Partnerstwo Wschodnie. Nie wiem, co tu można zrobić. Może na tym szczycie coś wymyślimy, żeby było lepiej.
Jakie zmiany proponowałby pan wprowadzić?
Nie mogę wprowadzić zmian. Chciałbym, żeby było możliwe współdziałanie ze wspólnotą obywatelską. Ono może odbywać się tylko poprzez jakąś strukturę, instytucję polską, litewską etc. i nie inaczej.
Przykładem są pozarządowe organizacje. To nie zawsze lekka sprawa do rozwiązania. My nie zawsze mamy dobre informacje o tych organizacjach. I teraz mam nadzieję, że ten Dom Białoruski, który powstał w poniedziałek, pomoże rozwiązać tę sprawę.
Stanisław Szuszkiewicz (w środku) na uroczystości otwarcia Domu Białoruskiego w Warszawie
W ostatnich dniach pojawił się raport Freedom House i Center for European Policy Analysis. Amerykańscy eksperci twierdzą m.in., że istnieje potrzeba nowego podejścia wobec Białorusi, uważają, że reżim wkrótce upadnie. Jak pan ocenia ten raport?
Nie chciałbym negatywnie komentować tego, co mówi pan David Kramer i inni działacze amerykańscy. Bardzo ich cenię, są wspaniałymi demokratami. Jednak oni używają metod oceniania właściwych cywilizowanym krajom. To nie podejście właściwe dla Białorusi. Nie jestem pewny, że Aleksander Łukaszenka chce uciec z Białorusi, bo nie ma dokąd uciekać. On chce panować na Białorusi. Pomaga mu w tym Rosja. To nie jest wszystko takie proste, jak mówią ci wybitni działacze amerykańscy.
Szef Freedom House David Kramer mówił, że podobno ludzie z otoczenia Łukaszenki, pytali, gdzie mógłby uciec. To akurat wydaje się mało prawdopodobne?
Nie w tym rzecz, żeby uciekał. Chodzi o to, żeby u nas były demokratyczne wybory. Łukaszenka może uciec tylko do Rosji i więcej nigdzie. Jednak tego pewnie nie zrobi, dlatego, że on będzie bo on tam będzie zwykłym obywatelem jak Askar Akajew (były prezydent Kirgistanu, który uciekł do Rosji po tulipanowej rewolucji, red.)
Rosja zaczęła ofensywę, jeśli chodzi o kupno białoruskich przedsiębiorstw. Eksperci mówią, że Łukaszenka sprzeda Rosjanom najbardziej rentowne przedsiębiorstwa, żeby tylko utrzymać się u władzy.
To kij o dwóch końcach. Przedsiębiorstwa to jeden ze sposobów utrzymania władzy przez Łukaszenkę. Jeśli sprzeda je Rosji, to straci szybko władzę. Bez nich nie będzie potrzebny Rosji, gdy Kreml będzie mocnym, ekonomicznym gospodarzem Białorusi. Tu nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie.
Myśli pan, że on naprawdę sprzeda Biełtransgaz, inne przedsiębiorstwa?
Nie znam dokumentów i pewnych informacji o tym, co się sprzedaje. Wszystko co sprzedaje się dla załatwienia spraw politycznych, to źle. Co sprzedaje się z punktu widzenia ekonomicznego – w tym nic złego nie widzę.
Jak pan ocenia europejskie szanse Białorusi? Co musiałoby się stać, żeby Białoruś wyszła z kleszczy rosyjskich?
Europa nie będzie nigdy działać przeciw kleszczom rosyjskim. To musimy zrobić sami, Europa nam w tym nic nie pomoże. Europa nie jest w stanie wygłosić żadnej uwagi pod adresem Rosji, a co dopiero mówić o tym, żeby osłabić kleszcze rosyjskie. To nie sprawa Europy.
Czy Niemcy są ważnym krajem jeśli chodzi o politykę europejską wobec Białorusi?
Niemcy, jak i większość Europy, w ostatnich latach zmienili swoje nastawienie do Białorusi, bo przestali popierać Łukaszenkę i przestali go wychowywać. Mam nadzieję, że tak będzie dalej. Powtarzam mam nadzieję, bo poprzedni ambasador w Mińsku, szukał sposobu porozumienia z Łukaszenką. Obecny ambasador stoi na pryncypialnym stanowisku, że musi dojść do zwolnienia i rehabilitacji więźniów, a do tego czasu nie będzie żadnych działań ze strony Niemiec.
To nowe podejście, które Polska przyjęła również.
To nowe podejście i dla Niemiec i dla Szwedów, i dla Polski. Postulat, żeby wychowywać Łukaszenkę, był stworzony przez niektórych działaczy politycznych na czele z Aleksandrem Milinkiewiczem, którzy mało wiedzieli o tym, co się dzieje na Białorusi, ale wiedzieli, co podoba się Polakom. Teraz sytuacja się zmieniła, wydaje mi się, że w każdym razie minister Radosław Sikorski zajmuje bardzo dobrą pozycję: że dopiero po wyzwoleniu wszystkich więźniów i ich rehabilitacji możliwe są jakieś inne relacje z Białorusią.
Okrągły stół jest możliwy?
Okrągły stół – o tym można rozmawiać później. Nie wolno o tym mówić wcześniej.
Czy taki dialog z Łukaszenką jest w ogóle możliwy?
O jakim dialogu można mówić, kiedy stoi na gardle opozycji politycznej. Milinkiewicz mówi o dialogu, twierdzi, ze wojna może być zakończona przez negocjacje pokojowe. Zapomina, że może być absolutna kapitulacja.
Trzeba używać właściwych terminów.
Stwierdzenie, że dialog jest możliwy tylko po wypuszczeniu więźniów, zakłada, że dialog jest możliwy.
Za wcześnie mówić o dialogu. Gdy więźniowie będą wypuszczeni, będziemy rozmawiać o tym, co robić dalej. Bardzo dobrze powiedział nasz opozycjonista–znajdujący się w więzieniu były kandydat na prezydenta Andrej Sannikau – że rozmowy mogą dotyczyć tylko jednej sprawy - jak Aleksander Łukaszenka oddaje władze w inne ręce.
Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite ostatnio bardzo krytykowała opozycję białoruską. Powiedziała, że „część opozycji jest finansowana przez Kreml”.
Mam nadzieję, że ma podstawy, żeby tak mówić. Nie ma natomiast podstaw, żeby uznać ją za wroga opozycji. Spotykałem się z nią wiele razy. To co ona mówiła, nie dotyczy 95 procent opozycjonistów. Jednak są pewne osoby, które znajdują się na Litwie, które nie są opozycją białoruską,. To nie opozycja, to zdrajcy, którzy są zawsze w kołach demokratycznych. Jeśli użyła takiego terminu, to tylko w odniesieniu do tej małej części osób.
Rozmawiała Agnieszka Kamińska, Raport Białoruś, polskieradio.pl
Informacje o Białorusi: Raport Białoruś