Wiesław Molak: W studiu kolejny nasz gość: Krzysztof Putra, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.
Krzysztof Putra: Dzień dobry.
Henryk Szrubarz: Panie marszałku, Bronisław Komorowski kilkanaście minut temu powiedział, że lada moment, czyli po godzinie 8 zapewne, spotyka się z przedstawicielami Prawa i Sprawiedliwości w sprawie projektu ustawy kompetencyjnej, która ma określić jasno kompetencje, jeśli chodzi o prowadzenie na przykład polityki zagranicznej i reprezentację Polski w Unii Europejskiej. Co Prawo i Sprawiedliwość powie na tym spotkaniu marszałkowi?
K.P.: No cóż, mamy okres kampanii wyborczej, który się już rozpoczął, wchodzi w taką fazę, gdzie będą rozstrzygnięcia, gdzie poziom adrenaliny i u polityków, ale też i u wyborców będzie podniesiony. Nie jest to dobry czas na to, żeby rozmawiać o Konstytucji. Powinno się rozmawiać o programie, o tym, z czym polscy reprezentanci idą do Parlamentu Europejskiego. Ja przypomnę – pan marszałek Komorowski rzeczywiście w sposób stonowany mówi o tej sprawie...
H.S.: Czyli to jest tylko i wyłącznie pana zdaniem przejaw walki politycznej i wyborczej.
K.P.: Pan marszałek Komorowski mówi w sposób stonowany o tej sprawie, tak żeby to wynikało z tego, że jest tutaj człowiekiem bardzo takim bezstronnym, a ja przypomnę, mam tu przed sobą projekt ustawy: „O zasadach postępowania organów przedstawicieli Rzeczpospolitej Polskiej w niektórych sprawach związanych z członkostwem w Unii Europejskiej” złożony przez Prawo i Sprawiedliwość 28 kwietnia roku 2007, czyli dzięki Bogu już mija rok. Mam tu przed sobą też stanowisko Komisji Ustawodawczej, która mówi w swojej sentencji, że uznała ten projekt za dopuszczalny. Rok czasu leżał ten projekt.
Ponad rok temu pan Donald Tusk, będąc u pana prezydenta w Juracie, rozmawiał o tym i doszło do zgody, do uzgodnienia, że przyjmie sejm ustawę, która upoważni prezydenta Rzeczypospolitej do tego, żeby mógł ratyfikować traktat lizboński.
O co tutaj chodzi? Rok mija, a nagle pan marszałek Komorowski nabiera szaleńczego przyspieszenia? Po co to przyspieszenie? W sprawach natury zasadniczej, a ustawa konstytucyjna jest ustawą natury absolutnie zasadniczej, nie podejmuje się decyzji w tempie szybkim. To nie jest ciosanie kłonicy do wozu konnego, tylko jest to ustawa zasadnicza i o tym trzeba spokojnie rozmawiać.
H.S.: A może, panie marszałku...
K.P.: Ale proszę mi pozwolić dokończyć...
H.S.: Proszę bardzo.
K.P.: Ja słuchałem dziś pana marszałka Komorowskiego i długo mówił o tym. Ja chciałbym też o tym mówić. Ja z szacunkiem się odnoszę do drugiej osoby w państwie, do marszałka Komorowskiego, i chciałbym, żeby tak odnoszono się również do Urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej, który jest osobą numer jeden w państwie, którą wybiera większość Polaków. Wszystko jest unormowane w Konstytucji.
Ta inicjatywa jest niczym innym niż wprowadzeniem tej materii do tego, żeby ona stanowiła clou konfliktu w czasie tej kampanii wyborczej do Europarlamentu. Apelowałbym o zdrowy rozsądek, o takie zdrowe podejście. I wierzę w to, że Polacy po 20 latach demokracji już potrafią oddzielić to, co jest kampanią wyborczą, od tego, co jest rzeczywistym działaniem.
H.S.: Panie marszałku, ale... Bo pan mówi, że to element kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego, ale przecież ostatnio sprawy niejako, jeśli chodzi o spory kompetencyjne między premierem a prezydentem przyspieszyły. No, chociażby ostatnia awantura...
K.P.: Ja nie zauważyłem, żeby ostatnio one przyspieszyły...
H.S.: ...i spór wokół na przykład wyboru sekretarza generalnego NATO.
