Logo Polskiego Radia
Jedynka
Gabriela Skonieczna 30.03.2011

Beatyfikacja to nie tylko papieskie kremówki

  • Przemyśleć działalność JPII
Tomasz Królak (KAI): Zostawmy wreszcie kremówki z Wadowic. Beatyfikacja powinna być okazją do przemyślenia pontyfikatu Jana Pawła II.
Tomasz KrólakTomasz Królakfot: Andrzej Żak/PR

Istnieje niebezpieczeństwo, że beatyfikacja Jana Pawła II zostanie zdominowana przez kwestie techniczne. Lub przez elementy nieistotne. A nie o to chodzi.

- Polacy powinni zastanowić się, co beatyfikacja Jana Pawła II niesie dla nich, co papież Polak zrobił dla Polski i świata - mówi wiceprezes Katolickiej Agencji Informacyjnej Tomasz Królak. Zwraca uwagę, że pontyfikat Jana Pawła II dał Polsce i światu inspiracje duchowe w bardzo różnych dziedzinach.

Gość "Sygnałów Dnia" apelował, by podczas rozmów o beatyfikacji papieża Polaka pamiętać o tym dziedzictwie, a nie jedynie o miłych wspomnieniach związanych z jego wizytami w Polsce. Daje przykład papieskich kremówek. - Kiedy Karol Wojtyła wspomniał o nich pierwszy raz było to ciepłe, bo nawiązywał do swych korzeni - zwraca uwagę Tomasz Królak. - Ale potem przy każdej okazji przypominano te kremówki, jakby one były najważniejszym elementem pontyfikatu - dodaje. Tak było również teraz, po ogłoszeniu daty beatyfikacji. - Wszystkie telewizje w kółko puszczały wypowiedź Karola Wojtyły o kremówkach - mówi dziennikarz.

Wiceszef KAI przestrzega przed niebezpieczeństwem zagubienia potencjału pontyfikatu Jana Pawła II. Zdaniem Tomasza Królaka, Polacy powinni gruntownie przemyśleć to, co zostawił nam papież Polak na przykład w dziedzinie apostolstwa świeckich, przygotowania do małżeństwa i nauczania o życiu.

Tomasz Królak nie ma złudzeń, że beatyfikacja wpłynie na uspokojenie życia politycznego w Polsce. I daje przykłady z przeszłości. - W 1999 roku po wizycie w polskim Sejmie mówiono, że już od zaraz język debaty publicznej musi złagodnieć - mówi gość "Sygnałów Dnia". Nie złagodniał. Kolejnym takim krokiem miała być śmierć Jana Pawła II, po której również politycy deklarowali pojednanie. - Co z tego wyszło najlepiej widać po katastrofie smoleńskiej - zwraca uwagę rozmówca Krzysztofa Grzesiowskiego. Dlatego uważa, że po beatyfikacji nic się pod tym względem nie zmieni.

(ag)

*****

Krzysztof Grzesiowski: Na początek nasz gość, pan Tomasz Królak, zastępca redaktora naczelnego Katolickiej Agencji Informacyjnej. Witamy w Sygnałach.

Tomasz Królak: Dzień dobry.

K.G.: Ale jeśli pan pozwoli, panie redaktorze, to na początek cofnijmy się nieco w czasie o kilkanaście godzin. Wczoraj plac św. Piotra:

[wstawka dźwiękowa]

Drodzy bracia i siostry Polacy! Serdecznie pozdrawiam was wszystkich obecnych. (...) Podzielam waszą radość z ogłoszenia beatyfikacji Ojca Świętego Jana Pawła II, która odbędzie się 1 maja tego roku. Ta wiadomość była bardzo oczekiwana przez wszystkich, a w szczególny sposób przez was. Czcigodny mój poprzednik był przewodnikiem w prawdzie i wolności. Życzę wam głębokiego duchowego przygotowania się do tego wydarzenia i z serca wszystkich błogosławię.

K.G.: Tak mówił wczoraj Benedykt XVI na placu św. Piotra. "Głębokie duchowe przygotowanie" – tego nam życzy Benedykt XVI przed 1 maja, przed dniem beatyfikacji Jana Pawła II. Zresztą nie tylko mówi o tym Benedykt XVI. Pan w jednym ze swoich wywiadów też wspominał o takiej potrzebie. Ba, powiedział pan nawet coś takiego, co dla wielu może być rzeczą, no, dziwną, mianowicie, że mamy do czynienia ze spłaszczaniem postaci Jana Pawła II w polskich mediach.

