Andrzej Korzyński stworzył muzykę do wielu polskich filmów, między innymi do: "Wszystko na sprzedaż", "Człowiek z marmuru", "Na srebrnym globie", "Akademia pana Kleksa" czy "Wielki Szu". Andrzeja Korzyńskiego pożegnał Andrzej Sułek w audycji wyemitowanej w Poniedziałek Wielkanocny po godz. 20.00. Wspomnienia artysty zaplanowaliśmy także we wtorek (19.04) w "Poranku Dwójki" i "Wybieram Dwójkę".
Andrzej Korzyński był także kompozytorem wielu popularnych przebojów, między innymi "Żółte kalendarze", "Do łezki łezka" oraz repertuaru Franka Kimono.
Urodzony w 1940 roku, dzieciństwo spędził w cieniu II wojny światowej. Już jako trzylatek lubił występować. Jego sceną był balkon, a publiką sąsiedzi. - Śpiewałem arię operową, a za nią piosenkę Kiepury "Brunetki, blondynki", co w wykonaniu 3-letniego faceta musiało być szokujące - opowiadał w Dwójce Andrzej Korzyński. - Pchałem się do występów czasami już po godzinie policyjnej, a jak było zaciemnienie, potrafiłem wejść na balkon, Warszawa spowita w ciemnościach, słychać tylko podkute buty esesmanów, a ja śpiewam. Matka osiwiała wtedy, powiedziała, że jeżeli moje występy się nie skończą, to będę zamykany na klucz.
Czytaj też:
Anonsując książkowy wywiad rzekę, kompozytor powiedział: "Proszę, żeby się Państwo, czytając ten wywiad, nie denerwowali, że tak mi się w życiu udało". Powinniśmy chyba sparafrazować te słowa, apelując, żeby się Państwo, słuchając naszego cyklu, nie denerwowali, że tak się naszemu bohaterowi w życiu udało.
Czytaj też:
Urodzony w czasie II wojny światowej, czas powstania przeżył poza Warszawą. Po powrocie do zrujnowanej stolicy, zachęcany przez matkę, zajął się muzyką. Trafił do klasy kompozycji profesora Sikorskiego. Warszawska uczelnia okazała się przepustką do radia.
Czytaj też:
Andrzej Korzyński tak wspominał swoje początki. - W szkole muzycznej byłem ulubionym studentem profesora Kurkiewicza, miałem u niego tzw. dodatkowe instrumenty, gra na puzonie mi nie wyszła. Poznając je, potem pisząc partytury, umiałem dokładnie wykorzystać możliwości tych instrumentów, nie wychodzić poza ich skalę. Wtedy napisałem sonatinę na altówkę i na klarnet. Okazało się, że to były dobre kompozycje. Akurat w Polsce był dyrygent, który szukał talentów, miałem jechać do Cleveland. Najpierw spędziłem miesiąc na stypendium w Paryżu, a potem wróciłem do Warszawy ku radości rodziców.
Andrzej Korzyński na początku tego roku był w Dwójce gościem audycji "Mazurek słucha".
Zobacz wideo:
Źródło: YouTube Dwójka - Program 2 Polskiego Radia