Organizatorami marszu były: Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej (KKHP) i stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. W "czarnej procesji" szło około 200 osób, niosąc transparenty z hasłami: "Naukowcy to nie stachanowcy", "Naukowiec to więcej niż suma punktów", "Studentów chcemy kształcić, a nie produkować".
Uczestnicy wyruszyli ok. 12.30 spod bram Uniwersytetu Warszawskiego pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów (KPRM), gdzie złożyli czarne flagi i apel do premier Ewy Kopacz, zawierający m.in. żądanie "natychmiastowego wdrożenia pakietu antykryzysowego dla polskich uczelni".
- Chcielibyśmy, aby polski rząd wreszcie zdał sobie sprawę z powagi sytuacji i podjął stosowne środki zaradcze, aby wreszcie uznał pakiet antykryzysowy. Ten stan nie może się utrzymać, jeżeli chcemy, aby jakakolwiek nauka w Polsce istniała. Dlatego przenieśliśmy się pod kancelarię pani premier, aby pokazać, że sprawa jest niezwykłej wagi i żądamy odpowiedniej reakcji - powiedziała pod KPRM Monika Helak z Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej.
Ubrani na czarno studenci, doktoranci i naukowcy przeszli przez centrum Warszawy w "czarnej procesji. Fot.: Rafał Guz
Jednym z najważniejszych postulatów protestujących jest uniezależnienie finansowania uniwersytetów od liczby studentów. Dzięki temu, zdaniem protestujących, niż demograficzny może być szansą na poprawę jakości kształcenia, studenci będą mogli pracować w mniejszych grupach, a wykładowcy będą mieli więcej czasu na przygotowanie się do zajęć.
W przesłanym do mediów komunikacie resort nauki wyjaśnia, że finansowanie uczelni tylko w 12 proc. zależy bezpośrednio od liczby studentów. "Trudno sobie wyobrazić, by całkowicie odejść od tej zależności. To mogłoby prowadzić do sytuacji, w której uczelnia bez żadnego studenta byłaby finansowana przez państwo. Misją uczelni jest nauczanie" - argumentuje MNiSW.
KKHP postuluje też zmniejszenie udziału - zdobywanych w konkursach - grantów na rzecz stabilnego finansowania wydziałów uniwersyteckich. "Obecnie granty są najważniejszym źródłem finansowania badań naukowych. 10 proc. naukowców zgarnia 90 proc. puli grantowej" - argumentują przedstawiciele humanistów.
Tymczasem MNiSW zwraca uwagę, że polityka naukowa w całej Europie jest oparta na systemie grantowym. "Odejście od grantów oznaczałoby powrót do systemu sprzed 1989 roku. W 2014 roku finansowanie humanistyki było oparte na grantach tylko w 15,5 proc. Reszta to finansowanie statutowe, co jest zgodne z postulatem Komitetu Kryzysowego" - napisano w komunikacie resortu nauki.
Oczekiwania protestujących złożono w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Warszawie. Fot.: PAP/Rafał Guz
Protestujący domagali się też zmiany sposobu oceniania badań przez wprowadzenie innych mierników oceny projektów badawczych dla nauk ścisłych i humanistycznych. Resort nauki zapewnia, że we wrześniu wejdzie w życie rozporządzenie, które zmieni system ocen i silniej uwzględni specyfikę humanistyki.
Przedstawiciele humanistów apelowali również o to, aby samorządy i organizacje pozarządowe mogły być partnerem uniwersytetów. "Obecnie ustawowo jedynym partnerem programowym uniwersytetów są firmy" - napisał w swoim apelu KKHP.
Jednak zdaniem resortu ten postulat zawiera nieprawdę. "Ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym pozwala uczelniom współpracować z otoczeniem społecznym. Związki zawodowe, fundacje, NGO-sy mogą wchodzić w skład konwentów uczelni. To samo dotyczy samorządów. Współpraca z otoczeniem społecznym jest konieczna i bardzo popierana przez ministerstwo" - czytamy w komunikacie MNiSW.
