Do wyborów poszliśmy z hasłem: żeby było normalnie

Ostatnia aktualizacja: 05.06.2014 15:30
- Nikt nie wiedział, co to jest kapitalizm i na czym polega wolny rynek. Ludziom tłumaczyliśmy, że "normalnie" znaczy tak jak na Zachodzie - mówił w Dwójce Jacek Szymanderski, socjolog, poseł Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" w Sejmie kontraktowym.
Audio
  • Wybory w 1989 w archiwalnych nagraniach Polskiego Radia (Notatnik Dwójki)
Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała o wynikach głosowania i wynikach wyborów do Sejmu i Senatu PRL; Zgromadzenie przed siedzibą Komitetu Obywatelskiego Solidarność na Pl. Konstytucji.
Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała o wynikach głosowania i wynikach wyborów do Sejmu i Senatu PRL; Zgromadzenie przed siedzibą Komitetu Obywatelskiego "Solidarność" na Pl. Konstytucji.Foto: PAP/Janusz Mazur

Często się mówi, że władza się cofnęła, "kolaborujecie z władzą". "Trzeba było zaczekać jeszcze trzy, cztery lata, aż ten komunizm by upadł". Może i tak, ale to nasz kraj. Za te 3-4 lata może tutaj nie byłoby już w ogóle co zbierać. Kazalibyśmy ludziom przez 3-4 lata dłużej zyć w tym, w czym żyją. Dajmy im szansę na zmianę już dziś! Świat nie jest stworzony po to, żeby robić na nim rewolucje, tylko, żeby na nim żyć. Dlatego kandyduję, bo pierwszy raz zauważyłem szansę...

Tak Jacek Szymanderski w okręgu Biała Podlaska w roku 1989 przekonywał wyborców do poparcia w wyborach kandydatów Komitetu Obywatelskiego "Solidarność". - To były niezapomniane chwile dlatego, że wszystkie takie spotkania gromadziły duże ilości ludzi, którzy odrywali się od pracy i słuchali tego mojego gadania. Było im ono bardzo potrzebne - wspominał w Dwójce. - Rzecz polegała na tym, żeby w tej pierwszej turze wyborów do Senatu i Sejmu nie skreśleni byli tylko kandydaci Solidarności. Ja do wyborców mówiłem: zapamiętajcie nazwisko, a wszystkie pozostałe z wdzięcznością za te czterdzieści lat należy starannie, dokładnie skreślić. W ten sposób w pierwszej turze weszła tylko Solidarność. To był rodzaj plebiscytu.
>>>Zobacz serwis specjalny poświęcony wyborom 4 czerwca 1989 <<<
Frekewncja w wyborach wyniosła 62 procent. Choć jest to najwyższa frekwencja w historii demokratycznych wyborów w Polsce, to w sztabie Solidarności panowało zaskoczenie jej niewielkimi, jak doniosłość wydarzenia, rozmiarami. Jeszcze większe zdumienie wywołały rozmiary zwycięstwa. - Myśmy się nie nastawiali na udział we władzy. Myśleliśmy, że będziemy tę starą władzę kontrolować i patrzeć jej na ręce. Jednak wynik tych wyborów wskazał, że ludzie chcą, żebyśmy wzięli władzę i odpowiedzialność za losy kraju. Nie mieliśmy wyjścia...

W audycji wysłuchaliśmy też archiwalnych nagrań ze zbiorów Polskiego Radia. Przedstawiliśmy wspomnienia m.in. Janusza Onyszkiewicza, Tadeusza Mazowieckiego i Leszka Millera.

Zacytowaliśmy też głos na temat wyborów Zbigniewa Brzezińskiego. Przypomnieliśmy, jak przemawiali do swych wyborców kandydaci Solidarności, jak przestawiano programy wyborcze. Posłuchaliśmy fragmentu jednego z wyborczych felietonów Jacka Fedorowicza oraz instrukcji "Jak głosować na Solidarność” w aktorskiej interpretacji Jana Kobuszewskiego i Mariana Kociniaka. Nie zabrakło też  komentarza strony rządzącej.

"Notatnik Dwójki" przygotowała zaprasza Ewa Prządka.

 

bch/jp

Czytaj także

Onyszkiewicz: była obawa, że na obradach Okrągłego Stołu zaważy... grypa

Ostatnia aktualizacja: 06.02.2014 12:30
- Tamtej zimy panowała straszna epidemia grypy. Sporo osób z kierownictwa "Solidarności" również było chorych. Pamiętam, że moja żona telefonowała nawet do Anglii, żeby przysłali natychmiast jakieś leki, które zapobiegną wyeliminowaniu naszych czołowych postaci przez grypę - mówił w Jedynce Janusz Onyszkiewicz.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Bogdan Borusewicz: kartka wyborcza miała ciężar płyty chodnikowej

Ostatnia aktualizacja: 03.06.2014 08:00
Jestem pewien, że Jaruzelski nie spodziewał się tak dobrego rezultatu ”Solidarności” i dlatego zgodził się na częściowo wolne wybory – mówił w Jedynce Bogdan Borusewicz, Marszałek Senatu RP.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Niespodzianka – nawet łączniczki AK wspierały komitet wyborczy Solidarności

Ostatnia aktualizacja: 03.06.2014 14:00
– Nazywaliśmy je "szarymi panterami". W przeciwieństwie do nich młode dziewczyny mogły się spóźnić, a nawet nie przyjść na spotkanie. Gdyby jednak nie przyszła "pantera", oznaczałoby, że umarła – wspominał wybory parlamentarne 1989 roku Bartłomiej Piotrowski, członek NSZZ "Solidarność".
rozwiń zwiń