Lars Danielssom & Leszek Możdżer „Pasodoble” ACT
Co pewien czas na rynek fonograficzny trafiają płyty dobre, bywa, że świetne, jednak albumy genialne, to margines współczesnego jazzu. Z tym większą przyjemnością informujemy: to jest taki album. Wspaniały, piękny, wręcz hipnotyczny.
„Pasodoble” naszego wybitnego pianisty – jazzmana Leszka Możdżera i giganta światowego kontrabasu – Larsa Danielssona, to połączenie klimatów stonowanego Keitha Jarretta („Praying”, „Fellow”), powściągliwego Esbjörna Svenssona („Entrance”), intelektualnego, introwertycznego Billa Evansa („It’s Easy With You”) solowych dokonań Lyle Maysa („Prado”) czy genialnych, balansujących między jazzem a muzyką współczesną tematów Chicka Corei, jak choćby w kompozycji tytułowej odwołującej się wprost do muzyki iberyjskiej czy „Innocence 91” Możdżera, niebojącym się formalnych sztuczek typowych dla neo-romatycznej pianistyki XX wieku.
Zresztą album ten z każdym dźwiękiem pokazuje nam nowe oblicze. Kryje tajemnice, odsłaniające się z każdym kolejnym przesłuchaniem. Jednak, jeśli myślicie, że mamy tutaj do czynienia z muzycznym „zasłuchaniem”, echem czegoś, co już było, to nic błędniejszego! „Pasodoble” - najwyższego lotu kameralny, odświeżający, wręcz oczyszczający jazz, czasami sięgający do preparowanego fortepianu i elektronicznych przetworzeń (m.in. „Follow My Backlights”), kiedy indziej balansujący między jazzem a czarem neo-barokowych miniatur (piękny „Reminder” Danielssona czy adaptacja ludowego tematu „Eja Mitt Hjärta”). Tutaj nuty donikąd się nie spieszą, no chyba, że w Możdżerowskim „Hydrospeed”, przemycającym odbijające się jak w wodzie mazowieckich rzek, nasze ludowe harmonie wsparte trójdzielnym metrum.
Ten album wart jest zatrzymania przy każdej kompozycji na kilka chwil. Włożony do szufladki odtwarzacza, po naciśnięciu klawisza „play” zabiera nas w liryczną podróż.
„Pasodoble” to konwencja wykonawcza wymagająca od artystów kunsztu najwyższych lotów. Duet fortepian-kontrabas bez wsparcia bębnów, to wyzwanie tylko dla najlepszych. Cóż, po dwóch wspólnych albumach nagranych przez Larsa Danielssona i Leszka Możdżera wspólnie z perkusjonalistą Zoharem Fresco (dodajmy znakomitych), licznych koncertach, przy łączącej muzyków empatii, efekt mógł być tylko jeden: wspaniały. I taka jest ta płyta.