K.P.: Jak mnie pamięć nie myli, a ja jestem zwykłym człowiekiem, to, że dzisiaj zajmuję stanowisko wicemarszałka, to jest dla mnie wielki zaszczyt i honor, ale ja siebie traktuję jako zwykłego obywatela Rzeczypospolitej, jednego z prawie 40 milionów mieszkających w Polsce, i chcę panu powiedzieć, że to się rozpoczęło w czasie kampanii w wyborach prezydenckich, kiedy to Donald Tusk przegrał te wybory i jakoby nie do końca mi się wydaje uznał to, że ta przegrana, że tak powiem, była dla niego... że werdykt wyborców był słuszny. I jak został premierem Rzeczypospolitej niespełna dwa lata temu, to zaczął się permanentny spór i konflikt, brak szacunku do prezydenta Rzeczypospolitej. I to jest pokłosie tego, że nie złe są zapisy, tylko że pan premier nie jest w stanie uznać tego, że ktoś jest jeszcze w Polsce przed nim i jest głową państwa. I ja bym namawiał do głębokiej refleksji wszystkie osoby, które sprawują różne urzędy w Polsce, jak się zachowywać, jak działać dla dobra wspólnego, jakim jest Rzeczpospolita.
H.S.: Á propos kampanii wyborczej – politycy Platformy Obywatelskiej komentują krótko: „To wciąganie drażliwego tematu do kampanii wyborczej właśnie do Europarlamentu. A o co chodzi? Chodzi o to, że za kilka dni do sejmu ma trafić podobno projekt ustawy o in vitro. Inicjatorem tego projektu jest Bolesław Piecha z Prawa i Sprawiedliwości”.
K.P.: Jeśli chodzi o ustawę o in vitro, to głównym motorem w ogóle dyskusji nad tym zagadnieniem, ważnym zagadnieniem jest pan poseł Jarosław Gowin z Platformy Obywatelskiej. Był powołany swego czasu taki zespół przy premierze, który miał przygotować stosowne rozwiązania i to albo rząd, albo Platforma Obywatelska miała zgłosić taką inicjatywę. Jeśli się pojawi jakiś konkretny projekt w tym zakresie, no to być może będzie to projekt grupy posłów. Ja jeszcze go nie znam. Należę do ludzi, którzy ostrożnie cokolwiek oceniają. Jeśli taki projekt wpłynie, no to będziemy próbowali nad nim procedować, bo sprawa in vitro wymaga rozstrzygnięcia. Prawo i Sprawiedliwość jest ugrupowaniem, które broni życia od naturalnego poczęcia aż do naturalnej śmierci i my swojego stanowiska w tym zakresie zmieniać nie zamierzamy.
H.S.: No a ten zarzut, że ta sprawa pojawia się akurat w czasie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego?
K.P.: Panie redaktorze, ja tego projektu...
H.S.: Nie można to byłoby odłożyć na spokojniejszy czas?
K.P.: Ja tego projektu nie widziałem i jestem pewien, że takiego projektu na razie w Lasce Marszałkowskiej nie ma.
W.M.: Panie marszałku, kampania wyborcza, ciosy z jednej i z drugiej strony, kłótnia, wojna, niektórzy różnie to nazywają. A tymczasem jak wynika z badań, wybory, no jakie wybory? 7 czerwca mamy wybrać europosłów, a połowa Polaków nie ma pojęcia, jak to się po prostu robi.
K.P.: No bo tak w rzeczywistości jest. W ogóle w Polsce potrzebna jest głęboka refleksja. Mija 20 lat polskiej demokracji. Ja miałem ten zaszczyt i honor być posłem w 89 roku z listy Obywatelskiego Komitetu Solidarność. Trochę przeszedłem. Jestem, oczywiście, człowiekiem bardzo ułomnym, jednym z wielu, którzy wtedy weszli do parlamentu, i chciałoby się powiedzieć tak, że coś się w Polsce niedobrego dzieje, nie tylko za przyczyną polityków.
Ale też i za przyczyną, niestety, mediów, bo jeśli dzisiaj 40% czasu antenowego zajmuje w wielu mediach Janusz Palikot jako poseł Rzeczypospolitej, to coś się dzieje niedobrego. Moim zdaniem, to jest moje skromne zdanie, Janusz Palikot powinien występować w Hyde Parku politycznym, a nie w mediach, szczególnie w mediach, które uważają się za bardzo solidne. Czy to są komercyjne, czy to są publiczne, uważam, że proporcje są bardzo, ale to bardzo zachwiane.
Dzisiaj w Polsce potrzeba rozmowy o tym, jak powinna wyglądać polska edukacja. Ja mam ośmioro dzieci i chciałbym, żeby większość czasu w szkole moje dzieci mogły poświęcić na to, żeby czerpać naukę, ale również żeby mogły czerpać z mediów publicznych, z innych mediów jakieś dobre przykłady, a nie jakieś szaleństwo. No, to jest po prostu... poziom tego szaleństwa jest już tak wysoki, że to jest absurdalne.
W.M.: To myśli pan, że dlatego Polacy nie wiedzą, nie interesują się tymi wyborami?
