Kolejność tych określeń nie jest przypadkowa. Mimo iż wydał ostatnio dwie powieści uważa, że jego miejsce nie jest w gronie pisarzy, ale obok pierwszego koncertmistrza w Het Brabants Orkest w Holandii.
Elementem łączącym muzykę i jego literackie dzieła jest fraza. Pisarz wykorzystuje swój muzyczny słuch do tego, by nadać słowu melodię. - Posuwam się do tego, że niektóre fragmenty odczytuję na głos i dopiero wtedy, kiedy dobrze brzmią mi w uchu, są ostatecznie przeze mnie zatwierdzone - opowiada Jan Homa. - Melodia języka jest tą wartością, którą próbuję przenosić ze świata muzyki do świata słowa.
Jak tłumaczy, to, że związał swoje życie z muzyką, jest wynikiem splotu pewnych wydarzeń i siły woli.
Przyznaje, że instrumenty smyczkowe są bardzo trudne do opanowania, a już szczególnie skrzypce. Muzyk uważa, że gry na skrzypcach nie może się nauczyć dorosły. - Trzeba zacząć bardzo wcześnie, kiedy rozwijają się palce, kości, stawy - wszysko to musi się rozwijać równocześnie - dodaje.
Het Brabants Orkest
Jak to się stało, że czasem odkłada skrzypce i sięga po pióro?
Wyznaje, że jego twórczość literacka jest wynikiem tęsknoty za światem, w którym mógłby być bardziej niezależny. Tłumaczy, że świat muzyki i orkiestry symfonicznej to różnego rodzaju zależności artystyczne, kompromisy, konieczność współpracy i "utwór, który już przez kogoś został stworzony, więc muzyk pełni wobec niego rolę służebną".
Jedna z powieści Homy nosi tytuł "Altowiolista". Wśród muzyków wywołuje on cierpki uśmiech, gdyż w muzycznej rzeczywistości altowiolista, to "taki chłopiec do bicia, ktoś, o kim opowiada się dowcipy." Już nie skrzypek, ale jeszcze nie wiolonczelista - takie miejsce w orkiestrze zajmuje altowiolista.
Homa wyjaśnia, że próbował dokonać analizy instrumentu, jakim jest alto viola i doszedł do wniosku, że jego cechą charakterystyczną jest "międzowatość", czyli bycie pomiędzy. - On zawsze jest pomiędzy wiolonczelą a skrzypcami, pomiędzy rejestrami, pomiędzy dyrygentem a instrumentami dętymi - opowiada.
Pióro i nuty
W audycji pisarz opowiada także o postaciach ze swoich książek.
- Jestem z nimi związany, lubię wszystkich swoich bohaterów, nawet tych nie do końca kryształowych - wyjaśnia.
Takie myślenie przekłada się też na życie osobiste artysty. - Wydaje mi się, że bardzo często nie mamy szansy na to, aby pod maską pozorów dostrzec coś innego, a to szkoda, bo przecież każdy z nas jest bogactwem, wszechświatem rożnego rodzaju uczuć - mówi Homa.
Ukrywanie się pod maską odnosi też do świata kariery. Jak twierdzi, jego doświadczenie życiowe pokazuje, że czekanie, aż ktoś coś komuś zaproponuje, jest błędem. - Należy dać się poznać osobom, które mogą mieć wpływ na nasze dalsze losy, oczywiście, w ramach przyzwoitości - zaznacza.
Jan Homa sugeruje, by swój los brać we własne ręce i namawia młodych twórców, by uwierzyli w swoje możliwości. - Próbujcie, ślijcie CV, wysyłajcie swe dzieła wydawcom. Ktoś kiedyś was dostrzeże - radzi pisarz.
Jan Homa kończy obecnie swoją trzecią powieść pt. "Figury niemożliwe". - Zostały jeszcze ostatnie zabiegi kosmetyczne - zdradził gość "Wieczoru Kulturalnego".
Na antenie Jedynki można wysłuchać fragmentów jego poprzednich książek. Zapraszamy do słuchania audycji "Lektury Jedynki" Grzegorza Małeckiego o godz. 17.45.
Rozmawiała Anna Stempniak
(mb)