Marcin Wicha: w każdym mieszkaniu są słoje i warstwy geologiczne
W ostatnich latach, naznaczonych walką z chorobą Parkinsona, Jerzy Pilch opublikował jedynie dwie niewielkie powieści: "Zuza albo czas oddalenia" oraz "Portret małej wenecjanki". Można powiedzieć więc, że "Żywego ducha" to powrót pisarza do większych form. Na ogół świat w jego powieściach - jak zauważył prowadzący audycję Andrzej Franaszek - był bardzo gęsty, pełen bohaterów. Skąd zatem pomysł na książkę o ostatnim człowieku na Ziemi?
- Wzięło się to wprost z literatury, mianowiecie z książki Guido Morselliego "Wydarzenie". To nie była jakaś lektura wstrząsająca, która by mnie zwaliła z nóg, która by towarzyszyła moim myślom. Ale była ona jednak uporczywa i może nie do końca uświadamiając sobie, co z tym zrobię, wiedziałem, że coś z tym zrobię. A możliwości czysto rzemieślnicze są tutaj bardzo ograniczone. W tego typu fabule musi być jeden bohater, bo wprowadzenie jakiejkolwiek postaci, z którą on nawiązuje kontakt, kompletnie zmienia mechanikę utworu, bo wtedy nie piszesz Morselliego tylko Robinsona Crusoe - tłumaczył gość Dwójki.
Ile czasu spędza na czytaniu książek Jerzy Pilch? Czy z wiekiem zmienił się jego sposób lektury? Jak znosi słabsze zainteresowanie jego twórczością i to, że przestał być jedną z pierwszoplanowych postaci życia literackiego w Polsce? O tym w nagraniu audycji.
***
Tytuł audycji: Dwukropek
Prowadził: Andrzej Franaszek
Gość: Jerzy Pilch (pisarz)
Data emisji: 24.08.2018
Godzina emisji: 18.00
pg/bch