Nataszę poznałem w Paryżu w 1981. O jej heroicznych wyczynach z czasów moskiewskich czytałem u Władimira Bukowskiego w "I powraca wiatr". Miałem przed oczami rewolucjonistkę, która z dzieckiem na ręku idzie na Plac Czerwony, protestować przeciw inwazji na Czechosłowację. Na spotkaniu w kafejce zamiast ikony ruchu dysydenckiego pojawiła się postać drobna, ale o głosie zdecydowanym i poglądach bezkompromisowych. No i nieodłączny gauloise bez filtra. I namiętne uzależnienie od flipperów, automatów do gry, w każdym paryskim bistro.
Spotykaliśmy się w tygodniku "Russkaja Mysl", na polskich i rosyjskich wieczorach, u redaktora Giedroycia. Była uzależniona od Polski, żyła wiadomościami z Warszawy i Gdańska. Sierpień 1980 był jej powodem do dumy, dowodem, że właściwie lokuje swoją pasje.
Była wtedy emigrantką od pięciu lat i bardzo zazdrościła nam karnawału pierwszej Solidarności. Wiedziała, że niebawem będziemy z powrotem w "najweselszym baraku w obozie", a ona nigdy nie wróci z Paryża do Moskwy. Tymczasem jedno i drugie miało okazać się nieprawdziwe.
13 grudnia brutalnie zrównał nasz emigracyjny status. W pierwszym dniu stanu wojennego wisiała na bramie ambasady PRL, wykrzykując wraz z tłumem Polaków i Francuzów swój gniew. Pisała wtedy:
O Panie, Panie, noc i mgła
na nich opadła.
O Panie, cóżeś Ty nam dał
prócz chrypiącego gardła,
które skanduje: “Wolna Polska!” –
i ten krzyk słaby
przez kordon chce jak kamień posłać
w drzwi ambasady.
“Siostry i bracia!” – schrypiałe słowa
cichną i gasną.
Chyba Pan nazbyt umiłował
ową nizinę płaską,
chyba Pan nie ma dla nich innej
formy kochania,
prócz tego, co miał dla Syna:
ukrzyżowania.
23 grudnia 1981, Paryż
(przełożył Stanisław Barańczak)
W jej mieszkaniu przy rue Gay-Lussac, w samym sercu Paryża, panował nieopisany bałagan, Natalia nie przejmowała się porządkowaniem tysięcy rozrzuconych książek i drobiazgów. Potrzebowała tylko skrawka przestrzeni, by przysiąść nad maszyną do pisania (komputery przyszły potem) - i tak powstały jej najbardziej przejmujące poezje. Z równowagi wyprowadzały ją tylko ekscesy pieska, którego czasem zapominali wyprowadzać synowie - Jasik i Ośka.
Tam pomieszkiwaliśmy przez pierwsze tygodnie stanu wojennego: Wojtek, Radek, Mirek, Anka, inni - potrzebowaliśmy być razem w tym dziwnych czasie, jaki zafundował Generał, a Natalia, w rozgorączkowaniu między jedną manifestacją a drugą, goniąc spod ambasady na zebranie komitetu poparcia Solidarności - naraz poczuła się trochę jak w swojej Moskwie dysydenckiej, kiedy z gronem przyjaciół knuli po mieszkaniach, żeby dosolić znienawidzonej władzy.
Przez następne lata spotykaliśmy się częściej lub rzadziej, ale zawsze mając poczucie przynależenia do niezwykle ważnej dla nas wspólnoty. Zdarzały się wspaniałe momenty, jak ten, kiedy razem z Natalią, Wołodią Bukowskim oraz grupą emigrantów, Polaków i Rosjan, trafiliśmy za kulisy koncertowego recitalu Joan Baez. Amerykanka po raz pierwszy spotkała wtedy kobietę, o której kilka lat wcześniej, gdy Natasza siedziała w sowieckim więzieniu psychiatrycznym, śpiewała na koncertach przejmujący song "Natalia". Niezwykły wieczór, zakończony nocnymi śpiewami z gitarami na schodach Montmartre, pod niebem Paryża, wśród tłumu przypadkowych i wniebowziętych przechodniów i turystów.
Nataszę można było spotkać na każdej manifestacji pod ambasadą PRL, niemal na każdym wieczorze polonijnym, można było na nią liczyć, kiedy ad hoc nagrywaliśmy rozmowy w paryskim studiu Wolnej Europy.
Pod koniec lat 80., kiedy tylko pojawiła się możliwość, zaczęła bywać nad Wisłą. Potem, po rozpadzie ZSRR - również w Moskwie, co przez lata wydawało się nie do pomyślenia. Nie była zachwycona rozwojem spraw w Warszawie. Ale jeszcze mniej tym, co dzieje się w jej ojczyźnie. Dlatego do końca mieszkała, i umarła, w Paryżu.
Z ostatnich lat najmocniej utkwił mi w pamięci ten moment, kiedy roześmiana, z ogromną dumą pokazała mi swój nowy paszport. Polski paszport.
-------
Natalia Gorbaniewska w latach 60. współtworzyła “Kronikę bieżących wydarzeń” - podziemny biuletyn informacyjny o represjach politycznych w ZSRR, wydawany przez grupę obrońców praw człowieka w drugim obiegu. 25 sierpnia 1968 była jedną z siedmiorga osób protestujących na Placu Czerwonym w Moskwie przeciw interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Wszyscy uczestnicy zostali aresztowani.
Natalia Gorbaniewska w Radiach Wolności
Uznaną za niepoczytalną, Gorbaniewską umieszczono w więzieniu psychiatrycznym. Zwolniona w 1972, w grudniu '75 została zmuszona do opuszczenia kraju. W Paryżu współredagowała kwartalnik “Kontynent” i tygodnik “Russkaja Mysl”, pracowała dla radia “Swoboda”. Relacjonowała wydarzenia w Polsce. Dzięki niej czytelnicy rosyjscy mieli możliwość poznania prawdziwej Polski - historii, kultury, literatury. Współpracowała z “Zapisem”, wydawanym w Warszawie poza zasięgiem cenzury.
Była znakomitym tłumaczem. Za przekłady literatury polskiej w 1992 r. otrzymała nagrodę polskiego PEN Clubu. Była także laureatką nagrody im. Jerzego Giedroycia. W październiku 2008 r. otrzymała tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Od 2005 r. Gorbaniewska była obywatelką RP.
W środę Natalia Gorbaniewska została pochowana na paryskim cmentarzu Père Lachaise. Prezydent RP Bronisław Komorowski odznaczył Ją pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski - za wybitne zasługi w działalności na rzecz przełamywania historycznych stereotypów między narodem polskim i rosyjskim, za osiągnięcia w popularyzowaniu polskiej kultury, za wspieranie przemian demokratycznych w Polsce.
Andrzej Mietkowski, redaktor naczelny portalu PolskieRadio.pl