Grecko-turecki spór o Cypr to najdłuższy obecnie konflikt w Europie. Zaszłości sięgają wieków, ale apogeum nastąpiło w 1974 roku. Grecy dokonali wtedy na wyspie zamachu stanu, a w odpowiedzi turecka armia wkroczyła na Cypr, by bronić zamieszkałej tam mniejszości muzułmańskiej. Od tego czasu datuje się faktyczny podział Cypru na dwie części – południową „grecką“, która dzisiaj jest członkiem Unii Europejskiej oraz północną, „turecką“, która w 1983 ogłosiła niepodległość. Jednak nowa republika została uznana jedynie przez Turcję.
foto: IAR/Wojciech Cegielski
Północną część Cypru pierwszy raz odwiedziłem z okazji 30-lecia „niepodległości“. Władze samozwańczej republiki zorganizowały kilkudniowy wyjazd dla dziennikarzy, w ramach którego mieliśmy nie tylko uczestniczyć w ceremoniach, ale także rozmawiać z najważniejszymi ludźmi w republice. Ci najważniejsi przez długie minuty przekonywali nas, że wszystkiemu winna jest część grecka, bo Turcy wielokrotnie wyciągali rękę na zgodę, a Grecy tę rękę odrzucali. Prawda oczywiście leży po środku, choć po powrocie do domu stoczyłem mailową dyskusję z moimi przyjaciółmi z Grecji i Turcji, którzy przekonywali mnie, że środek wcale nie musi znajdować się „na środku“.
foto: IAR/Wojciech Cegielski
Obserwowanie parady z okazji 30-lecia istnienia republiki w Nikozji to rzecz bezcenna. Nie odrywałem palca od spustu migawki w aparacie, nie mogąc jednocześnie uwierzyć w to, co widzę.
foto: IAR/Wojciech Cegielski
Wszystko działo się na jednej z głównym dwupasmowych ulic północnej Nikozji. Krawężniki wymalowane na biało-czerwono (barwy Cypru Północnego), ustawione po obu stronach dwie trybuny dla VIPów i dla mieszkańców, policjanci w hełmach liczących z lekka licząc 40 lat – to na początek.
foto: IAR/Wojciech Cegielski
Tureccy Cypryjczycy przyszli na paradę całymi rodzinami. Trzymali portrety Ataturka, baloniki i transparenty z napisami chwalącymi bohaterskość swoich przywódców i zapewniającymi, że nie poddadzą się, aż ich kraj będzie w pełni niepodległy. Z kolei na trybunie honorowej z minuty na minutę przybywało mundurowych, uginających się pod ciężarem liczby medali wpiętych w galowe stroje. Z głośników sączyła się patriotyczna, turecka muzyka, przeplatana martyrologicznymi tekstami.
foto: IAR/Wojciech Cegielski
Parada rozpoczęła się przejazdem prezydenta Cypru Północnego wzdłuż arterii w odkrytym jeepie. Potem nastąpiły bardzo podniosłe przemówienia i rozpoczęła się część artystyczna. Swoje umiejętności zaprezentował m.in. oddział specjalny policji. Z dużym rozbawieniem patrzyłem na policjantów na motorach, którzy przejeżdżając przed trybuną honorową, robili fikołki, przysiady, zatrzymywali się, zsiadali z motocykli, by znów na nie wejść i pojechać dalej. Jednak najbardziej absurdalnym był widok „policyjnej grupy akrobacyjnej“. Jadący na trzech motocyklach trzymali rozpiętą flagę Cypru Północnego, a jadący za nimi na czwartym motocyklu, mierzył do nich z kałasznikowa. Cypryjscy gospodarze nie umieli wytłumaczyć mi głębszego sensu takiej figury.
foto: IAR/Wojciech Cegielski
Wkrótce policjantów zastąpił zespół artystyczny, coś na kształt polskiego Mazowsza. Rumiane dziewoje i rośli chłopcy na środku dwupasmówki całkiem zgrabnie wykonali lokalne tańce. Zaraz po nich arterią przedefilowali żołnierze poszczególnych rodzajów „sił zbrojnych“, policjanci, miejscowe szkoły (na czele każdej ze szkolnych grup szedł wyprostowany i dumny dyrektor placówki), a na koniec pojawili się nawet spadochroniarze. Kiedy parada się skończyła, nad głowami rozchodzących się Cypryjczyków z hukiem przeleciały myśliwce. Budząc wśród kilku osób obawy, czy aby na pewno tor i sposób lotu jest bezpieczny.
foto: IAR/Wojciech Cegielski
Moje skojarzenia były dość oczywiste. O ile koleżance z Wielkiej Brytanii musiałem tłumaczyć, że tego typu ceremonie pamiętam z dzieciństwa w Polsce, o tyle z kolegą z Izwiestii zrozumieliśmy się bez słów. W pewnym momencie zresztą, dość niewinnym pytaniem nasunął mi kolejne skojarzenie. Patrząc w kierunku sprzedawcy balonów, zapytał mnie, czy również wśród myszki Miki, Hello Kitty i innych bajkowych postaci, dostrzegam wymalowaną na balonie twarz Kim Dzong Ila.
Tego wieczoru, kiedy siedziałem na kolacji z innymi dziennikarzami, dyskutowaliśmy o jakże abstrakcyjnych obrazkach, które zobaczyliśmy w ciągu dnia. Niektórzy pytali, jaki w takim razie jest poziom demokracji na Cyprze Północnym. Nasze wymądrzanie się dobrze podsumował kolega z Portugalii: „Jaka demokracja, skoro formalnie ten kraj nie istnieje?“
Wracając z lokalnej restauracji, na ulicach, w miejscowych pubach i ogródkach widziałem tłumy młodzieży, bawiące się w piątkowy wieczór. Pytałem kilka osób o ceremonie, politykę, spór z Grekami. Wszyscy machali ręką i wprost dawali do zrozumienia, że przestali się tym interesować i że starają się normalnie żyć. „Jest piątkowy wieczór“ – mówił jeden z nich. „Moim jedynym problemem jest to, czy będę dzisiaj pił piwo czy whiskey“.
Wojciech Cegielski, Nikozja