T.K.: Na pewno moim zdaniem nam to zagraża, to znaczy ja upatruję w beatyfikacji ogromną szansę i to, powiedzielibyśmy, takie okrągłe sformułowanie Benedykta XVI, że życzy nam głębokiego duchowego przygotowania do beatyfikacji, zawiera niezwykle istotną treść, to jest zachęta do tego, żebyśmy tej beatyfikacji rzeczywiście nie spłaszczyli.

Co mam na myśli? Jeśli tuż po ogłoszeniu daty beatyfikacji, na którą wszyscy czekaliśmy, bo będzie wydarzeniem historycznym z różnych powodów, telewizje prześcigają się przywoływaniu jednej jedynej frazy z papieskiego przemówienia do Polaków, z tej całej spuścizny 27-letniej, mianowicie "a tu była cukiernia, po maturze chodziliśmy na kremówki". No, można tego słuchać raz, drugi, trzeci. Za pierwszym razem było to poruszające, bardzo wzruszające, że nasz wielki, wspaniały, podziwiany w świecie rodak wspomina u kresu życia gniazdo, z którego wyszedł, gniazdo, w którym, jak mówił wielokrotnie, wszystko się zaczęło, no ale ile razy mamy tego słuchać? To znaczy jeśli my sami nie przemyślimy gruntownie tego, na czym ten pontyfikat polega i będziemy sprowadzać całe papieskie przesłanie do owych kremówek, zły to znak.

K.G.: To może ma rację arcybiskup Stanisław Gądecki, który stawia pytanie w zasadzie kardynalne w związku z beatyfikacją: co my z tym faktem zrobimy?

T.K.: Naturalnie, to jest pytanie podstawowe i fundamentalne. Powiedzmy sobie szczerze, że beatyfikacje w Kościele nie służą temu, to nie jest... akurat jesteśmy dzisiaj w orderowym dniu, Order Orła Białego w uznaniu zasług to jest potrzebne nie tyle danej osobie, co tym, którzy zostają, którzy pielgrzymują na ziemi, to jest pokazanie przez Kościół, że ta postać w sposób heroiczny, w sposób doskonały, w sposób przejrzysty szła śladami Ewangelii i po to, żebyśmy my mogli na tyle, na ile możemy, wytężyli duchowe muskuły, żebyśmy za tą postacią próbowali nadążać.

Natomiast mi się wydaje, że istnieje niebezpieczeństwo sprowadzenia całego wydarzenia do feerii koncertów, zjazdów, obrzędów, pomników bez gruntownego przemyślenia...

K.G.: Używa się tego słowa "fajerwerki", że to będą fajerwerki, a tak na dobrą sprawę co dalej.

T.K.: No właśnie, z jednej strony jest to uzasadnione, bo powiedzmy sobie tak. Gdyby rzecz dotyczyła papieża z Hiszpanii, Portugalii, Niemiec... Duma jest rzeczą jak najbardziej uzasadnioną, jest potrzebną, natomiast chodzi o to, żeby ta duma nie rekompensowała naszych kompleksów i czegokolwiek innego, tylko żeby była wezwaniem do przemyślenia nauczania papieża. To był fenomenalny pontyfikat, to był pontyfikat, który dawał Polsce i światu niezwykłe inspiracje duchowe w bardzo różnych dziedzinach – jeśli chodzi o udział świeckich w Kościele, kultura, styl porozumiewania się ze świeckimi, nauczanie o życiu, przygotowanie do małżeństwa i tak dalej, i tak dalej.

Ja podejrzewam, że my po drodze gdzieś gubimy ten potencjał, gubimy konkretne wątki papieskiego nauczania i próby, by... Nie próbujemy tego przymierzać, niejako nie próbujemy się przeglądać... dzisiejszego stanu na przykład Kościoła w Polsce, do tego, o czym mówił Jan Paweł II, tylko że zaczynamy się bardzo ekscytować samym faktem. I wydaje mi się, że na tym polega to niebezpieczeństwo. Znaczy je nie chcę wylewać przysłowiowego dziecka z jeszcze bardziej przysłowiową kąpielą, natomiast wzywałbym przede wszystkim samego siebie do pewnego umiaru i gruntownego przemyślenia tego, co mamy przed sobą.

K.G.: Ja jeszcze wrócę na chwilę do słów arcybiskupa Gądeckiego, który po pierwsze pytał, co my z tym faktem zrobimy, ale mówił także, że beatyfikacja będzie miała sens, jeśli zmieni się coś w postawie Polaków. Co miałoby się zmienić?

T.K.: Panie redaktorze...

K.G.: Pan niedawno mówił o wodzie, która spłynęła jak po kaczce.

