Matana Roberts nagrała w dwa tygodnie po śmierci matki album "Coin Coin Chapter One: Gens de Couleur Libres" . Wzbudził on duże zainteresowanie krytyków i publiczności. Artystka przekonywała w "Rozmowach improwizowanych”, że nie jest to jednorazowy projekt, ale część dwunastopłytowego cyklu.
>>Posłuchaj pierwszej części wywiadu z Mataną Roberts<<
- Korzeniem każdego rozdziału jest jedna historia opowiadana w mojej rodzinie, słuchałam ich jako dziecko. Dziesięć na dwanaście rozdziałów to utwory na zespół, dwa pozostałe są solowe. Opowieść, którą usłyszałam najwcześniej, to historia kobiety z Luizjany nazywanej Coin Coin, która bardzo wpłynęła na wychowanie mojego dziadka. Ona była niewolnicą, ale z czasem stała się zamożną bizneswoman. Jej historia w jakiś sposób zasila moją historię, gdyż pozwala wierzyć, że Afroamerykance też może dobrze się powodzić – tłumaczyła Matana Roberts
Jak doszło do rozpoczęcia projektu? Matana Roberts odziedziczyła po babci stare płyty i mnóstwo fotografii i pomyślała, żeby to w jakiś sposób wykorzystać. Gdy zobaczyła, jak szerokim materiałem dysponuje stwierdziła, że nie ma żadnych szans na pomieszczenie tego wszystkiego w jednym utworze, czy na pojedynczej płycie. Podjęła decyzję o podziale materiału na kilka części i myślała, że upora się z tym do stycznia 2011 roku. Myliła się, gdyż mamy koniec 2012 roku, a ona wciąż nie widzi końca prac.
Saksofonistka podkreśliła w radiowej Dwójce, że nie zastanawia się nad tym, kiedy doprowadzi do końca ten projekt, na razie podzieliła go na dwanaście rozdziałów. Kanadyjska wytwórnia Constellation Records wyda na pewno drugą część "Coin Coin”. Jazzmanka na razie nie wie, czy zdecyduje się także na publikacje pozostałych części. Co ciekawe, nikt w Stanach Zjednoczonych nie był gotowy ten materiał wydać. Zastanawiała się, czy ta muzyka może funkcjonować w oderwaniu od emocji koncertowych – widziała na koncertach wiele płaczących ludzi.
Do wysłuchania rozmowy z Mataną Roberts zapraszają Tomasz Gregorczyk i Janusz Jabłoński.