Poetą jest ten który odchodzi
i ten który odejść nie może
(T. Różewicz, "Kto jest poetą", fragm.)
Prof. Andrzej Zawada powiedział, że Tadeusz Różewicz był człowiekiem bardzo skromnym, naturalnym i bezpośrednim. Jednocześnie poeta chciał zachować dystans wobec różnych form życia oficjalnego. – Nie uczestniczył w celebrach, w uroczystościach, nie chciał udzielać wywiadów, bardzo rzadko zgadzał się na spotkania autorskie – opowiadał literaturoznawca. – Jeśli już decydował się spotkać, to przede wszystkim z młodzieżą, ze studentami. Uważał młodych ludzi za partnerów do rozmowy – dodał.
Potwierdza to anegdota opowiedziana przez prof. Stanisława Beresia, który próbował umówić się na telewizyjne nagranie rozmowy z Tadeuszem Różewiczem. Poeta długo się opierał, żona literaturoznawcy podpowiedziała mu więc pewien fortel. – Spytałem pewną urodziwą i niegłupią studentkę polonistyki, czy zechciałaby mi towarzyszyć w tej rozmowie. Odparła, że byłby to dla niej zaszczyt. Gdy przedstawiłem ten pomysł pisarzowi, ten z błyskiem w oku powiedział: "to jest w ogóle inna koncepcja! Stary mistrz, podstarzały krytyk i młoda generacja. To stwarza nowe możliwości komunikacyjne" – wspominał prof. Bereś.
Tadeusz Różewicz, choć próbował unikać publicznych występów i spotkań, w ich trakcie niezwykle się ożywiał. – Był człowiekiem bardzo empatycznym – mówił prof. Andrzej Zawada. – Rozumiał się doskonale z publicznością, z czytelnikami i słuchaczami. Natychmiast nawiązywał porozumienie. Spotkania, na które godził się po wielu namowach, trwały niekiedy dwie godziny albo dłużej. Widać było, że sprawiają mu one wielką satysfakcję – opowiadał literaturoznawca.
Różewicz - in memoriam. Koncert Karoliny Cichej>>>
Z kolei prof. Janusz Degler, teatrolog i bliski znajomy poety, powiedział, że uważa Tadeusza Różewicza za jednego z najwybitniejszych polskich dramaturgów. – Wydaje mi się, że teatr nie do końca docenił ten skarb, jakim jest jego twórczość teatralna. Być może zaważyły tu pewne cechy jego dramaturgii, którą sam pisarz w rozmowie z Puzyną określił jako "dramaturgię otwartą". Bez wątpienia wyprzedza ona to, co dzieje się obecnie w dramacie – mówił gość Dwójki.
– Tadeusz Różewicz zawsze podkreślał, że na scenie interesuje go zderzenie tego, co realne z tym, co jest iluzją – ciągnął teatrolog. – Teatr powstaje w szczególny sposób. Z jednej strony jest czymś trywialnym. Widzimy deski, możemy policzyć gwoździe, jak mówi Tadeusz Różewicz. Z drugiej strony wystarczy, że wejdzie aktor i powie: "wprowadźcie poselstwo Danii", a cała ta banalna rzeczywistość zmienia się w naszych oczach. Deski stają się podłogą pałacu, aktor, o którym wiemy, że się wczoraj upił, zmienia się w Fortynbrasa czy Hamleta – mówił prof. Degler.
Teatr był bez wątpienia wielką fascynacją Tadeusza Różewicza. W ostatnich latach życia pisarz ubolewał, że nie może już do niego chodzić, co z właściwym sobie poczuciem humoru artykułował w liście do przyjaciela: "Drogi panie Januszu! (...) Teraz rzadko bywam w teatrze. Bolą mnie różne części ciała i ta główna, obok głowy, na której trzeba siedzieć w teatrze klasycznym, mieszczańskim, bogatym i ubogim, w teatrze okrucieństwa i w teatrze tańca".
Tadeusz Różewicz podczas próby "Kartoteki rozrzuconej" z aktorami Igorem Przegrodzkim i Jadwigą Skupnik. Archiwum Teatru Polskiego we Wrocławiu. Fot. Adam Hawałej
W audycji Grzegorza Chojnowskiego Tadeusza Różewicza wspominali także Krystyna Meissner, reżyserka, była szefowa Wrocławskiego Teatru Współczesnego, oraz Bogusław Kierc, aktor, poeta i reżyser.
mc/jp