Elegancka awangarda. Wysublimowana, lecz nie pozbawiona odwagi, bez wątpienia współczesna, ale też garściami czerpiąca z jazzowej klasyki – tak chyba najprościej można opisać twórczość mieszkającego w Chicago perkusisty.
Jego zakorzenienie w jazzowej historii jest niewątpliwe - Reed nie unika ognistej swingowej pulasacji czy typowej instrumentacji. Jednocześnie ma olbrzymie doświadczenie na polu muzyki freejazzowej (oczywiste koneksje z chicagowskim AACM-em) oraz swobodnie improwizowanej (m.in. współpraca z artystami z Holandii, skąd pochodzi matka artysty). Wszystko to pozwala mu na przetwarzanie tradycji w sposób wyjątkowo osobisty i oryginalny.
- Dawniej wszystkie style istniały razem w tym samym miejscu, w tym samym czasie. I w dużej mierze uprawiali je ci sami muzycy! – mówi perkusista. – Niestety kolejne pokolenia postanowiły podzielić ten obraz na części. Ale taki Art Hoyle, znakomity trębacz i wokalista grający w latach 50. w orkiestrze Sun Ra, pracował też z grupą Lionela Hamptona. Nikt o tym dziś nie pamięta. Nic to dla nikogo nie znaczy.
Muzykę dwóch najważniejszych zespołów Reeda - People, Places and Things oraz Loose Assembly - cechuje dbałość o ciekawe rozwiązania aranżacyjne, zmienność metod organizacji materiału i różnorodność brzmienia, doskonałe kompozycje. Perkusista nie wydaje - jak niektórzy - dziesięciu płyt rocznie, a do każdego nagrania przygotowuje się z wyjątkową starannością.
- Nienawidzę saksofonistów, z których gry dociera do mnie jedynie biegłość warsztatowa. (…) Mam ochotę powiedzieć: Wiesz co, gdybyśmy się spotkali przy piwie, pewnie byłbyś śmiertelnie nudny. I nie miałbyś nic do powiedzenia poza tym, jak smakuje piwo. A nie o tym chcę rozmawiać. Co u ciebie? Skąd w ogóle jesteś? Masz dzieci!? Wspaniale, my wciąż się staramy. Co to wszystko dla ciebie znaczy?. Życie. Granie na saksofonie mam gdzieś.
Mike Reed
W "Rozmowach Improwizowanych" Mike Reed mówił nie tylko o muzyce, ale także o koszmarnej przygodzie w słowackim Preszowie, gdzie wraz z zespołem przypadkowo znalazł się w samym środku zlotu słowackich narodowców:
- Nadal przetwarzam to, co się wtedy stało. Nie jestem pewien, czy ułożyłem sobie wszystko na tyle, aby wypowiadać się klarownie na ten temat. Na pewno podróże do Europy stały się mniej przyjemne. Niezależnie od tego, gdzie akurat jestem – we Francji, w Polsce czy w Niemczech – zawsze mam się na baczności.
Ro wysłuchania rozmowy zapraszają Tomasz Gregorczyk i Janusz Jabłoński.
bch/mm