Protestujący apelowali także o realny wzrost finansowania nauki. "Obecnie poziom finansowania nauki kształtuje się na poziomie 0,43 proc. PKB. Rząd obiecał wzrost finansowania do 2 proc. PKB do końca dekady. KKHP proponuje urealnić ten postulat do 1,2 proc." - napisali przedstawiciele KKHP.
Resort nauki przypomniał, że w tym roku nakłady na naukę wzrosły o 10 proc. i o 6 procent na szkolnictwo wyższe. "Zabiegamy o kolejny wzrost przy okazji prac budżetowych na 2016 rok" - zapowiedziało ministerstwo.
Czarne flagi
Również w środę, w akcie protestu, na budynkach poszczególnych wydziałów 15 polskich uniwersytetów, m.in. Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Gdańskiego, Uniwersytetu Łódzkiego, wywieszono na trzy dni czarne flagi. "Destrukcyjna polityka rządu wobec nauki polskiej doprowadziła do pierwszego od 1981 roku protestu środowiska naukowego. (...) Czarne flagi na budynkach uniwersyteckich to jasny sygnał - rząd stracił zaufanie i społeczny mandat środowisk uczelnianych" - napisali w apelu do premier Kopacz.
Jak można przeczytać w dokumencie, "policzkiem dla dużej części środowiska są uparte zapewnienia resortu nauki o doskonałej sytuacji finansowej nauki i uczelni". "Tymczasem - napisali protestujący - fakty mówią same za siebie. Studenci tłoczący się w przepełnionych grupach, zachęceni obietnicą wyższego wykształcenia i lepszego życia, stają się trybikami w fabryce dyplomów. Młodzi, ambitni naukowcy coraz częściej zmuszeni są do emigracji, by uciec przed beznadziejną rzeczywistością polskich bieda-uniwersytetów".
Prezydent-elekt deklaruje wsparcie dla humanistów
Przed rozpoczęciem "czarnej procesji" do postulatów protestujących odniosła się minister nauki i szkolnictwa wyższego Lena Kolarska-Bobińska. Na konferencji prasowej w Sejmie zaznaczyła, że środowy protest nie dotyczy uczelni, tylko grupy naukowców zorganizowanych w Komitecie Kryzysowym, która "wyraża pewne postulaty, z których duża część jest już realizowana". Dodała, że na pewne postulaty nie może być zgody, bo "nie możemy się zgodzić na powrót do nauki takiej, jaka była przed 1989 r.; do takiego systemu podziału pieniędzy i rozwoju".
Podkreśliła, że uczestników Komitetu Kryzysowego zaproszono do debaty nt. przyszłości nauki i szkolnictwa wyższego, która w czerwcu odbędzie się w MNiSW. - Wszystkie inne środowiska odpowiedziały chęcią uczestnictwa, Komitet Kryzysowy na razie nie odpowiedział na to. Nauki i szkolnictwa nie zmienimy idąc ulicą w Warszawie - powiedziała minister.
O "poważnie potraktowanie postulatów środowiska akademickiego" zaapelował także do rządu prezydent elekt Andrzej Duda. Przekonywał, że tradycyjne kierunki humanistyczne nie mogą "zmagać się z upadkiem". Jego zdaniem ich istnienie jest istotne dla rozwoju społeczeństwa czy kultury.
KKHP od kilku miesięcy domaga się systemowych zmian w finansowaniu szkolnictwa wyższego. Swoje postulaty przedstawiciele Komitetu wypracowali podczas kongresu "Kryzys uczelni - kryzys nauki - kryzys pracy", który w lutym odbył się w Warszawie. Pod postulatami podpisali się wówczas reprezentanci ponad 70 jednostek naukowych, które groziły protestami w przypadku zignorowania ich propozycji. W marcu z przedstawicielami Komitetu spotkał się wiceminister nauki Marek Ratajczak.
Źródło: TVN Warszawa/x-news
mr, PAP