K.P.: A dlaczego...? Wczoraj oglądałem jedne z... już nie wymienię stacji. Przez 20 minut... ta stacja jest oglądana przez kilka milionów ludzi, mówię o telewizji i tam non stop coś jest o jakimś skandalu jednym, drugim, piątym, dziesiątym. Nie słyszałem o tym, jak rząd zamierza walczyć z bezrobociem, jak politycy zamierzają rozwiązywać sprawy polskiej edukacji, polskiego zdrowia i tak dalej, i tak dalej. no, to jest po prostu jakieś szaleństwo, jakiś obłęd.
H.S.: No ale sam pan poruszył temat posła Palikota. Ale, panie pośle...
K.P.: Nie, nie, no posła Palikota dlatego poruszyłem, że właśnie o różnego rodzaju wyczynach jest tak dużo w mediach. No, konferencja prasowa jednego z 460 posłów i ona jest „na lajfie”, na żywo transmitowana do... no, z kilku stacji, to jest po prostu jakiś absurd.
H.S.: Panie pośle, czy to duży kłopot odejście posła Mojzesowicza z Prawa i Sprawiedliwości dla PiS-u?
K.P.: Każde odejście jest kłopotem...
H.S.: Ale zarzuty są poważne – właściwie PiS nie dba o to, żeby... na listach, tych poważnych listach na pozycjach pierwszych do Parlamentu Europejskiego nie ma rolników z PiS-u.
K.P.: Ja bym powiedział...
H.S.: A interesy rolników powinny być reprezentowane w Parlamencie.
K.P.: Ja bym powiedział tak, że akurat jestem osobą dobrze znającą się na rzeczy, jeśli chodzi o tę sprawę, bo na Podlasiu z drugiego miejsca startuje Krzysztof Jurgiel, pan poseł Krzysztof Jurgiel, były minister rolnictwa, człowiek, który napisał wraz z grupą współpracowników program rolny Prawa i Sprawiedliwości, odbył 16 konferencji, na których również był Wojciech Mojzesowicz, pan Wojciech Mojzesowicz, którego ja bardzo cenię.
Otóż tak – w Parlamencie Europejskim muszą być osoby, które dobrze reprezentują Rzeczpospolitą. To są posłowie polscy i dobry poseł wie, że trzeba szanować każdą grupę społeczną, każdą profesję, żeby Polska mogła się rozwijać. Rolnictwo polskie wymaga większych nakładów, jeszcze większej staranności i jestem przekonany, że reprezentacja PiS-u godnie będzie reprezentowała również rolników i ten obszar cały związany z polską wsią. Ja żałuję, że pan Wojciech Mojzesowicz odchodzi z PiS-u, ale mam nadzieję, że może nastąpi refleksja. Bywają odejścia, ale też bywają i powroty, trzeba tutaj dużo pokory w tym wszystkim.
W.M.: Myśli pan o pośle Libickim, który został uznany za jednego z najlepszych polskich posłów w Parlamencie Europejskim?
K.P.: Sprawa pana posła Libickiego jest bolesna i dla nas, i dla samego pana Libickiego, dla pana posła Libickiego. My pana posła Libickiego nie wzięliśmy na listę z powodów dla nas niezwykle istotnych. To są kwestie lustracyjne i pan poseł Libicki powyjaśnia te sprawy, być może będzie możliwa jeszcze kiedyś współpraca. No, nie chcielibyśmy, żeby w kampanii wyborczej atakowano Prawo i Sprawiedliwość za te kwestie, a nasze środowisko od początku było za dekomunizacją, za lustracją i stoimy na tym stanowisku, że to trzeba podtrzymać.
H.S.: Ale wrażenie jest takie, że posłowi Libickiemu wyrządzono jednak krzywdę, że został pozbawiony dalszego rozwoju, kariery politycznej, jeżeli to tak można określić...
K.P.: Ja nie mogę oceniać ani wrażenia, ani odczuć. Każdy z nas ma prawo do odczuć, ma...
H.S.: ...no, nie w sposób całkowicie fair.
K.P.: ...ma prawo do ceny, ale ciało statutowe, jakim jest Komitet Polityczny Prawa i Sprawiedliwości, dyskutowało o tej sprawie wielokrotnie i ostatecznie podjęło decyzję. W systemie demokratycznym jest głosowanie, no i w głosowaniu większością głosów uznano, że pana posła Libickiego nie możemy wstawić czy wprowadzić na listę Prawa i Sprawiedliwości.
H.S.: No ale prawda podjęta przez głosowanie?
K.P.: Nie, nie, my nie rozstrzygamy tutaj o prawdzie czy też nie o prawdzie. Przypomnę – 130 kandydatów maksymalnie może każdy komitet wyborczy wstawić na listy. Chętnych jest wielokrotnie więcej.
W.M.: Dziękujemy bardzo za rozmowę. Naszym gościem był Krzysztof Putra, Prawo i Sprawiedliwość.
K.P.: Dziękuję bardzo, kłaniam się.
W.M.: Dziękujemy, panie marszałku.
(J.M.)