T.K.: Mi się wydaje tak, że... Oczywiście najłatwiej bić się w cudze piersi, więc od tego zacznę. Gdybyśmy liczyli na to, że beatyfikacja wpłynie pozytywnie, kojąco i merytorycznie na stan polskiej debaty publicznej, to bym przestrzegał, dlatego że przypominam sobie, mieliśmy wielokrotnie takie debaty pod wpływem wydarzeń związanych z Janem Pawłem II prowadzone w takim duchu: nie no, że teraz to na pewno to się kompletnie zmieni.

Takim pierwszym wydarzeniem to była wizyta w 1999 roku w polskim parlamencie, kiedy wydawało się, że stan debaty publicznej ulegnie radykalnej zmianie, a przynajmniej wyraźnym przemianom ku dobremu.

Następnym wydarzeniem była śmierć Jana Pawła II. Wydawało się, że skala zjednoczenia pod wpływem tej traumy jest taka, że właściwie Polska nie może być już taką, jaką była.

Trzecim wydarzeniem z ostatnich już miesięcy, tragiczne wydarzenie smoleńskie – czy coś z nami zmieniło, czy nas przemieniło? Przestrzegałbym przed tym. Czy beatyfikacja będzie takim wydarzeniem? Wiem jedno – że politycy wszelkich opcji ruszą ochoczo do Rzymu na beatyfikację, ponieważ kochają Jana Pawła II i deklarować będą przywiązanie do jego nauczania. Natomiast czy doświadczymy tego w życiu publicznym? Czy równie ochoczo nie będą sobie skakać trzy dni później do gardeł? Przestrzegałbym przed optymizmem.

Natomiast ja myślę, że każdy z nas ma coś do zrobienia, każdy, który czuje przywiązanie, jakąkolwiek więź, niezależnie od tego, w co wierzymy i jak wierzymy, jaka jest temperatura naszej wewnętrznej żarliwości, do tego, żeby coś z tym... jak pan redaktor sformułował, coś z tym zrobić. I wydaje mi się, że powinniśmy przestać ekscytować się kremówkami, kremówki na bok, kremówki na deser, dajemy danie główne, czyli przemyślenie papieskiego pontyfikatu. Każdy, na ile może. To jest... Kwestia dotyczy świata mediów, ale kwestia dotyczy również każdego z nas, również pana Kowalskiego spod Koluszek i tak dalej. Każdy jest tutaj tak samo ważny, każdy jest tak samo predysponowany, każdy ma takie samo wyzwanie na miarę tego, na ile deklaruje przywiązanie do Jana Pawła II. Chodzi o to, żeby to nie było puste i jałowe.

Przy czym, kończąc wątek, mnie się wydaje, że tu żadnych spektakularnych fajerwerków bym się nie obawiał, że oto po beatyfikacji świat polskiej polityki i polski Kościół przeobrazi się w sposób spektakularny. Ja myślę, że to powinno sięgać gdzieś głęboko i każdego z nas. Niech każdy z nas stanie przed lustrem tego nauczania i spróbuje się w nim przejrzeć, żebyśmy napinali muskułki duchowe do wewnątrz, a nie na zewnątrz. Czyli do wewnątrz, czyli do poprawiania jakości swojego życia duchowego, swojej religijności, a nie na zewnątrz, to, co lepiej widać. Bardzo łatwo zorganizować koncert, festiwal, sympozjum, to jest wszystko bardzo potrzebne, ale to na tym nie może się skończyć.

K.G.: A czy nie ma przypadkiem racji Gian Franco Svidercoschi, watykanista, biograf papieski, który mówi, że beatyfikacja w pewnym sensie podejmuje i ożywia dziedzictwo Jana Pawła II, w ostatnich latach nieco zapomniane?

T.K.: Mi się wydaje... znaczy to by dowodziło...

K.G.: On się powołuje na to, co dzieje się w Kościele ostatnio, że być może to z tego powodu.

T.K.: Mi się wydaje, że... W ogóle czy ono jest zapomniane? Ono nie powinno być zapomniane i nie będzie zapomniane za dwieście i trzysta lat, jestem o tym najgłębiej przekonany. Natomiast było coś takiego w... że można już teraz zadać sobie pytanie: czy myśmy wykorzystali ten czas po śmierci Jana Pawła II? Czy myśmy tego czasu nie spędzili jałowo na kolejne spekulacje dotyczące tego, kiedy papież będzie beatyfikowany? Czy myśmy nie śledzili z nadmierną gorliwością postępu kolejnych prac procesowych, a nie zastanawiali się, że to ma... Nie uświadomili sobie, że to ma znaczenie wtórne, ponieważ w istocie papież mógłby być beatyfikowany dopiero za lat pięćdziesiąt, a przecież wszyscy jesteśmy przekonani o jego świętości niezależnie od tego kościelnego stempla, który ma swój wymiar i ciężar, natomiast ludzie na wszystkich kontynentach uświadamiali sobie, że mają do czynienia z człowiekiem świętym niezależnie od tego, czy potrafiliby zwerbalizować, na czym owa świętość polega i czym w istocie jest świętość, ale mieli takie poczucie. Więc to jakby jeszcze bardziej dowodzi, iż skala tej postaci była niezwykła.

