- Jesień jest takim specyficznym czasem. Nostalgia na cmentarzach jest niezwykła. Głównie fotografowałem wtedy, gdy nie było specjalnie wielkiego słońca - opowiada fotograf Adam Bujak, który wydał właśnie album "Nekropolis". Książka przedstawia historycznie polskie cmentarze, choć dwa z nich pozostają już dziś poza granicami naszego kraju - lwowski Łyczaków oraz cmentarz wileński na Rossie. Poza nimi w książce zaprezentowane są też warszawskie Powązki i cmentarz Rakowicki w Krakowie.
W Polsce organizuje się kwesty na opiekę nad nagrobkami. - Na Łyczakowie i na Rossie do niedawna było bardzo źle - opowiada Adam Bujak. Dewastacje napisów, rysowanie zdjęć, przejmowanie polskich grobów.... Ale ta sytuacja powoli ulega poprawie.
Bujak wyszukiwał wspaniałe, choć czasem bardzo zaniedbane przykłady rzeźby funeralnej, nagrobki sławnych ludzi, pozwalał poczuć melancholię cmentarnych alejek. - Chciałem, żeby ludzie zastanowili się nad śmiercią; by poprzez te wielkie nekropolie uświadomili sobie, że życie się kiedyś kończy, że trzeba będzie połączyć się z prochami tych, których odwiedzamy - opowiada Bujak.
"Nekropolis"Adama Bujaka, BOSZ
Cennym uzupełnieniem do fotografii Adama Bujaka są teksty prof. Jacka Kolbuszewskiego, historyka literatury, który wątki tanatologiczne w tekstach kultury - a takimi przecież są i cmentarze - tropi od dawna. W zamieszczonych w albumie szkicach znajdziemy krótką charakterystykę "cmentarzy pozamiejskich" (pojawiających się od połowy XVIII wieku, gdy rozwój miast i względy sanitarne nakazały zakończyć korzystanie z cmentarzy przykościelnych) oraz "nekropolii" - "miast zmarłych", cmentarzy z różnych względów - przede wszystkim kulturowych - uznanych za szczególnie cenne.
Najważniejsze polskie nekropolie to przede wszystkim miejsca wiecznego spoczynku ludzi zasłużonych dla kultury, postaci, o których pamięta historia. Chodząc alejkami Powązek czy po cmentarzu Rakowickim, można przypominać sobie narodową historię, uczyć się jej. Najcenniejsze cmentarze to również swoiste galerie rzeźby i architektury, rozległe muzea oraz - rzecz, na którą historyk literatury zwraca szczególną uwagę - księga nieprzeliczonych inskrypcji i epitafiów.
"Co mieli najdroższego, w tym grobie się mieści.// Śmierć im wszystko zabrała – nie wzięła boleści" - mówi zakończenie przywołanego w książce epitafium Jana Nepomucena Kamińskiego, inskrypcji umieszczonej na grobie zmarłej w 1828 roku Amelii Gołębskiej, pochowanej na cmentarzu Łyczakowskim. Takich pięknych skarg - rozpamiętywań, gorzkich refleksji - uważny przechodzeń znajdzie w cmentarnej księdze bardzo wiele.
usc/jp