Jako twórca jedenastu symfonii Bruckner ma i zawsze miał zagorzałych adwokatów wśród największych dyrygenckich autorytetów: od Jochuma, Skrowaczewskiego i Celibidache po Thielemanna, Paavo Järviego i Nézet-Séguina.
Publiczność koncertowa zazwyczaj odczuwa respekt wobec Brucknerowskich symfonii, których rozmiary oscylują wokół 60-70 minut. Tego, że skomponował coś poza nimi, większość melomanów nawet nie podejrzewa. Nic dziwnego: kiedy już Brucknerowi zdarzyło się napisać kwintet smyczkowy, wielu dyrygentów uznało, że z powodzeniem da się go przerobić na jeszcze jedną, dwunastą symfonię.
Anegdoty, stereotypowe opinie i osobliwości charakteru nie pomagały. Student Brucknera, Fritz Kreisler, zapamiętał jego bezkompromisową religijność, a zarazem prostolinijność. "Gdy w pobliskim kościele biły dzwony, padał na kolana w trakcie lekcji i modlił się lub, co zdarzało się częściej, opuszczał nas i biegł do kościoła na modlitwy". […] Ale przy tym "był człowiekiem absolutnie szczerym i dziecięco wręcz naiwnym".
Dalekie od poprawności zachowania wobec kobiet, skandale wokół jego relacji ze studentkami, niechlujny ubiór i wygląd prowincjusza, uczyniły z Brucknera w Wiedniu uosobienie wizerunkowej porażki.
***
Na audycję Giganci – sylwetki i dzieła wielkich twórców w niedzielę (5.01) zaprosił Andrzej Sułek.
andrzej sułek/ zch