- Ludzie i rzeczy przychodzą i odchodzą. Ja straciłam majątek ziemski na Kresach i prawdziwy dom, a najbliższego przyjaciela odebrała mi ciężka choroba - podkreślała Nina Andrycz na antenie Polskiego Radia. - Im dłużej żyję, tym bardziej się upewniam, że jedynym skarbem, którym możemy się poszczycić, jest nieskalany życiorys - pokreśliła.
Wybitna aktorka urodziła się 11 listopada 1912 roku w Brześciu Litewskim. Od 1935 do 2004 roku (z przerwą w okresie wojny, kiedy to zarabiała na życie jako kelnerka) była związana z Teatrem Polskim w Warszawie, który zdaje się być jedynym stałym punktem w burzliwym życiorysie artystki. W jednym z archiwalnych nagrań Nina Andrycz wspominała zresztą swoich mistrzów związanych z tą sceną, m.in. Aleksandra Zelwerowicza i Leona Schillera.
>>Historia Teatru Polskiego w odcinkach>>
Aktorka, która występowała również często w Teatrze Polskiego Radia i w Teatrze Telewizji, zasłynęła przede wszystkim królewskimi kreacjami scenicznymi - Marii Stuart, Lady Makbet, królowej Małgorzaty czy Elżbiety I. Ten rodzaj ról tak silnie przylgnął w wyobraźni publiczności do osoby Niny Andrycz, że próby przełamania stereotypu prowadziły nawet do protestów. - Publiczność chce mnie oglądać jako kobietę słusznego wzrostu, w pięknej krynolinie, prezentującą teksty Szekspira, Norwida czy Schillera - mówiła artystka w Polskim Radiu. - A gdy pewnego razu Mariusz Dmochowski ryknął do mnie na scenie Teatru Polskiego: "Ty suko!", pojawiła się masa listów z protestami. Reżyser najpierw się z tego śmiał, ale w końcu uległ "woli ludu" i usunął ten fragment ze spektaklu…
Zachęcamy do wysłuchania "Notatnika Dwójki", który przygotował Witold Malesa.
mm/jp