Na Białorusi powstają różne inicjatywy lokalne, które nie są kontrolowane z Mińska. To są ludzie, którzy nigdy nie byli w opozycji. Niedawno doszło do ciekawego incydentu w Mińsku – człowiek bronił studenta przed konduktorami i milicjantami. Ludzie wspierali tego człowieka, oddzielali go od milicjantów.
W społeczeństwie czuje się napięcie - jak nigdy. W regionach spontanicznie powstają różne graffiti. Graffiti oznaczają obecność opozycji, ruchu oporu. Te napisy nie są przypadkowe. Ludzie piszą: „Gdzie mój zarobek 500 dolarów?”. Albo piszą: „On was (słowo niecenzuralne) będzie okłamywał”, „Chcemy innego”. Piszą: „dość”. To znaczy, że protest się budzi.
Na ile ten protest będzie silny, czy będzie ogólnokrajowy, czy w poszczególnych miastach, to trudno powiedzieć. Niezależnie od tego opozycja musi budować jakiś fundament dla akcji oporu i kampanii protestu na jesień.
Bo historia się potarza. To, co się dzieje teraz, bardzo przypomina 89 i 90 rok, kiedy na ulice przeciwko Związkowi Radzieckiemu wyszli robotnicy. Jednak ci robotnicy wyszli na manifestację zorganizowaną przez Białoruski Front Ludowy. Tak samo i teraz: musi być fundament, musi być jakieś ugrupowanie, które zbierze wokół siebie robotników i po prostu ludzi nieobojętnych, którzy chcą żyć inaczej.
Franciszak Wiaczorka
Białorusini bronią mężyczyzny, który ujął się za studentem-gapowiczem, przed milicją: