Anegdota mówi, że w 1927 roku - wkrótce po tym, jak Charles Lindbergh samotnie pokonał samolotem Atlantyk – ktoś zapytał małego Karola Wojtyłę: - Kim chciałbyś zostać? - Będę lotnikiem! - odpowiedział chłopiec. - A dlaczego nie księdzem? - Bo Polak może być drugim Lindberghem, ale nie może zostać papieżem.
Szukając początków duchowej drogi Karola Wojtyły trzeba cofnąć się do jego wczesnej młodości i rodzinnego domu w Wadowicach. Przedwczesna śmierć matki sprawiła, że wychowanie synów spadło na ojca – jedną z najważniejszych postaci w życiu Karola.
Ojciec Święty tak, po latach wspominał ten okres: "Po śmierci matki, a następnie po śmierci mojego starszego brata, zostaliśmy we dwójkę z ojcem. Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mojego ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym. Nigdy nie mówiliśmy z sobą o powołaniu kapłańskim, ale ten przykład mojego ojca był jakimś pierwszym domowym seminarium".
Wspólna pielgrzymka na Jasną Górę pogłębiła ich więź, nie łagodząc jednak ojcowskiej surowości, o której papież pisał tak: "W wieku dziesięciu, dwunastu lat byłem ministrantem, ale muszę wyznać, że niezbyt gorliwym. Moja matka już nie żyła... Mój ojciec, spostrzegłszy moje niezdyscyplinowanie, powiedział pewnego dnia: "Nie jesteś dobrym ministrantem. Nie modlisz się dosyć do Ducha Świętego. Powinieneś się modlić do Niego". I pokazał mi jakąś modlitwę. Nie zapomniałem jej. Była to ważna lekcja duchowa, trwalsza i silniejsza niż wszystkie, jakie mogłem wyciągnąć w następstwie lektur czy nauczania, które odebrałem. Z jakim przekonaniem on do mnie mówił! Jeszcze dziś słyszę jego głos. Rezultatem tej lekcji z dzieciństwa jest moja encyklika o Duchu Świętym".
Duchowe doświadczenia pogłębił dramat wojny. Przerwane przez wojnę studia i śmierć ojca sprawiły, że przyszły papież rozpoczął naukę w konspiracyjnym seminarium duchownym. Święcenia kapłańskie odebrał już po wojnie. Bardzo dobre wyniki w nauce sprawiły, że ks. Wojtyła, za sprawą swojego mentora – kardynała Sapiehy, wyjechał do Rzymu. W wieku 28 lat obronił pracę doktorską w Papieskim Uniwersytecie Dominikańskim – tempo budzące podziw nawet w dzisiejszych czasach. W wieku 31 lat obronił pracę habilitacyjną, jednak Ministerstwo Oświaty nie uznało decyzji Rady Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Przyszły papież przez lata dzielił czas między posługę kapłańską, sztukę, pracę dydaktyczną i naukową. Ta ostatnia została doceniona przez ojców kościoła, w tym papieża Pawła VI.
Biskup, a później kardynał Wojtyła stał się z czasem jednym z najbardziej szanowanych, rozpoznawalnych i cieszących się największym autorytetem przedstawicieli polskiego kościoła na świecie. Liczne podróże ewangelizacyjne, uczestnictwo w sesjach Soboru Watykańskiego II i prace teologiczne, w tym "Miłość i odpowiedzialność" czy "Osoba i czyn" oraz otwartość i wielojęzyczność w połączeniu z ujmującą osobowością dopełniały obrazu polskiego kardynała i sprawiły, że Karol Wojtyła nie był pozbawiony szans, gdy 16 października 1978 roku zebrało się konklawe.
Mariusz Filar, historia.polskieradio.pl