Nagrania odbywały się w gościnnym domu państwa Marii i Stanisława Trebuniów-Tutków. Na skrzypcach grali trzej bracia: Stanisław, Henryk i najmłodszy – Władysław. Na góralskich basach grał Stanisław, syn Henryka. Najczęściej prymował Władysław Trebunia-Tutka, przypominając dawne podhalańskie nuty, przejęte po najwybitniejszych skrzypkach ze słynnych podhalańskich rodów: Chotarskich, Obrochtów, Karpielów, Tatarów. Grał też na kozie (dudach podhalańskich), na piszczałce jednootworowej, złóbcokach i skrzypcach. Te posiady u Trebuniów-Tutków ciągnęły się do późnej nocy, bo muzyce towarzyszyły wspomnienia o czasach minionych, o muzykantach, którzy przeszli do historii Podhala.
Władysław Trebunia-Tutka był najwybitniejszym prymistą podhalańskim, niekwestionowanym autorytetem w dziedzinie kultury tradycyjnej dla wielu pokoleń górali. Równocześnie, jako najzdolniejszy uczeń Stanisława Nędzy--Chotarskiego i Bronisławy Koniecznej-Dziadońki, pielęgnował tradycje swoich nauczycieli i twórczo je rozwijał, nadając im własny, niepowtarzalny styl. Został odznaczony m.in. Nagrodą Ministra Kultury, Nagrodą im. Stanisława Witkiewicza, medalem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego "Zasłużony Kulturze Gloria Artis" oraz Nagrodą im. Oskara Kolberga. Zmarł w zeszłym roku przeżywszy 70 lat.
Stanisław, dziadek Władysława, grał Karolowi Szymanowskiemu, Janowi Kasprowiczowi, prof. Adolfowi Chybińskiemu. Był ostatnim dudziarzem przygrywającym do tańca na weselach i zabawach. Władysław Trebunia-Tutka tak go wspominał: "Kaźmierzyca tu, stary Wincek, to on przed wojną tańcył przy kozie dziadkowej i umiał ten taniec staroświecki taki, co przy kozie się tańcyło. Nazajcyk Francisek Stachoń z Majerczykówki, kie był młodym chłopcem, to bacył na dziadka, jako grał na kozie i koło niego siedział se Knapczyk – Duch z kulą, bo on kulawił, miał nogę troskę śtywną, i pomagał mu na tych złóbcoskach. I tak Se gadali: ,,Ej, Jędruś, Jędruś, jak my pomremy, któz to będzie ten świat ciesył po nas...”. A Kuba tutok Kaźmierców opowiadał mi, ze bacy dziadka, jak se siadywał tam przy Stołowym... Siadł se na miedzy i owiecki tak dookoła, i jak grał na tej kozie, to nie musiał w ogóle paść tych owiec, bo one się same pasły, nika daleko nie odchodziły, tylko tak kółeckiem chodziły, chodziły do sokółecka – i nie odchodziły dalej. Pokiela dźwięk dochodził tej kozy, to one tak się pięknie pasły, że nie uciekały daleko od dziadka...”
Władysław Trebunia-Tutka
- Ojciec nasej mamy – Stanisław Mróz z Lepsioków, z Budzów, przydomek mieli Lepsiok, a do niego przylgło przezwisko Mróz. Jak był małym chłopcem, to strasne mrozy, zimy takie wierutne były, trzymetrowe zaspy, choć kie, co tunele kopali od chałupy do chałupy i wilki się zakradały, do okien zazierały nieraz, zagrazały nawet ludziom, jak były straśnie głodne. No to on gada: ,,E, ale mróz jak diasi...”. No to potem go jego ojciec nazwali Mrozem... Grał po weselach, mama tak nam opowiadała. Jesce go brali, tymi kumoterkami przyjezdzali po jednego muzykanta, bo tam bieda była. Potem zakiela się nauczyli dopiero Scyrbaci zaś grać, zabiela się Salamuny naucyli grać, to on grywał na kozi tutok – mówił muzyk.
- Kaźmierzyca tu, stary Wincek, to on przed wojną tańcył przy kozie dziadkowej i umiał ten taniec staroświecki taki, co przy kozie się tańcyło. Nazajcyk Francisek Stachoń z Majerczykówki, kie był młodym chłopcem, to bacył na dziadka, jako grał na kozie i koło niego siedział se Knapczyk – Duch z kulą, bo on kulawił, miał nogę troskę śtywną, i pomagał mu na tych złóbcoskach. I tak Se gadali: ,,Ej, Jędruś, Jędruś, jak my pomremy, któz to będzie ten świat ciesył po nas...”. A Kuba tutok Kaźmierców opowiadał mi, ze bacy dziadka, jak se siadywał tam przy Stołowym... Siadł se na miedzy i owiecki tak dookoła, i jak grał na tej kozie, to nie musiał w ogóle paść tych owiec, bo one się same pasły, nika daleko nie odchodziły, tylko tak kółeckiem chodziły, chodziły do sokółecka – i nie odchodziły dalej. Pokiela dźwięk dochodził tej kozy, to one tak się pięknie pasły, że nie uciekały daleko od dziadka... – opowiadał Władysław Trebunia-Tutka.
Zespół Trebunie-Tutki jest wyjątkowym zjawiskiem na polskiej scenie muzycznej – nie tracąc nic ze swojego góralskiego charakteru, przeszedł ewolucję od kapeli góralskiej po odważnie eksperymentującą grupę, koncertującą na największych festiwalach world music w Europie, a także w Azji i Ameryce Północnej.