Deficyt bóstw nam nie grozi

Ostatnia aktualizacja: 12.12.2013 13:30
- Wydaje mi się, że wobec zalewu nieautentyczności i efekciarstwa dzisiejsze czasy wyjątkowo sprzyjają powstawianiu legend charyzmatycznych artystów, którym udaje się wzbudzić czyste emocje - mówiła w Dwójce Maria Peszek.
Audio
  • Maria Peszek, Jarek Szubrycht i dr Tomasz Maślanka rozmawiają o muzycznych legendach, idolach i bóstwach (Rozmowy po zmroku/Dwójka)
Maria Peszek podczas występu
Maria Peszek podczas występuFoto: Grzegorz Chorus/Wikimedia/CC

Przebojami kinowymi kończącego się roku były trzy filmowe portrety niezwykłych, zapomnianych muzyków. "Sugarman" ożywił legendę Sixto Rodrigueza, amerykańskiego artysty uwielbianego w RPA i całkowicie nieznanego w swojej ojczyźnie. Teraz na ekranach oglądamy film "Uwaga - Mr. Baker" poświęcony Gingerowi Bakerowi z Cream, uważanego za jednego z najwybitniejszych perkusistów XX stulecia, a także "Wielki Liberace" - wspomnienie o brawurowym pianiście polskiego pochodzenia, który zachwycał Las Vegas i stworzył wzór kiczowatego widowiska, z jakiego czerpali później inni, na przykład Madonna czy Lady Gaga.

Dlaczego odwracamy się w przeszłość i tam szukamy charyzmatycznych, fascynujących twórców muzyki? Czy dlatego, że brakuje ich nam współcześnie? Czy od początku XXI wieku trwa deficyt oryginalnych postaci, które mogłyby zyskać rangę idoli? Czy też współczesna publiczność nie potrzebuje już bóstw? O tym rozmawialiśmy w "Rozmowach po zmroku".

- Myślę, że nie brakuje postaci charyzmatycznych i znakomitych artystów współczesnych, jesteśmy jednak zbyt blisko, żeby to w tej chwili ocenić - stwierdził dziennikarz muzyczny Jarek Szubrycht. - Brakuje nam dystansu. Dopiero po latach pewne zjawiska możemy ocenić z należytej perspektywy. Sądzę, że 50 lat będziemy oglądali filmy i czytali książki o osobach, które działają właśnie teraz - dodał.
Dziennikarz zwrócił uwagę, że nie chodzi tu nawet o wybitną twórczość, bo to nie zawsze są historie wybitnych artystów. - Potrzebujemy jednak mitu, jakiejś wspólnej emocji, jako że nie mamy doświadczenia pokoleniowego związanego np. z wojną, a rewolucje, które przeżyliśmy, były aksamitne - powiedział. - Dla mojego pokolenia wspólnym doświadczeniem było słuchanie muzyki, dlatego właśnie odwołujemy się do postaci, które przypominają nam o emocjach związanych np. z pierwszymi wyjazdami na koncerty - mówił.
Dr Tomasz Maślanka, socjolog kultury z Uniwersytetu Warszawskiego, zgodził się, że do właściwej oceny wielkości artysty potrzebne jest spojrzenie z dystansu. - Jest taki aforyzm Hegla: "sowa Minerwy wylatuje dopiero po zmierzchu" - przypomniał. - Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że czym innym jest społeczna relacja twórczości artysty i doświadczenia generacyjnego, a czym innym jest samo pole sztuki, które funkcjonuje przecież na zasadzie zapożyczeń. Nie mam tu na myśli jakiegoś taniego kopiowania, lecz twórcze odwoływanie się do dorobku poprzedników, które nie świadczy bynajmniej o braku charyzmy. Natomiast w polu społecznym kategoria charyzmatyczności jako pewnej relacji społecznej to całkiem inne zagadnienie - dodał.

- Wydaje mi się, że dzisiejsze czasy wyjątkowo sprzyjają temu, by postaci występujące na scenie, którym udaje się wzbudzić najczystsze i prawdziwe emocje w publiczności, stawały się niemal automatycznie kimś wyjątkowym - powiedziała wokalistka Maria Peszek. - Z mojej obserwacji wynika, że tej prawdy w muzyce i na scenie jest coraz mniej, zastępują je powierzchowne, spektakularne efekty. Tymczasem, jak sądzę, w ludziach od zawsze jest wielka potrzeba czystej emocji - mówiła.

Audycję prowadziła Paulina Wilk.

mc

Zobacz więcej na temat: KULTURA MUZYKA
Czytaj także

Zappa, lider na miarę Milesa Davisa

Ostatnia aktualizacja: 05.12.2013 13:00
- On był urodzonym przywódcą, miał niebywałą charyzmę, jaką posiadają najwięksi liderzy świata muzyki, bez względu na gatunek – wspominał Franka Zappę krytyk muzyczny Przemek Psikuta.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Śpiewane opowieści Nicka Cave’a

Ostatnia aktualizacja: 07.12.2013 16:00
- Nick Cave jest opowiadaczem. Nie tylko w piosenkach. Od lat pisze przecież prozę - mówił w Dwójce dziennikarz muzyczny Jarosław Szubrycht w rozmowie o fenomenie australijskiego artysty i o jego najnowszej - koncertowej - płycie.
rozwiń zwiń