Skończyłem 82 lata. Ze zdrowiem jestem nietęgo, nie piszę już nic więcej.
Tak zamykając swoją twórczość, chciałbym z czytelnikami pomówić o tym, jaki widzę w nich sens. A właściwie nie tylko z czytelnikami, ale i sam ze sobą.
Bo ważne jest, co z tego zostanie. A każdy się broni przed nicością. Każdy chciałby, żeby po nim coś zostało. (…)
Myślę, że u mnie rzeczą zasadniczą było może to, że ja zawsze starałem się pokazywać czytelnikom różne strony tej samej rzeczy.
Tak jak w mojej autobiografii. Bo różne czynniki na moją historię się złożyły.
(Melchior Wańkowicz, Polskie Radio, 1974 rok)
19:20 melchior wańkowicz___d 32247_tr_0-0_9a72285f[00].mp3 Melchior Wańkowicz – spotkanie z pisarzem. Audycja Sławomira Pietrzykowskiego (PR, 1974)
Między Rzymem a Bizancjum
Melchior Wańkowicz przyszedł na świat 132 lata temu, 10 stycznia 1892 roku w Kałużycach (Kalużycach) na terenie dzisiejszej Białorusi.
– Urodziłem się w Bramie Smoleńsko-Witebskiej siedemdziesiąt kilometrów licząc od drzwi do Dniepru – opowiadał w radiowej audycji pisarz. Jak dodawał, pochodził z Kresów, krainy pogranicza, naznaczonej wielką historią i zmaganiami dwóch cywilizacji: "świata Bizancjum", prawosławnego, i "świata rzymskiego", łacińskiego.
Na tę kresową mieszankę kultur i tradycji nałożyła się u Melchiora Wańkowicza inna, już rodzinna, złożoność.
- Rodzice moi umarli bardzo wcześnie – mówił. Ojciec, powstaniec jeszcze z 1863, umarł, jak miałem trzy miesiące. Matka – jak miałem dwa lata. Dlatego chowała mnie babka w domu na Kowieńszczyźnie.
Był to, by użyć określenia samego pisarza, bardzo "babski" dom.
02:00 bez nazwy.mp3 "Melchior Wańkowicz: dzieciństwo". Fragm. audycji Walentyny Toczyskiej z cyklu "Pisarz miesiąca" (PR, 1971)
09:39 melchior wańkowicz - dzieciństwo___pr iii 31049_tr_0-0_9a77a93f[00].mp3 Melchior Wańkowicz "o latach szczenięcych i nie tylko". Fragm. audycji Walentyny Toczyskiej (PR, 1978)
Świat zamierzchłych obyczajów
– To był matriarchat z czterech pokoleń, bo mężczyźni szli na Sybir, a kobiety trzymały to wszystko – wspominał w Polskim Radiu Melchior Wańkowicz środowisko, w którym się wychował. – Utrzymywały się tam jakieś obyczaje już wtedy zamierzchłe. Przecież moja babka do Warszawy koczobryczkami (krytą 4-osobową bryczką – przyp. red.) jeszcze jeździła.
W obyczajach tych zachowało się, snuł swoją gawędę pisarz, dużo "śmiesznostek" ("nie wychodź, bo się zaziębisz! nie jedz, bo ci będzie niezdrowo"), ale po latach "wzbudzają one już tylko wzruszenie".
– Gdyby panowie Kmicic i Zagłoba i Wołodyjowski weszli pod dach tego domu, właściwie nie czuliby się bardzo obco – dopowiadał Wańkowicz, opisując "ducha kresowego", jaki panował tam, gdzie przyszło mu dorastać.
Melchior Wańkowicz, ok. 1911 r., "Nowości Ilustrowane", 43/1911. Fot. domena publiczna
***
Czytaj także:
***
"Panicz przyjechał na majątek"
Przestrzeń tego dorastania była – jak wszystko na pogranicznych Kresach – skomplikowana. Wyznaczały ją z jednej strony owe "babskie Nowotrzeby" (miejscowość związaną z matką Melchiora Wańkowicza), z drugiej zaś "myśliwskie i rycerskie Kałużyce" (powiązane z ojcem).
- Kiedy miałem osiem lat, zawieźli mnie do majątku ojcowskiego, leśnego, pełnego zwierza. Strzelcy mnie witali, bo panicz przyjechał na swój majątek – opowiadał przed radiowym mikrofonem pisarz.
W Kałużycach bowiem panował "feudalny, rycerski nastrój". – Z tradycjami wojskowymi. Z niedźwiedziami, które chodziły koło dworu i na które się polowało, z puchaczem w psiarni, z wilkami, które wyły po nocach. W ogóle dostałem wtedy pierwsza strzelbę i zaprowadzono mnie na polowanie na zające – mówił Melchior Wańkowicz. W jednej z audycji zachowała się nawet dokładna relacja przyszłego reportażysty z tego polowania.
"Szczenięce lata" utrwalone na zawsze
Wspomnienia o tym barwnym i egzotycznym świecie, należącym w 1. połowie XX wieku już do zamierzchłej przeszłości, stały się dla Melchiora Wańkowicza materią, z której utkał on swoją pierwszą – jak się miało po latach okazać – wielką książkę.
