- Pozwolenie na granie Gombrowicza było jak skok w kosmos, przeskoczona epoka. Wtedy nazywaliśmy to eksperymentem, ale otworzyło się niebo możliwości twórczej, a nie odtwórczej - wspomina Barbara Krafftówna swoją pierwszą kreację na deskach warszawskiego Teatru Dramatycznego. Tytułowa rola w "Iwonie, księżniczce Burgunda", w reż. Haliny Mikołajskiej, sprawiła także, że aktorkę dostrzegli krytycy i inni twórcy teatralni, w tym Konrad Swinarski.
Druga połowa lat 60. to dla aktorki współpraca z Wandą Laskowską - "specjalistką od Witkacego" i Kazimierzem Dejmkiem, a później, we Współczesnym, z Andrzejem Wajdą i Erwinem Axerem.
W 1982 r. wyjechała do Stanów Zjednoczonych skąd napłynęła propozycja zagrania w witkacowskiej "Matce" po angielsku. Aktorka nie znając tego języka, nauczyła się roli fonetycznie i z powodzeniem występowała na amerykańskich scenach. - Sama propozycja wydawała mi się tak irracjonalna, że doszłam do wniosku iż związane to jest z Witkacym. Pomyślałam, że skoro prasa uznała mnie aktorką witkacowską, to może to mój obowiązek - wspomina aktorka w rozmowie z Andrzejem Matulem.
O tym, jak roli uczyła się z matematyczną dokładnością, życiu w Stanach Zjednoczonych, wskazówkach dla młodych adeptów sztuki aktorskiej oraz działalności kabaretowej opowiadała w "Kulturze z radiową Jedynką".
Obecnie Barbarę Krafftównę można oglądać na deskach Teatru Syrena w spektaklu "Jesienne manewry", w którym średnia wieku twórców wynosi 77,15 lat! - Powolutku dochodzimy do czasu, w którym starsze osoby też skracają spódnice – śmiała się w Jedynce aktorka.
A 20 maja odbędzie się "Casting na Krafftównę – benefis Basi”. - Jestem w zasadzie oszołomiona datami, nie dociera to do mnie. Ale naprawdę zupełnie obojętnie mówię o tym, że jest to 85. rok mojego życia - podkreśla.
Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!