"Umarł Hanuszkiewicz. Będzie nudno w teatrze" – takiego nekrologu półżartobliwie sam sobie życzył. I ta sugestia, że dzięki niemu NIE BYŁO NUDNO, to zapewne najlepsze podsumowanie jego działalności reżyserskiej, zwłaszcza w latach 70., kiedy do prowadzonego przez niego Teatru Narodowego waliły z własnej woli (!) tłumy młodzieży licealnej.
- Hanuszkiewicz dla polonistów to był morderca, który niszczy polską literaturę, przeszkadza im uczyć w szkołach. Wyobrażano sobie, że teatr to powinna być lekcja, Adam rozbił to wyobrażenie – wyjaśnia Tomasz Miłkowski. Wszystko, dlatego że dobrze czuł czas, potrafił go wyprzedzić. Młodzi wielokrotnie oglądali na scenie "Kordiana", "Balladynę", "Nie-boską Komedię", "Hamleta", "Antygonę" i "Wesele". Krytycy narzekali, że to pod publiczkę: Kordian przemawiający z drabiny malarskiej zamiast z góry Mont Blanc i śpiewający piosenki pop, Skierka i Chochlik poruszający się nie w czarodziejskich bańkach mydlanych, tylko małymi motocyklami marki Honda, Antygona jak zwykła dziewczyna, spotkana gdzieś obok uniwersytetu... Ale z pewnością co najmniej jedno pokolenie odkryło, że teatr ma mu coś do powiedzenia dzięki Hanuszkiewiczowi. Nawet, jeśli potem słuchało przede wszystkim innych twórców.
Goplana (Bożena Dykiel)
Tworzył teatr żywy. Twierdził, że teatr skazany jest na współczesność, gdy poloniści zarzucali mu zbrodnie przeciwko polskiej literaturze, dopytywali czy jego "Kordian" uczył oportunizmu. - Z dzisiejszej perspektywy te spory wydają się słodkie. Chodziło o to, że to było przełamanie pewnej sztampy inscenizacyjnej. Hanuszkiewicz zawsze starał się mówić poprzez człowieka, poprzez bohatera o świecie, a nie poprzez idee – przekonuje Tomasz Miłkowski, krytyk teatralny.
Ale Hanuszkiewicz to także koncepcja teatru telewizji i wypatrywanie talentów wśród najmłodszych aktorów i swada w dyskusjach. - On mnie ukierunkował wewnętrznie na poczucie, że ten zawód ma sens i nawet potrafi być misją - mówi Anna Chodakowska. Aktorka w rozmowie z Jerzym Sosnowskim wspomina, że w "Antygonie" osiągnęli szczyty socjotechniczne. - Nie sposób było nie zająć widzów, nie zmusić ich do słuchania, a jednocześnie zawsze doprowadzaliśmy ich do płaczu. Adam miał wielki talent i fenomenalne ucho na ludzi – mówi.
Jak 40 lat temu reżyser bronił "Kordiana" przed nauczycielami – dowiesz się z fragmentu audycji Anny Retmaniak w "Klubie Trójki", 8 grudnia 2011.
Audycji "Klub Trójki" można słuchać od poniedziałku do czwartku o 21. Zapraszamy.
(ed)