"Szczenięce lata" (wydane w 1934 roku, kiedy ich autor był już dziennikarzem) były literacką rekonstrukcją świata, którego już nie ma, przywołaniem utraconej arkadii, pełną szczegółów opowieścią o "małych ojczyznach": Kowieńszczyznie i Mińszczyznie.
Przebłyski pamięci z owych "szczenięcych lat" odnaleźć można również w radiowych nagraniach z udziałem Melchiora Wańkowicza.
- Pamiętam, mieliśmy w domu duży salon. Brałem tam swoją siostrzyczkę cioteczną, o dwa lata młodszą, ja miałem wtedy chyba osiem lat – opowiadał pisarz. - Jeździliśmy rowerkiem po tym pokoju. I przyjeżdżaliśmy na Madagaskar. To był stolik, krajowcy strzelali do nas z łuków, ja z nimi walczyłem. Potem jechaliśmy przez ocean na drugi koniec salonu i przyjeżdżaliśmy do Chin. Tam mandaryni nam się kłaniali. I był też stolik z figurkami. Dla nas to była Afryka. Tam nas lwy dopadały.
Po latach i wielu (już tych autentycznych, nie w wyobraźni) podróżach Melchior Wańkowicz podkreślał jedno: - Te różne widziane później lądy, także lwy, były o wiele mniej ciekawe, o wiele mniej kolorowe, a nawet o wiele mniej groźne niż te lwy z dzieciństwa.
23:59 [ PR1]PR1 (mp3) 19 styczeń 2022 19_29_56 (1).mp3 Wspomnienie Melchiora Wańkowicza w 130. rocznicę jego urodzin. Audycja Katarzyny Jankowskiej z cyklu "Eureka" (PR, 19.01.2022)
Szampan z Sienkiewiczem
Wśród wielu nagrań z udziałem Melchiora Wańkowicza zachowanych w archiwum Polskiego Radia, a dotyczących czasów dzieciństwa pisarza, wyróżnia się jeszcze jedno. Dotyczy ono pierwszego publicznego wystąpienia.
- Właściwie debiutu określonego nie mam, a szereg kolejnych debiucików. Kiedy one się zaczynają? Niekoniecznie wtedy, kiedy człowiek coś drukuje. U mnie nastąpił, kiedy miałem siedem lat – zaczął swoją opowieść autor "Szczenięcych lat".
- Był rok 1899. Zajechaliśmy do domu naszych krewnych, a tam akurat miał gościć Henryk Sienkiewicz. W ogromnej sali jadalnej był ogromny zjazd seniorów i notabli całej Wielkopolski. Dla nas, dzieci, miejsca nie było, w amfiladzie mieliśmy przyległy pokoik, gdzie nam nakryto stolik. Ale kiedy mówca stanął z kieliszkiem szampana w ręku, ja ze swoim szampanem, który nalała służba dzieciom, też pomaszerowałem trącić się z Sienkiewiczem.
Mały Melchior przedarł się przez tłum ważnych gości i dotarł do wielkiego, opromienionego już wówczas nimbem sławy, pisarza.
- Sienkiewicz bardzo grzecznie wstał i trącił się ze mną kieliszkiem. A ja wygłosiłem swój pierwszy speech. Powiedziałem: "Życzę panu dobrej żony, dobrych dzieci i dobrych wierszyków".
Życzenia te zabrzmiały jednak dla niektórych prowokacyjnie. Dlaczego?
- Część Wielkopolan była przeciwko sprowadzeniu Sienkiewicza, bo to już było po jego rozwodach, a Poznańskie bardzo tego nie lubiło. Więc było niesłychane dochodzenie, kto mnie, "tego smarkacza", namówił na tę demonstrację – wspominał Melchior Wańkowicz.
"Dzięki tym korzeniom jest się silniejszym"
Przeszłość, jak podkreślał Melchior Wańkowicz w radiowej rozmowie z Wojciechem Truszczyńskim, przychodzi z pomocą człowiekowi. Zwłaszcza wtedy, kiedy żyje się w epoce gwałtownych przemian, epoce, która nawet po jednej dekadzie nie rozpoznaje samą siebie.
- Ważne jest sięgnięcie do korzeni. Spojrzenie na życie narodu i na swoje życie jak na drzewo, w którym rośnie coraz to nowszy słój, coraz to inny konar – mówił pisarz. – Wtedy człowiek silniej stoi na nogach, zwłaszcza wobec tego wszystkiego, co mu przynosi współczesność.
***
Czytaj także:
***
"Melchior Wańkowicz, reportażysta i pisarz, był jednym z najwybitniejszych polskich dziennikarzy w historii. Nazywany ojcem reportażu, wypełniał znakomicie to, co składa się na misję dziennikarską: opisując rzetelnie rzeczywistość służyć wspólnocie", głosi uchwała Sejmu RP ustanawiająca 2024 Rokiem Melchiora Wańkowicza.
Do radiowych nagrań z udziałem tego mistrza gawędy powrócimy w 2024 roku z pewnością jeszcze niejeden raz.
jp
Źródła: Melchior Wańkowicz, "Szczenięce lata", Warszawa 1972.