- Wszystko zaczęło sie w 1982 roku, wraz z pojawieniem się Festiwalu Teatów Ulicznych w Jeleniej Górze - wspomina w rozmowie z Barbarą Schabowską Jerzy Zoń, twórca i szef teatru KTO. - To było dla nas odkrycie. Sześć lat później założyłem analogiczny festiwal w Krakowie; w tym samym czasie zaczął się podobny ruch w Warszawie - dodaje. - Kluczowy dla twórczości plenerowej jest wygląd ulicy - wyjaśnia dalej szef krakowskiej imprezy. - Gdy zaczynaliśmy, polskie miasta były szare lub czarno-białe. Każdy kolor - kostium, światła, fajerwerki - nadawał więc ulicy nowe znaczenie. - Dziś kapitalizm sprawił, że miasta skrzą się kolorami. Paradoksalnie więc artyści coraz częściej przywdziewają szare lub biało-czarne kostiumy, żeby się wyróżnić - śmieje się.
Zdaniem Jerzego Zonia teatr uliczny dokonał w polskim życiu kulturalnym prawdziwej rewolucji. - Oferta plenerowa miast i miasteczek nie ogranicza się już do orkiestry dętej i zespołu folklorystycznego - podkreśla - W Kolumbii istnieje może 5 festiwali teatralnych, z czego może 2 dotyczą sztuki ulicy. U nas takich imprez jest dziś pewnie setka - dodaje.
Ale i sam teatr uliczny zmienił się w tym czasie. - Przed 1989 rokiem ta twórczość miała charakter polityczny. Jej nestorzy - KTO, Teatra Kana, Teatr Ósmego Dnia, czy Akademia Ruchu - to były przecież ikony kontrkultury - zwraca uwagę Dariusz Jarosiński, szef warszawskiej "Sztuki Ulicy". - Po zmianie systemowej wzrosła natomiast rola teatru literackiego. Zmieniła się też technologia multimedialna. Ten sam pozostał natomiast warsztat aktorski, którego istotą jest umiejętność zatrzymania "przypadkowego" widza i przekazania mu prostego, klarownego komunikatu - dodaje.
O teatrze plenerowym nie przez przypadek rozmawiamy w Dwójce na początku lata. To czas, gdy spektakle wtapiają się w przestrzeń miejską, współgrają z nią, czasem celowo wchodzą z nią w konflikt. W sobotę wystartował w Warszawie XXI Międzynarodowy festiwal "Sztuka Ulicy". 11 lipca rozpoczną się festiwal teatrów ulicznych w Krakowie oraz gdańska "Feta".
Sobotnie "Przestrzenie Kultury" nadaliśmy z Rynku Nowego Miasta w Warszawie, aby przysłuchiwać się ostatnim przygotowaniom do inauguracji festiwalu "Sztuka Ulicy". O tym, czym jest dzisiejszy teatr ulicy rozmawialiśmy z dyrektorami warszawskiej (Dariusz Jarosiński) oraz krakowskiej imprezy (Jerzy Zoń), a także z Markiem Kowalskim z Teatru AKT oraz z Katarzyną Chmurą-Cegiełkowską, fotografką, stale śledzącą przeglądy plenerowego teatru nie tylko w Polsce. Natomiast Dawid Dziedziczak odwiedził w Gdańsku Szymona Wróblewskiego, szefe "Fety".
- Teatr ulicy to teatr plastyczny. 90% komunikatu stanowią tu obrazy - wyjaśnił Dariusz Jarosiński zapytany o relację z tradcyjnym teatrem dramatycznym. - To sztuka mniej subtelna, ale bardziej "magiczna" i żywa. Zarazem z upływem czasu twórcy uliczni sięgają z sukcesami po coraz trudniesjze teksty kultury - zaznaczył.
- Nasz festiwal nie ma motta, ani ograniczeń gatunkowych - powiedział też szef "Sztuki ulicy". - Chodzi wyłącznie o proapgowanie idei spektaklu ulicznego, wykorzystującego przestrzeń publiczną i genrującego społeczną aktywność. Może to być wiec teatr literacki, oparty na ruchu, ale też prezentacja muzyczna, a nawet muzeum - podkreślił.
Dzięki tej perpsektywie teatr ulicy przyczynił się m.n. do światowej rehabilitacji cyrku. Jaką rolę odegrali w tym Polacy? Jak przez 30 lat zmieniły się reakcje polskiej publiczności na spektakle plenerowe? I jakie spektkale można obejrzeć w Warszawie, Krakowie i Gdańsku? Zachęcamy do wysłuchania "Przestrzeni kultury".
(mm)