Polska Agencja Prasowa: Czy można powiedzieć, że mit Żołnierzy Wyklętych w pewnym sensie się wyczerpuje?
Prof. Jan Żaryn: Niewątpliwie zniknęła już ta świeżość będąca udziałem pokolenia młodych ludzi, którzy na początku drugiej dekady tego wieku zafascynowali się Żołnierzami Wyklętymi. Trzeba przyznać, że przeminęła ta fascynacja oraz okoliczności tej fascynacji, a także młodość tamtych ludzi.
Chcę zwrócić uwagę, że dawka patriotyzmu, samorządności, umiejętności organizowania się oraz manifestowania patriotyzmu, a także poszukiwania autentycznych autorytetów zaistniała po tragedii smoleńskiej. Wszyscy bardzo mocno to wydarzenie przeżyliśmy, ale być może pokolenie młodych w jakiś szczególny sposób.
Nasze, starsze pokolenie pomogło młodym ludziom w zorganizowaniu Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Nie mieliśmy natomiast wówczas żadnych wątpliwości, że przeżywanie pamięci o Żołnierzach Wyklętych jest udziałem młodych ludzi.
Nie uważam, że dzisiejsi dwudziesto-trzydziestolatkowie są w jakiejś mierze dalecy od daru chęci rozpoznawania autorytetów oraz poszukiwania wartości. Mam nadzieję, że nadal młodzi Polacy mają taką wewnętrzną potrzebę. Natomiast świeżość obchodów w przestrzeni publicznej Dnia Pamięci Żołnierzy zanikła.
Czy to porażka?
Ależ skąd! Dzięki niezwykłej aktywności oraz energii na rzecz rozpoznawania Żołnierzy Wyklętych oraz ich uhonorowania historia członków podziemia antykomunistycznego na stałe weszła do podręczników, a także do kanonu polskich bohaterów. Myślę, że to jednak olbrzymie osiągnięcie, a nie porażka.
Ponadto wiele zostało zrobione na rzecz odnajdywania szczątków zamordowanych i brutalnie pogrzebanych przez antyludzką władzę stalinowską członków podziemia antykomunistycznego. Ogromną pracę w tym zakresie przeprowadził – i ciągle prowadzi – prof. Krzysztof Szwagrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej.
Ponadto powstały liczne upamiętnienia oraz pomniki. Przypomnę tylko, że w ubiegłym roku z inicjatywy Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. R. Dmowskiego i I. J. Paderewskiego, którym kieruję, i dzięki wsparciu ze strony wielu podmiotów państwowych oraz spółek skarbu państwa w katedrze św. Jana w Warszawie zostało odsłonięte epitafium ku czci Żołnierzy Wyklętych. Jest ono w pewnym sensie zwieńczeniem tego procesu upamiętniania. W ten sposób katedra na trwałe uhonorowała zbiorowego bohatera, zwłaszcza że jest ona miejscem, które jest zabudowywane pamięcią historyczną.
Można odnieść wrażenie, że obchody Dnia Pamięci Wyklętych mają charakter środowiskowy, kombatancki…
Wcale tak nie uważam. Jeśli miałbym wskazać charakter obchodów święta 1 marca, to powiedziałbym, że są one obecnie bardziej upaństwowione niż w pierwszych latach. Faktycznie, mogła z tego powodu zmniejszyć się oddolna energia, która była niezwykle cennym pokoleniowym przeżyciem z okresu 2011-2016 oraz z lat późniejszych. Musimy pamiętać, jaka formacja polityczna sprawowała wówczas w Polsce władzę. Rząd PO-PSL aż się prosił, by go kontestować poprzez manifestowanie patriotyzmu. Oddolna energia mająca na celu upamiętnienie członków podziemia antykomunistycznego była także niejako przeciwko polityce historycznej ówczesnej władzy.
Na zmianę charakteru święta wpływ miało m.in. to, że w 2015 r. władzę w Polsce przejęła formacja niepodległościowa. To dlatego instytucje państwa stały się ważnym czynnikiem honorującym Żołnierzy Wyklętych.
Możliwe, że moje odczucia wynikają z ograniczonej, warszawskiej perspektywy. Patrząc z perspektywy samorządowej oraz małych, lokalnych społeczności, należy wnioskować, że tam wciąż trwa chęć oddolnego honorowania Wyklętych. Ta aktywność nie została osłabiona przez państwową omnipotencję. Doświadczam tego pośrednio, jako dyrektor IDMN, dysponujący Funduszem Patriotycznym.
