- Widziałem trochę wojen, ale nie uważam się za eksperta - powiedział Wojciech Jagielski z Polskiej Agencji Prasowej. - Widziałem bowiem wojnę tylko w tej części świata, którą wybrałem w sposób uzurpatorski, jako dziennikarz. Za specjalistów uważam wyłącznie korespondentów, którzy wojnę traktują jako swoją specjalizację, zajmują się nią profesjonalnie. Natomiast większość dziennikarzy i reporterów mniej pisze o wojnach jako o zjawisku technicznym, a bardziej koncentruje się na konfliktach, które do nich prowadzą - dodał.
Jerzy Haszczyński z "Rzeczpospolitej" zwrócił uwagę, że nie tylko brakuje korespondentów-specjalistów od opisywania wojny, którzy znają rodzaje uzbrojenia i strategię, ale też rzetelne pisanie o konfliktach utrudnia rytm pracy oraz polityka wielu redakcji. - Dziennikarze, poza osobami z działów reportażu, jadą w miejsce konfliktu w momencie początkowym, najważniejszym, w którym wszyscy się tym zajmują - mówił. - Wiadomo, że za kilka dni to już nie będzie główny temat w mediach, a konflikty (w ostatnim czasie głównie wojny domowe) najbardziej odsłaniają duszę człowieka dopiero po paru miesiącach. Spójrzmy na sytuację w Syrii. Mam wrażenie, że teraz nikt z Polski jej nie obserwuje, a nawet jeśli obserwuje, to jest obserwatorem dość przypadkowym - stwierdził.
- Ponieważ na wojny nie jeżdżą dziennikarze z działów depeszowych reprezentujących duże redakcje, pojawia się typ samozwańczego dziennikarza. zwykle to młody człowiek, który nie ma warsztatu i bardzo szybko angażuje się duchowo po którejś ze stron, staje się aktywistą. Czasami oczywiście może z tego wyjść coś ciekawego, ale równie często zakłóca to odbiór informacji - dodał Jerzy Haszczyński.
Wojciech Górecki, były dyplomata, analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich, autor książki reportażowej "Abchazja" mówił o tym, jak reporter powinien swoje obserwacje przekształcić w książkę. - Według mnie kluczowym elementem jest czas - powiedział. - Trzeba być nie tylko na początku, ale też w środku i na końcu konfliktu, przeczytać tysiące stron tekstów, przetrawić w sobie to, co się widziało. Trudno napisać dobry tekst, dokopujący się do korzeni wojny zaraz po powrocie z terenu konfliktu. To zresztą dotyczy nie tylko tematu wojny - dodał.
Wojciech Jagielski poparł taką postawę. - Książki reporterskie publikowane od razu po jakimś wydarzeniu wojennym dobrze się sprzedają, ale rzadko bywają dobre i głębokie, rzadko dotykają istoty rzeczy - mówił autor "Wypalania traw".
Audycję prowadził Bartosz Panek.
mc