No dobrze, ale czy my, Polacy - bo trzeba zacząć od własnego podwórka - należycie ten czas wykorzystaliśmy? Czy tak jak pan redaktor wspomina, to nauczanie rzeczywiście nie poszło gdzieś na bok? Pewnie trochę tak. Ja też nie chcę tutaj jakichś czarnych scenariuszy i wizji, defetyzmu siać, ale wydaje mi się, że mogliśmy ten czas wykorzystać lepiej. Takie mam poczucie, obserwując, nie wiem, media, obserwując nasze rozmowy całkiem prywatne, to, co się z tą spuścizną dzieje, w stylu naszego zachowania, w stylu naszego porozumienia się w Kościele i poza Kościołem zarówno, to wydaje mi się, że mogłoby być lepiej. Ale przestrzegałbym przed takim optymizmem, że oto nas, zjadaczy chleba, w aniołów ten pontyfikat przerobi. Natomiast jesteśmy zobowiązani do tego, jak mówię, żeby to stanowiło dla nas jakiś taki punkt odniesienia, jako lustro, w którym przeglądamy indywidualną i zbiorową tożsamość.

K.G.: Tak na koniec – beatyfikacja to właściwie zgoda na kult lokalny, prawda?

T.K.: Tak, przy czym...

K.G.: Czy w przypadku osoby Jana Pawła, kiedy ten kult jest potrzebny, to w ogóle ma jakieś znaczenie ten zwrot "kult lokalny", bo to przecież nieprawda i niemożliwe?

T.K.: Tak, ja myślę, że tak, że świętość papieża jest uznana faktem beatyfikacji, bo to nie jest tak, że ktoś jak jest kanonizowany, to jest bardziej święty niż ten, który jest beatyfikowany. No, są takie stopnie w Kościele, że najpierw jest ten stopień beatyfikacji, później jest kanonizacja, natomiast w wypadku Jana Pawła II ten kult, niezależnie od tego, że to będzie beatyfikacja, jest kultem powszechnym. I wierzę głęboko, że po beatyfikacji będziemy mieli do czynienia z kolejnym cudem, który potrzebny jest już do formalnej kanonizacji, ale myślę, że gdybyśmy dzisiaj porozmawiali z Boliwijczykami, ludźmi z Chile, Paragwaju, Ameryki Północnej, Azji, dla nich jest to również wielkie wydarzenie przez sam fakt beatyfikacji i wyniesienia tego na ołtarze. Sam fakt, że Rzym spodziewa się między dwa a trzy miliony ludzi z całego świata, no, dowodzi, jak wielką postacią dla całego świata był Jan Paweł II. I myślę, że również przed Kościołem powszechnym, przed ludźmi w różny sposób zaangażowanymi religijnie, ta postać stanowi pewnego rodzaju wyzwanie, aczkolwiek dla nas, Polaków, stanowi szczególne. Chodzi o to, żebyśmy nie używali tylko... Żeby zaangażowana była w całe to dzieło nie tylko nasza duma i emocje, ale również nasz intelekt, nasza duchowość, nasz zmysł religijny, by tak rzec. I mam nadzieję, że tym razem wykażemy się taką wewnętrzną mądrością, żeby ten pontyfikat wykorzystać.

Wiesław Molak: Ale życie toczy się swoim rytmem, słyszymy, że ceny biletów hoteli, pensjonatów, ceny w barach, restauracjach marketingowym wydarzeniem.

T.K.: No, również, również tak.

K.G.: W takim świecie żyjemy.

T.K.: W takim świecie żyjemy. Mam nadzieję, że ci, którzy na tym zarobią, również przemyślą, dzięki komu udało im się w sposób, powiedzmy sobie, również uczciwy zarobić, no bo cóż, jak to jest powiedziane, podaż i popyt to są dwie... bardzo ściśle ze sobą związane czynniki.

K.G.: Dziękujemy za wizytę, dziękujemy za rozmowę.

T.K.: Dziękuję bardzo.

K.G.: Tomasz Królak, zastępca redaktora naczelnego Katolickiej Agencji Informacyjnej, był gościem Sygnałów Dnia.

(J.M.)

Z archiwum Radia