Jak ocenia pan profesor ogólną wiedzę Polaków na temat Żołnierzy Wyklętych, a także na temat tego, co działo się w Polsce w latach czterdziestych i pięćdziesiątych?
Na pewno wpływ na niski poziom wiedzy o dziejach najnowszych miał system edukacji powszechnej. Przez wiele lat było przecież tak, że nauczyciele nie byli w stanie – choć bardzo często nie z własnej winy – opanować w ten sposób programu nauczania, żeby omówić głębiej okres powojenny.
Ponadto – trzeba to przyznać – w edukacji ten okres był w pewnym sensie najtrudniejszy, choć przez to atrakcyjny. Wiązało się to z tym, że wiedza o tym okresie była stale wzrastająca, przez to zmienna, jej rozpoznanie było i jest dynamiczne. Dokonania naukowców wymuszały u nauczycieli ciągłe „ściganie się” z ich ustaleniami, a także z recepcją tej wiedzy na teren dydaktyki. To wszytko oczywiście nie było – i nadal nie jest – takie łatwe. To właśnie z tego powodu powstał nowy przedmiot, czyli Historia i Teraźniejszość. Miał on być ratunkiem w sytuacji nierozpoznania tego okresu historycznego, który przecież najmocniej wpływa na współczesność.
Zaryzykowałbym również tezę, że im więcej demokracji, tym mniej powszechnej wiedzy. Funkcjonujemy w systemie demokratycznym – i to nie dotyczy tylko nas, Polaków, ale ogólnie całej kultury europejskiej, żeby się zatrzymać tylko na naszym kontynencie – i odnoszę wrażenie, że powszechność wiedzy historycznej jest zdecydowanie zanikająca, wygrywa infantylizm pseudopoznawczy. Zdolność głębszego rozumienia tożsamości swojego narodu mają prawdziwe elity (w tym miłośnicy historii) jako potencjalni jej dawcy.
Na szczęście w przypadku Polaków większość z nas jest z kolei odbiorcami wartości płynących z charakteru narodowego, z szeroko pojętej kultury, w tym wiedzy historycznej. I bardzo dobrze, ponieważ nie wszyscy muszą cały czas podążać za rozwojem nauki. Jest to kwestia naturalna. Nie chcę nikogo potępiać, próbuję to tylko przeanalizować.
Co należy zrobić, aby przywrócić mitowi Żołnierzy Wyklętych właściwie miejsce?
Na pewno ten mit nie wróci na swoje poprzednie tory. Wynika to chociażby z tego, że okoliczności, w jakich obchodzony jest Dzień Pamięci Wyklętych, są zupełnie inne niż na początku.
Święto 1 marca jest już utrwalone w kalendarzu. Zajmuje ono takie samo miejsce jak rocznica Konstytucji 3 maja, Święto Niepodległości oraz rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. I tego już nam nikt nie odbierze, choć próby dezawuowania bohaterów święta 1-marcowego nadal będą się powtarzać – oczywiście płynące ze strony nosicieli stalinowskiej tradycji w Polsce. Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych będzie już zawsze przynależał do czołówki ważnych dat. Mają one także jedną wspólną cechę – są świętami naszej ogólnonarodowej tożsamości.
Mam jednak nadzieję, że zmiana nastąpi w sferze powszechnej edukacji. Chciałbym, aby kolejne pokolenia młodych Polaków w Żołnierzach Wyklętych – dziś już Niezłomnych – odnajdywały autorytety, które są potrzebne w ich własnym rozwoju.
Jakie obchody w tym roku organizuje kierowany przez pana profesora Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego?
Zapraszam na co najmniej dwie uroczystości. Pierwsza z nich będzie miała charakter bardziej lokalny. O godz. 10 spotkamy się tradycyjnie na Służewie przy Pomniku Męczenników Terroru Komunistycznego 1944–1956 znajdującym się niedaleko kościoła św. Katarzyny. Mam nadzieję, że na to wydarzenie licznie przyjdzie młodzież szkolna.
Z kolei wieczorem, o godz. 18, w archikatedrze warszawskiej zostanie odprawiona msza św. Będzie ona sprawowana przez ks. kard. Kazimierza Nycza. Zostanie ona poprzedzona uroczystym złożeniem wieńca od narodu przy epitafium ku czci Żołnierzy Wyklętych.
W tym dniu uroczystości będzie za pewne wiele w całym kraju. Agenda tegorocznych obchodów jest dostępna w mediach społecznościowych Społecznego Komitetu Obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, któremu od lat przewodniczę wraz ze znanym działaczem społecznym, Wojciechem Boberskim.
Czytaj także:
pp/PAP